VI

492 29 10
                                    

Kiedy Shuichi był gotowy, poszliśmy na dół do szpitalnej stołówki. Kupiłem sobie Pantę i w końcu mogliśmy pogadać.

-A więc? Co było takie ważne, że tak baaardzo chciałeś się ze mną spotkać,
Sherlocku?

-Oh, wiesz. Po prostu chciałem pogadać.

Shuichi chciał ze mną gadać? Ale czemu? Przecież nie lubił mnie w symulacji, a z przed niej nic nie pamięta.

-Skoro przyjaźniliśmy się przed grą, to oznacza, że nie jesteś taki zły. Chcę znowu się odnaleźć i żyć tak jak przed tem, dlatego potrzebuję ciebie tutaj ze mną. Może jak będziemy spędzać czas razem, to mi się uda?

-No taaaaak w końcu ja jestem nie do zapomnienia! -zaśmiałem się wesoło i napiłem napoju rozkoszy -Dobrze, możemy tak zrobić.

-Dziękuję, Kokichi.

-No to kiedy wychodzisz?

-Jutro rano.

Byłem ciekaw, czy Kaede po niego przyjdzie. Miałem nadzieję, że nie, bo wtedy może ja mógłbym go odebrać...

-Gadałem z Kaede, ale ona nie da rady się ze mną zobaczyć. Chce się przygotowywać do szkoły. Z drugiej strony... Dobrze, że będziemy tam we trójkę, bo znając ludzi będą o nas gadać przez tą całą Danganronpę.

-Ale ja nie chodzę z wami do szkoły, Saihara.

Shumai chodził do bardzo dobrej, prywatnej szkoły. Zapisy do niej były mega drogie, a ja jako ktoś, kto musi utrzymywać się sam, po prostu nie miałem funduszy na to. Saihara zawsze chciał tam chodzić, bo dzięki ich dyplomowi miał szansę dostać się do jego wymarzonej szkoły. Zawsze chciał być detektywem, a ja uważałem, że nadawał się do tego.

-Oh? To jak się poznaliśmy? -zapytał zaciekawiony.

-Zauważyłeś jak ja i moja organizacja rabujemy bank! A wtedy porwałem cię i... - zacząłem wymachiwać rękami, jednak o mi przerwał.

-A tak na serio? -zaśmiał się. Shuichi miał bardzo ładny uśmiech. Lubiłem go.

-No doooobra... Kiedy puszczali któryś już sezon Danganronpy, oglądałem go na jednym z ekranów przy jakimś sklepie. Ty właśnie wychodziłeś ze szkoły i ciebie też to zaciekawiło. Zapytałem się wtedy ciebie kto myślisz, że wygra. Okazało się, że "kibicujemy" tej samej osobie. I tak się zaczęło. Widzieliśmy się jeszcze kilka razy na ulicy i w końcu wymieniliśmy się numerami.

Zacząłem opowiadać mu historie z naszych wspólnych wycieczek, jak oglądaliśmy razem Danganronpę, albo jak bardzo lubił chodzić na plażę.

-Naprawdę? -wyglądał na dosyć szczęśliwego -Tak mi się wydawało! Podczas rehabilitacji zobaczyłem jakieś ulotki, ze zdjęciami z morza i czułem się tak... Spokojny?

-Tak, Saihara uwielbia plażę.

~Shuichi Pov~

Rozmowa z Kokichim bardzo mi pomogła. Dzięki niemu udało mi się potwierdzić niektóre z moich wspomnień, oraz dowiedziałem się czegoś o sobie.
Siedzieliśmy tak jeszcze z około dwie godziny i w końcu Kokichi poszedł do domu, bo miał do załatwienia ważne liderskie sprawy.

Wróciłem do pokoju i powoli zacząłem się przygotowywać na moje wyjście ze szpitala. Spakowałem moje ubrania i podłączyłem telefon do ładowarki. Szybko tracił baterię, nawet jeśli go nie używałem.

Wtedy wpadłem na pomysł. Myślałem o tym, aby iść z Kokichim i Kaede na plażę. Miałem nadzieję, że może uda nam się przywrócić fajna atmosferę, szczególnie kiedy jeszcze ani razu nie widziałem ich razem. Może też się pokłócili? Wysłałem więc wiadomość do nich obu pytając, czy mieliby ochotę zrobić sobie taką wycieczkę.

Położyłem się na łóżko i rozmyślałem o nas. Po grze Kokichi nie wydaje się już taki zły. Nawet miło mi się z nim rozmawiało. Lubiłem to, że był spokojny, ale jego psotność pozostała jeszcze z gry. Był dosyć zabawny, a jego śmiech wypełniał nudną i pustą stołówkę szpitalną. Byłem zaintrygowany jego osobą i powoli zacząłem rozumieć, dlaczego się z nim przyjaźniłem. Nie mogłem doczekać się następnego dnia.

~

Kiedy się już obudziłem lekarz mnie wypisał i mogłem już iść do domu. Szedłem już w stronę schodów, ale przypomniał mi się ostatni raz kiedy je użyłem i zatrzymałem się.

Ironią losu zza zakrętu wyłonił się Kokichi. Zaskoczyło mnie to, ponieważ nie spodziewałem się go, a on widział, że dzisiaj wychodzę.

-K-Kokichi! Powinieneś przestać wyskakiwać zza schodów...

-Nehehehe! Miałem nadzieję, że znowu na mnie wskoczysz i będziesz trzymał mnie za rękę, Shumai!

-S-Shumai? Nie jestem-

-Doooobra -powiedział już znudzony -Masz wszystko? To idziemy! -złapał mnie za rękę i poprowadził po schodach. Nie miałem czasu aby nic powiedzieć, więc staliśmy już przy przystanku autobusowym, wciąż trzymając się za ręce.

-K-Kokichi?

-O co chodzi, Sherlocku? Czyżbyś chciał czegoś więcej? -zaśmiał się złośliwie i puścił moją dłoń, po czym podszedł do rozpiski z godzinami autobusu.

-Wiesz gdzie mieszkam? -jako odpowiedź spojrzał się na mnie wzrokiem typu "Duh! Znamy się już kilka lat". Poczułem się głupio więc poczekałem na autobus.

Kiedy byliśmy już u mnie zostawiłem moją torbę i oczekiwałem, że fioletowy sobie pójdzie. Tak jednak nie było.

-Kokichi? Potrzebujesz czegoś, czy...?

-Hm? Na co czekasz, Shumai? Idziemy na wycieczkę!

Hejka pisałam ten rozdział w pociagu XR mam nadzieję, że rozdział wam się podobał ^^ miłego popołudnia!

To Tylko Kłamstwo //Saiouma // ZAKOŃCZONA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz