XIX

400 30 37
                                    

~Kokichi Pov~

Kiedy dotarłem do domu pobiegłem prosto do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i rozpłakałem. Żałowałem tego, że zerwałem umowę. Zawsze mogłem się zaśmiać i powiedzieć, że kłamałem, ale możliwe, że było już za późno.
Nawet kiedy byłem sam ze sobą to maskowałem swoje prawdziwe uczucia. Był to mój mechanizm obronny. Tego wieczoru nie miałem na to sił. Zdałem sobie sprawę z tego, jak wielką słabością jest dla mnie Shuichi.

Wyjąłem telefon i postanowiłem tą sytuację odkręcić. Zacząłem pisać chyba tysiące wiadomości, jednak żadna nie brzmiała wiarygodnie i się poddałem. Zasnąłem czując się pogrążony w rozpaczy. Dosyć znajome uczucie.

~

Kiedy się obudziłem postanowiłem dokończyć mój list. W końcu mi się udało. Włożyłem go do koperty, na której napisałem "Shuichi" i poszedłem się ubrać. Wpadłem na pomysł, aby odwiedzić mojego starego przyjaciela w innym mieście. Kiedy byłem gotowy, pognałem na autobus.

~Shuichi Pov~

Po zjedzeniu śniadania chciałem zrobić porządki w domu. Mój wujek pokazał mi gdzie są przybory do sprzątania i wyszedł do pracy. Pracował codziennie od 10 do 19. Zarabiał dosyć dobre pieniądze, dlatego pomagał mi i mojej mamie. Mogłem u niego mieszkać i to on dokładał się do opłat za moją szkołę, a tak naprawdę płacił ich większość. Byłem mu za to bardzo wdzięczny, więc chciałem mu podziękować poprzez sprzątanie.

Wciągnąłem jakieś rękawice i zabrałem się za mycie naczyń, wycieranie kurzy i zamiatanie. Kiedy chciałem juz zacząć myć podłogę zauważyłem pod kanapą kawałek materiału. Kiedy się pod nią znalazłem okazało się, że to chustka Kokichiego. Powiesiłem ją na wieszak w korytarzu i dokończyłem sprzątanie. Było dosyć wcześnie, około 13, więc ubrałem buty i wziąłem ze sobą chustkę Kokichiego, którą zamierzałem mu oddać.

Kiedy byłem na przystanku okazało się, że autobus ma awarię i nie przyjedzie w ciągu conajmniej godziny. Wybrałem się więc na spacer, jednak zdałem sobie sprawę z tego, że kompletnie nie wiem gdzie Kokichi mieszka. Na szczęście okazało się, że jego adres jest zapisany w aplikacji GPS na moim telefonie. Odetchnąłem z ulgą, bo mieszkał niecałe 20 minut pieszo stąd.

W końcu udało mi się dotrzeć na miejsce i zapukałem do drzwi. Stałem kilka minut i nic. Nacisnąłem na klamkę i otworzyła się, co mnie zaskoczyło. Czyżby Kokichi chciał mnie nabrać? Wszedłem do środka. Na kanapie leżało pełno ubrań, a kuchnia wyglądała tak, jakby nigdy wcześniej nie była używana.

-Kokichi? -zawołałem, ale bez odpowiedzi. Rozejrzałem się jeszcze na dolnym piętrze, po czym poszedłem na górę. Znajdowała się tam tylko łazienka i jeden pokój. Wszedłem do niego, ale nie było tam Kokichiego.

Jego pokój był dosyć mały i muszę przyznać, że Kokichi był dosyć bałaganiarski. Biurko było zawalone papierami, łóżko było niepościelone. Półki zapełniał kurz. Znów go zawołałem, ale odpowiedziała mi tylko cisza. Myślałem, żeby na niego poczekać, jednak strasznie mi się nudziło. Jako że byłem już w nastroju, po prostu zacząłem sprzątać jego pokój. Pozbierałem i poskładałem ubrania, które leżały dosłownie wszędzie. Pościeliłem mu łóżko i w końcu mogłem zabrać się za biurko.

Poukładałem książki na jednej kupce, a na niej papiery. Nie chciałem, abym coś mu zgubił, więc robiłem to bardzo ostrożnie. Moją uwagę przykuła koperta z... Moim imieniem. Wyciągnąłem po nią dłoń, ale...

-Shumai? -usłyszałem znajomy głos i po chwili on już stał przy biurku z kopertą w ręce. Zdążył ją zabrać przede mną -Co ty tutaj robisz?

Odskoczyłem lekko od biurka i moja twarz zalała się ciepłem.

-W-Wybacz! Po prostu zapomniałeś swojej chustki wczoraj i ci ją przyniosłem, ale nie było cię więc chciałem poczekać... Ale nudziło mi się i postanowiłem posprzątać...

Ten patrzył na mnie z miną, której nie potrafiłem odczytać. Nagle podszedł do mnie i złapał mnie za ręce.

-Oh, Shumai tak bardzo się o mnie troszczy! -mówił to stojąc na palcach, przez co nasze twarze były o wiele za blisko siebie. Onieśmielony i zaskoczony odsunąłem się.

-No wiesz... Po prostu mi się nudziło! -szybko zaprzeczyłem. Ten tylko się roześmiał i włożył kopertę do szufladki w biurku. Zdecydowałem nie pytać się o kopertę, bo nie chciałem go zdenerwować. Wyraźnie nie chciał, abym wiedział, co jest w środku. Szanowałem jego decyzję -Powinienem już iść. Wybacz, że się tak zarządziłem.

Ten powiedział, że wszystko w porządku. Kiedy wyszedłem od niego, nagle wpadł na mnie Kaito. Szliśmy w tym samym kierunku, więc mieliśmy chwilę czasu na rozmowę.

~Kokichi Pov~

Dobrze, że przypomniało mi się, że nie zakluczyłem drzwi. Jeszcze jedna milisekunda, a Shuichi dowiedziałby się o wszystkim co się wydarzyło. Kaede by mnie chyba zabiła. Albo i nie, bo od wczoraj nawet do mnie nie napisała.
Wiem, że sam napisałem ten list i chciałem mu go dać, ale nie wiedziałem, czy to odpowiedni moment. Na szczęście on się o nic nie pytał.

Mój pokój był taki czysty. Kiedy on zaczął tu sprzątać? Nie było mnie maksymalnie 20 minut. Mimo, że nie zdążyłem mu podziękować w przyzwoity sposób, byłem bardzo wdzięczny.

-Saihara-kun jest taki slodki! -powiedziałem sam do siebie i pobiegłem na dół. Tym razem zakluczyłem drzwi.
Kiedy byłem na przystanku, okazało się, że autobus nie jedzie.

-Cholera!

Nie było sensu wracać już do domu, więc założyłem słuchawki i słuchałem muzyki. Czekałem na autobus chyba półtora godziny. W końcu przyjechał, praktycznie pełny, co przyprawiało mnie o dreszcze. Można powiedzieć, że mam maluuuutką traumę przez prasę hydrauliczną. Przełknąłem ślinę i wsiadłem do autobusu.

Droga z mojego domu do mojego przyjaciela trwała dwie godziny. Po połowie czasu większość ludzi już wysiadła, więc mogłem się trochę rozluźnić. W końcu dotarłem na miejsce. Zapukałem do drzwi, które otworzyła mi znajoma twarz.

-Hejjjjj Komaedaaa!

To Tylko Kłamstwo //Saiouma // ZAKOŃCZONA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz