XXVII

384 26 112
                                    

~Shuichi Pov~

Powiedziałem wujkowi, że muszę pilnie wyjść i wybiegłem z domu. Musiałem to wszystko potwierdzić, chciałem, aby to był glupi żart Kokichiego.

Po chwili byłem już pod jego drzwiami. Pukałem, ale nikt nie otwierał. Zdesperowany nacisnąłem na klamkę i o dziwo drzwi otworzyły się.

-Kokichi! -krzyknąłem, ale odpowiedziało mi tylko delikatne echo. Wszedłem do śródka i zamknąłem za sobą drzwi -Jesteś tu?

W salonie zastałem widok roztrzaskanego telewizora, który leżał na podłodze. Obok leżało krzesło. Trochę mnie to przestraszyło.

-Kokichi!

Wróciłem powoli na korytarz i udałem się w stronę schodów. Chyba coś słyszałem, więc przyspieszyłem kroku.

-Whoa whoa, yeaaaah!

-Kokichi? -dotarłem na górę i powoli nacisnąłem klamkę od drzwi do jego pokoju.

-You can't do a double suicide alone!

Coś mi ta piosenka przypomina...

-But you can do it with two people...

-Double suicide, double suicide! -wykrzyczałem ostatnią część piosenki.

Kokichi zaśmiał się przez to, jak fałszywie śpiewam.

-Ha ha, bardzo śmieszne... Starałem się, wiesz?

Usiadłem obok niego i położyłem głowę na jego ramieniu. Ten pogłaskał mnie po głowie.

-No dobrze, detektywie. Nie było tak źle, hehe.

-Wiesz, gdyby Dazai był prawdziwy, Nagito pewnie by się z nim dogadał.

-O ja! Napewno! -zerwał się z łóżka i podbiegł do biurka. Otworzył szufladę i po chwili trzymał mnóstwo kredek oraz kartek papieru -Narysujmy ich razem!

Podał mi kartkę i ołówek. Zaśmiałem się i zabraliśmy się do rysowania.

Kolejne wspomnienie? Jestem pewny, że stało się to po tym, jak Nagito zakończył udział w Danganronpie.

Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Kokichiego ze słuchawkami na uszach. Leżał na swoim łóżku i podrygiwał nogą, śpiewając przy tym piosenkę.

-Kokichi! -krzyknąłem ściągając mu słuchawki. Ten trochę się zlękł.

-Boże! Czemu mnie tak straszysz! -podniósł się do pozycji siedzącej, patrząc na mnie z wyrzutem.

-Ja cię straszę? -powiedziałem zdenerwowany.

-Shuichi? Jeśli chodzi o wczoraj, to przepraszam, ale...

-Przestań, Kokichi. -przerwałem mu rzucając list na jego łóżko.

Ten zamilkł patrząc się na kartkę.

-Oh...

Oh? Tylko tyle miał mi do powiedzenia?

-Więc tutaj się zapodziała! Wybacz Shumai, to było przeznaczone na Prima Aprilis, ale zgubiłem więc... Prima Aprilis?

-Kokichi, ja nie jestem głupi! Przestań wiecznie kłamać!

Jak zwykle, cisza. Wziąłem więc kartkę i zacząłem czytać na głos.

-Shuichi, jeśli to czytasz, to znaczy, że jest parę spraw o których nie dałem rady ci powiedzieć. Chodzi mianowicie o naszą trójkę. Kaede nie jest już naszą przyjaciółką.
Nie wiem, jak mam się za to wszystko zabrać, więc zacznę od początku.
Ty i Kaede byliście razem, to fakt. To, że nasza trójka się przyjaźniła, to również fakt.
My jednak po jakimś czasie byliśmy czymś więcej. Czymś, czego nie mogliśmy powstrzymać. Zanim udało nam się powiedzieć Kaede, ona nas nakryła. Nie podobało jej się to. Było jej przykro, więc zagroziła, że jeśli nie przestaniemy, ona powie wszystko wszystko twojemu wujkowi. Nie spodobałoby mu się to i prawdopodobnie nie pozwoliłby ci u niego dłużej mieszkać. W najgorszym przypadku nie płaciłby już za twoją szkołę. Nauka w niej była twoim największym marzeniem, Shuichi... Nie mogłem na to pozwolić, więc tuż przed symulacją zerwałem z tobą. Kiedy dowiedzieliśmy się, że utraciłeś wspomnienia, zawarłem z Kaede umowę. Ja się nie zbliżam, daję wam żyć, tak jak wcześniej. Wybacz mi, Shuichi. No tak, cudowny żart, Kokichi. -powiedziałem łamiącym się głosem.

-Shuichi... Ja ci to mogę wyjaśnić...

-Potraktowaliście mnie jak rzecz! Jak rzecz, którą można sobie kupić, wygrać!

-Posłuchaj mnie! -złapał mnie za rękę, jednak ja się odsunąłem.

-Nie dotykaj mnie... Jak mogłeś...

-Przepraszam. -wyszeptał.

Moja twarz zalała się łzami. Było mi tak okropnie przykro. Nie chciałem już widzieć ani jego, ani jej.

-Ukrywałeś to przede mną przez tyle miesięcy. Teraz to ja będę sam... -rzuciłem na koniec i wyszedłem udając się na miejsce spotkania z Kaede. Za sobą słyszałem tylko wołanie Oumy, abym wrócił i pogadał, ale miałem to gdzieś.
Dla mnie obydwoje byli skończeni.

~

Kaede czekała na mnie na naszej ulubionej ławce. Niech idzie do diabła.

-Shuichi! -powitała mnie jak zwykle uśmiechnięta.

-Daj już sobie spokój.

-Co? O co chodzi...?

Uśmiech powoli schodził z jej twarzy. Wyglądała na zmartwioną. I dobrze.

-Wszystko wiem, Kaede.

-Co masz na myśli, nie rozumiem...

-Z nami koniec.

Nie dałem jej czasu na odpowiedź, po prostu odszedłem. Czułem nienawiść wobec ich obu. Czułem nienawiść wobec siebie. Zakochałem się w osobie, która ciągle kłamie. Nasza przyjaźń to tylko kłamstwo. Dziewczyna, na którą zawsze mogłem liczyć, to szantażystka. Nasza przyjaźń to tylko kłamstwo. Wszystko to zawsze tylko kłamstwo.

Dlaczego to właśnie ja musiałem wszystko zapomnieć? Kiedy on płakał na dachu, że go zapomniałem, nie wiedziałem o co chodzi. Kiedy oni wymieniali się dziwnymi wspomnieniami, nie wiedziałem o co chodzi.

Czułem się jak nic. Pustka. Nie wiem jak, nie wiem kiedy wróciłem do domu. Pamiętam tylko leżenie w łóżku, płacząc tak długo, aż bolały mnie oczy. Panika, mania. Wszystko, co się wydarzyło wciąż było w mojej głowie. Jak film, który jest w niekończącej się pętli. Od nowa i od nowa i od nowa.

Wtedy podjąłem już decyzję.












Żegnaj, Kokichi.





Parę z was naprawdę chciało kolejny rozdział, a więc dałam z siebie wszystko! Currently crying przez playlisty, które sobie zrobilam na pisanie tego rozdzialu, lol!

To Tylko Kłamstwo //Saiouma // ZAKOŃCZONA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz