11.

182 10 15
                                    

"Szczęśliwe zakończenie to luksus na jaki może pozwolić sobie fikcja. Ludzie mają w zwyczaju z całego serca wierzyć w fikcję, żeby móc ignorować prawdę, której nie potrafią zaakceptować. Prawda jest dziwniejsza od fikcji, a to dlatego, że fikcja musi być prawdopodobna."- czytałam rano na tarasie następną książkę. Temat wydawał mi się dziwnie znajomy. Gdyby ktoś połroku temu powiedział mi, że tak będzie wyglądać moje życie, nie uwierzyłabym. Wszystko wydawałoby się fikcyjne.

-A panienka od rana tutaj?- zagadała Sofija podając mi kawę w dużym kubku.

-A co mam robić jak mój mąż znika na całe dnie Bóg wie gdzie i mnie tu zostawia? Oszaleć idzie.

-Może podziergaj?-próbowała mi pomóc gosposia.

-Przemyślę to, dziękuję.-uciełam rozmowę i patrzyłam na oddalającą się kobietę. Wszystko na Sycylii było nudne i nijakie. Dalej nie mogła pogodzić się z myślą, że już zawsze będę tu mieszkać. Jak na zawołanie zadzwonił mój telefon:

-Jak się czujesz?-zagadał Luca.

-A od kiedy ty dzwonisz i mnie o takie rzeczy pytasz?

-Możesz chociaż raz nie marudzić?-odpowiedział już mniej ochoczo.

-Wróciłeś ty w ogóle na noc?-zmieniłam temat.

-No wróciłem przecież.

-Dziwne, łóżko na to nie wskazywało.

-Podłogę też sprawdziłaś, bella?

-Aha.

-Co? Już się stęskniłaś? Dobrze wiedzieć.

-Nie dodawaj sobie.

-Mam dziś do załatwienia kilka spraw, nie wiem, czy wrócę na noc.-skwitował. Chyba gdzieś szedł bo coś przerywało.

-No spoko.-powiedziałam obojętnie.

-Wcześniej łóżko nie ruszone a teraz spoko? Co ty biedna poczniesz beze mnie.

-Dobra, bo ci już chyba sodówa do łba uderzyła, rozłączam się.-jak powiedziałam tak zrobiłam. Luca po drugiej stronie zdążył się tylko zaśmiać. Palant.

Dzień mijał nudno, uzupełniałam notatki z uczelni w ogrodzie do późnego popołudnia. Dopiero koło osiemnastej zadzwoniła moja przyjaciółka z Polski.

-Halo? No co ty Ines się nie odzywasz z tej makaroniarni w ogóle. Opowiadaj co słychać!

-Nie ma za bardzo o czym opowiadać. Ślub wzięłam, mieszkam teraz chuj wie gdzie z jakimś makaroniarzem.

Zapadła długa cisza.

-No dobra, a tak poważnie?-dopytała Maja.

-Maja, ja ci kurwa poważnie mówię. Ślub wzięłam.

-Pierdolisz.

-Chciałabym, zaraz ci wyślę dowody.-przesłałam przyjaciółce ślubne zdjęcia.

-Aha, no to mówię, że pierdolisz, a tak dokładnie to Włocha jakiegoś.

-Powiedzmy.

-No dobra, ale co się w ogóle stało? Ha nic nie rozumiem.-dopytywała.

Opowiedziałam jej po krótce, że poznałam fajnego faceta, znajomego ojca i tak się złożyło, było w gwiazdach zapisane, że muszę go poślubić teraz, zaraz. Pominęłam mniej legalne szczegóły tej historii, bo komu one były potrzebne?

-Czyli nie dzwoniłaś, bo z łóżka nie wychodzisz. Totalnie ci wybaczam.-piała podekscytowana dziewczyna.

-No tak po chuju bym powiedziała.

-Wiesz co, jakas dziwna jesteś. I ty i ta opowieść. Ja na trzeźwo tego nie zniosę. Przylecę tam do ciebie. Może być za tydzień w niedzielę?

-Pytasz jeszcze? Czekam. Wszystko ci opowiem jak się spotkamy. Kupię ci bilety i wyślę dziś na emaila.

-Przestań, sama se zapłacę. Nie wygłupiaj się.

-Maja, uwierz ze on nie zbiednieje jak ci bilet kupi. Jak dają to korzystaj. Do zobaczenia.-pożegnałam się.

-Skoro tak mówisz to tak musi być. To widzimy się za tydzień. Chociaż jak ty w miesiąc zdążyłaś ślub wziąć to ja nie wiem, czy ty za tydzień po rozwodzie nie będziesz.

-Pa, Maja.-uciełam już dzisiaj kolejną rozmowę, bo nie miałam siły więcej o tym makaroniarzu słuchać.

Około dwudziestej dostałam kolejny telefon. Ludzie dziś powariowali. Znowu Luca:

-Ubieraj się, zaraz Dominik  przyjedzie po ciebie, weź tylko najpotrzebniejsze rzeczy, szybko.

-Czemu?-zapytałam zdezorientowana. Dominik woził mnie rzadko, najczęściej był tylko z Luką.

-Bo tak mówię.

-Dopóki mi nie wytłumaczysz w dupę się możesz cmoknąć, a ja się nie będą pakować.

-Kurwa mać, Ines w domu jest niebezpiecznie, naprawdę się streszczaj, proszę. Uważaj na siebie, spotkamy się na miejscu.- skoro poprosił to naprawdę musiało być grubo. Teraz dla odmiany byłam przerażona. Szybko spakowałam byle co nie patrząc, co leci do walizki. Po chwili w sypialni pojawił się mężczyzna.

-Już kończę, za sekundę będę gotowa.-rzuciłam.

-Walizka ci się nie przyda.-usłyszałam za sobą obcego mężczyznę.

-Jak to przecież Luca mówił...-nie dokończyłam.

-Chuj mnie obchodzi co on mówił. Idziesz ze mną.-przerwał mu i pociągnął ze sobą.

Dominik nie zdążył dojechać.

capo dei capiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz