Wsiadłam do samochodu bez słowa i zapięłam pas. Luca miał na sobie garnitur, dobrze, że ubrałam niezbyt długą wieczorową sukienkę, bo wyglądało na to, że zabiera mnie w jakieś snobowe miejsce. Mogłam się tego spodziewać, koleś był tak potężny, że po prostu wybierał sobie żonę. Całą drogę przejechaliśmy w ciszy, myślę, że mój soon-to-be mąż rozumiał, że potrzebuję trochę spokoju. Po jakichś piętnastu minutach zaparkował przed małą restauracją, musiała być dość nowa, bo nie przypominam sobie, żeby takie miejsce było na wyspie. Luca otworzył mi drzwi i łapiąc pod rękę zaprowadził do zarezerwowanego stolika na dachu budynku. Pozwoliłam mu się prowadzić, bo nie wiele mogłam zmienić. Chciałam, żeby ten wieczór już się kończył.
-Co chcesz zjeść?- były to pierwsze słowa, jakie Luca tego wieczoru do mnie skierował.
-Coś bez mięsa.
-Nie jesz mięsa?
-Jestem weganką.-Mężczyzna znowu nie odpowiedział. Wtopił we mnie wzrok, po czym wystukał coś na telefonie. Po paru minutach niezręcznej ciszy pojawił się kelner.
-Poprosimy czerwone wino i dwa wegańskie dania.
-Obawiam się, że nie mamy w karcie wegańskich dań, proszę pana.
-To je załatwcie. Na co masz ochotę, Ines?
-Oh, cokolwiek, byle roślinne, przepraszam za kłopot.-próbowałam uratować sytuację.
-Słyszałeś?- upewnił się Luca, po czym skołowany kelner odszedł od naszego stolika.
-Coś jeszcze powinien o tobie wiedzieć przed weselem?-zagadał.
-Może mój ulubiony kolor, drugie imię i wiek? Tak na dobry początek.
-Chodzi mi bardziej o samą ceremonię, wredoto.
-Cóż, chciałabym mieć co zjeść jak się da.
-Już się tym zająłem. Chcesz kogoś zaprosić?
-Nie.
-Nikogo?
-Moi znajomi są w Polsce, nie mam na razie czasu sobie z tym radzić.
-Czyli tylko rodzice?
-Jeśli muszą.-Brunet zignorował moją odpowiedź i tylko znowu się na mnie gapił.
-Nie patrz się tak na mnie jutro przy ołtarzu.-odważyłam się zagadać.
-Chyba powinienem patrzeć na swoją żonę.
-Ale nie tak...intensywnie.
-Co masz na myśli?
-Stresujesz mnie, gdy to robisz.
-Przyzwyczaisz się.- rzucił od niechcenia, po czym znowu nie rozmawialiśmy aż do momentu, kiedy kelner podał nasze jedzenie. Kaszotto z kurkami.
-Smakowało ci?
-Tak, bardzo dobre.- miałam już dość tego wieczoru. Czułam się okropnie niezręcznie i na myśl o tym, że czeka mnie milion takich wieczorów z nim czuję się słabo. Ten człowiek się prawie nie odzywa. Przywłaszczył mnie sobie i nie wiem na co liczy, rozjebał mi życie i teraz udaje, że jesteśmy słodką parą na rocznicowej kolacji.
-Wiem, że nie jest tak jak sobie zaplanowałaś, ale jakąś część tradycji musimy zachować.-zagadał po czym sięgnął do marynarki po małe, czarne pudełeczko.
-Ines Fiore, wyjdziesz za mnie?- zapytał klękając. Dobrze, że byliśmy sami na tym dachu, bo przysięgam, to byłby już szczyt tragedii.
-Nie żebym miała wybór...wyjdę.-dodałam dość poważnie. Widziałam, że go denerwowałam, dziwiło mnie, że w ogóle dalej chce mnie poślubić. Wsunął jak na mój gust zbyt kiczowaty pierścionek na mój palec, po czym pociągnął mnie za rękę, bym wstała. Nie wierzę, że jeszcze całować się z nim muszę. Już się psychicznie na to przygotowałam, ale Luca zamiast tego złapał mnie pod rękę i wyprowadził z restauracji. Jechaliśmy już do domu. Całe szczęście, bo miałam już dość towarzystwa tego człowieka. Tak jak myślałam, nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem po drodze. Czuję, że to będzie najcichsze małżeństwo w całej Włoskiej historii.
-To cześć.-rzuciłam szybko wychodząc z samochodu. Myślałam nad podziękowaniem mu za wieczór, ale właściwie za co ja mu dziękować? Sam i sobie i mnie zgotował ten los.
-Do jutra, bella.-odpowiedział, po czym zamknęłam drzwi.
-Jak było?-zapytała mama, kiedy weszłam do domu.
-Oświadczył mi się.-rzuciłam z najsztuczniejszym uśmiechem jaki miałam w repertuarze.
-Ines, to nasza jedyna szansa.-znowu zaczynała.
-Nie rozumiesz, że wydajesz mnie za bandziora, niszczysz mi życie, zabierasz mi je dosłownie i liczysz, że ja po paru minutach wam wybaczę? Doceń, że to dla was robię i daj mi na razie święty spokój.
-Inaczej wszyscy bylibyśmy martwi.
-Moje życie i tak się już skończyło, więc tak jak mówię, doceń, że wy macie jeszcze szansę.

CZYTASZ
capo dei capi
RomansaŻycie Fioresów wisi na włosku, kiedy Elio Fiore, wplątany w układy z włoską mafią popełnia błąd. By się ratować musi spełnić żądania bezskrupułowego, młodego bossa, który jako zapłatę pragnie tylko jednego- ręki jego córki.