VII

462 33 46
                                    

~Shuichi Pov~

Kokichi wziął mnie za rękę i już po chwili znów byliśmy przy przystanku autobusowym. 

-Kokichi, dokąd idziemy? -zapytałem. 

-Idę zawieść cię do siedziby mojej tajnej organizacji, aby cię zamknęli i torturowali! -powiedział "groźnie", strzelając przy tym straszną minę. Przewróciłem na to oczami, ale i tak mimowolnie się uśmiechnąłem. Kokichi był nawet zabawny, robiąc te swoje głupie miny.
Po dziesięciu minutach dotarł autobus. Był on dosyć pusty, więc mieliśmy dużo wolnych siedzeń do wyboru.

-Ja chcę przy oknie, Shumaiiii! -jęczał Kokichi, więc po prostu dałem mu wybrać miejsce. Minęło chyba dwadzieścia minut, rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Znienacka Kokichi zdjął z szyi swoją chustkę i dokładnie zwinął ją. 

-Co ty robisz? -zapytałem, po czym materiał znajdował się już na mojej twarzy, zasłaniając mi oczy. -K-Kokichi!

-Neheheheh~ Nie martw się, Emosiu, zajmę się tobą! A teraz wstawaj, bo zaraz wysiadamy! -zarechotał i pociągnął mnie za rękę. Ostrożnie wyprowadził mnie z autobusu i szliśmy w nieznanym mi kierunku. Czy naprawdę zamierzał mnie porwać? Szybko wybiłem sobie tę myśl z głowy, w końcu nasze talenty oraz przeszłość były zmyślone. 

W końcu dotarliśmy na miejsce i fioletowy zlitował się nade mną i zdjął opaskę. Właśnie staliśmy przed bramą jakiegoś lunaparku. Kolorowe światełka i wesoła muzyka wywołały uśmiech na jego twarzy.

-Wesołe miasteczko?

-Nehehehehe~ Zrobimy sobie przyjacielską randkę! No chodź! -pociągnął mnie w stronę wejścia.

Najpierw postanowiliśmy pójść na jakąś karuzelę, bo Kokichi chciał się przejechać. Szkoda tylko, że to była karuzela dla małych dzieci. Schowałem twarz w dłoniach zawstydzony.

Potem znaleźliśmy budkę z grami. Aby coś wygrać trzeba było wrzucić 3 piłeczki do koszyka.
-Shumaiii wygraj mi tooo! -nalegał fioletowy, więc w końcu się zgodziłem. Kupiłem trzy piłeczki i spróbowałem mojego szczęścia, które o dziwo ze mną było. -Yaaay!

Kokichi wybrał chyba największego pluszaka, jaki był na tamtym stoisku, przez co ledwo go niósł.
-Kokichi, naprawdę musiałeś wziąć akurat tego misia? On jest prawie większy od ciebie.

-No pewnie, że tak! Jest fajny. Oooo zobacz Emosiu! -wskazał na ogromny rollercoaster, który był tuż przed nami. Ja pokręciłem szybko głową, w końcu nie lubiłem tego typu atrakcji. -No Shumaiii chodź! Jak się będziesz bać to potrzymam cię za rękę, nehehehe~

Postanowiłem się zgodzić, bo Kokichi i tak nie dałby mi spokoju. Kupiliśmy dwa bilety i czekaliśmy na swoją kolej. Patrzałem na wagonik, który jechał bardzo, bardzo szybko. Trochę mnie to zestresowało, ale nie chciałem tego pokazać. W końcu kolejka się zatrzymała i zaraz jak inny wysiedli, wsiedliśmy my.
Kokichi wsadził pluszaka pod naszymi nogami. Trochę było więc ciasno. Zapięliśmy pasy i wagonik ruszył.

Byłem dosyć zadowolony, bo na początku jechała bardzo wolno. Niestety po chwili zauważyłem jak wysoko się znajdowaliśmy.

-Kokichi? Ja nie wiem czy... AAAAAAH! -krzyknąłem mimowolnie, gdyż kolejka już zjeżdżała z górki. Jechalismy tak szybko, że miałem wrażenie jakby moja twarz miała odlecieć. Nagle poczułem, że coś łapie mnie za rękę. Był to Kokichi, tak jak "obiecał". Ścisnąłem jego dłoń i jakoś przeżyłem jeszcze kilka zjazdów.

Kiedy wysiedliśmy, wciąż trzymaliśmy się za ręce, nasze palce były splecione. Zaczerwieniłem się trochę, a on mnie puścił.
-Widzisz? Przeżyłeś, nehehehe~

-Może i tak, ale już nigdy więcej, to było straszne.

Poszliśmy więc przed siebie i znajdowaliśmy się przy budce z jedzeniem. Postanowiliśmy więc coś zjeść. Złożyłem zamówienie i usiedliśmy przy jakimś stoliczku.

-I co Shumai? Jak się bawisz?

-Jest fajnie. -uśmiechnąłem się do niego -Chociaż ja już nie chcę na nic wchodzić, hehe.

Dostaliśmy nasze jedzenie. Kokichi tak szybko jadł, że pomyślałbym, że nic dzisiaj nie jadł. Uśmiechnąłem się do niego i też zacząłem jeść. Kiedy skończyliśmy postanowiliśmy iść na ostatnią atrakcję, którą okazał się być diableski młyn. To było coś bardziej dla mnie. Po zakupieniu biletu mogliśmy już wejść do środka.

Przyglądałem się widokom, jakie mieliśmy. Było stąd widać spory kawałek miasta. Było już późno, więc wszędzie świeciły się tylko światła, a najwięcej ludzi już wychodziło z parku.

-Wiesz, fajnie by było, jakbyśmy mieli takie miasteczko tylko dla nas. -pomyślałem na głos.

-Mogę to załatwić, w końcu jestem największym liderem na świecie! -strzelił kolejną ze swoich głupich min.

~Kokichi Pov~

Siedzieliśmy w ciszy. Myślałem o tym, jak bardzo lubię spędzać czas z Shuichim. Będę za nim tęsknił, gdyż nie będzie się to zdarzać zbyt często. Chciałem więc, aby dzisiaj było wyjątkowo.

-Dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś, Kokichi. -spojrzałem na niego. Wyglądał na szczęśliwego. Shuichi był taki ładny, że chciałbym patrzeć na niego przez caaaaaały dzień. Wiem jednak, że przez Kaede i jej ohydny plan to się nie zdarzy.

-Oczywiście, Sherlocku! Bądź wdzięczny do końca swojego życia! -powiedziałem z dumą. Ten tylko się zaśmiał i znów spojrzał w okno.

Kolejka się skończyła, a my poszliśmy do domu. Odprowadziłem go, po czym sam wróciłem. Pluszak, który wygrał dla mnie Shuichi był dosyć ciężki. Zabrałem go na górę i położyłem go obok mojego łóżka. Prezent od Shumai'a. Najlepsza rzecz w moim domu.

Każda dobra część w naszym dniu musi dobiec końca. Zasiadłem więc i próbowałem dokończyć mój list dla niego.

To tylko kłamstwo. A ty jesteś tym, który w nim tkwi. Nie tylko przez nią, ale też przeze mnie. Nigdy nie będę umiał ci tego wyznać. Nie teraz, gdy ona chce mi to uniemożliwić. Nie chcę narażać cię na coś takiego.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał! <3

To Tylko Kłamstwo //Saiouma // ZAKOŃCZONA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz