-Dzień dobry.-przywitałam się schodząc na dół by napić się porannej kawy.
-Jak się spało, bellisima?-ucałowała mnie mama.
-Na pewno lepiej niż wczoraj.
-Jedziemy z Marco na zakupy, tata jest w domu.- oznajmiła biorąc torebkę. Zatrzymała się jeszcze na chwilkę przy mnie zanim wyszła, posłała mi spojrzenie jakby pełne współczucia i sztuczny uśmiech. Nigdy wcześniej tak nie robiła, zbyt wiele rzeczy się tu zmieniło ostatnio. Próbując ignorować wydarzenia sprzed chwili wyszłam na balkon, by zjeść śniadanie na świeżym powietrzu. Jedynym urokiem Sycylii była tutejsza pogoda. Nie rekompensowała ona wszystkich minusów, ale jak już i tak nie miałam tu szczęścia, to chociaż pogodą mogłam się nacieszyć.
-Ines, musimy porozmawiać.-szybko w progu stanął tata. Wyglądał jakby nie spał całą noc.
-Co się stało?
-Był u nas rano Luca.
-I jak?-zachowanie ojca coraz bardziej mnie stresowało.
-Dostaliśmy szansę na przeżycie i uregulowanie rachunków.
-To chyba dobrze?-dopytałam niepewnie.
-Zostaniesz żoną Luki.
-Co?-zamurowało mnie.
-Wyjdziesz za niego, Ines.
-Nie wierzę, że próbujesz mnie sprzedać jakiemuś gangusowi! Wybij to sobie z główy!-nie wierzyłam w to, co się dzieje.
-Jeżeli go nie poślubisz to nas zabije. Myślisz, że nie próbowałem negocjacji? Gdyby było inne wyjście to nie kazał bym ci tego robić, to koszmar, ale tylko tak da nam spokój.-irytował się ojciec.
-Tato, ja nie mogę, nie chcę, nie możecie mnie zmusić.-błagałam.
-Ines, od tego zależy los twojej rodziny. Nie zawsze mamy wybór.
-Nie zrobię tego.
-Zrobisz. Jutro ślub. Lepiej nic nie próbuj, bo nas zabiją.
-Nie wyjdę za niego.-oznajmiłam twardo.
-Czego nie zrobisz, kochanie?- stanął w drzwiach Luca.
-Nie wyjdę za ciebie.-szepnęłam coraz bardziej przerażona.
Mężczyzna jednym ruchem znalazł się na końcu balkonu i przycisnął mnie swoim ciałem do balustrady.
-Co ty wyprawiasz?- wydusiłam, ale nie odpowiedział. Zamiast tego wyciągnął pistolet i przejechał nim od mojego kolana aż do biodra wkładając zimną broń pod moją sukienkę. Bałam się ruszyć, a on nie odrywał ode mnie wzroku. Jego spojrzenie paliło moją skórę. Nienawidziłam go.
-Pięknie pani wygląda. Pani Forucci...-szepnął prosto w moje ucho, po czym ucałował zaróżowione z gniewu policzki dalej przyciskając broń do mojej nogi. Sekundę później był już w środku budynku razem z moim ojcem. Nie docierało do mnie to, co słyszałam, przyjechałam tu, pomogłam im, a teraz chcieli mnie tak po prostu oddać jakiemuś gangusowi? To nie był osiemnasty wiek, nie mieli prawa. Czemu on w ogóle chciał mnie poślubić? Rozmawiałam z nim może dziesięć minut w całym moim życiu. Nie zostawię tak tego, tu chodzi o całe moje życie.
-Tato!-Zawołałam widząc jak ubiera kurtkę.-Gdzie ty idziesz? Czemu mnie zostawiasz?
-Musisz porozmawiać z Luką. Proszę cię Ines, rób co każe. Jest u góry, w twoim pokoju. Jak tylko znajdę wyjście z tego to cię od niego zabiorę. On ci nie zrobi krzywdy. Pamiętaj czemu to robisz.-rzucił i wyszedł zostawiając mnie w domu samą z szaleńcem, który morduje ludzi. Bosko.
-Luca!-krzyknęłam idąc do pokoju. Byłam wściekła, nie obchodziło mnie w tym momencie, czy mnie zabije. Zastałam go siedzącego na moim łóżko. Jak zwykle się na mnie gapił.
-Co ty wymyśliłeś?! Ślub?! My się nie znamy!
-Mogę zapakować kulkę w łeb twojej rodzinie, albo jutro grzecznie za mnie wyjdziesz. Masz wybór, natale.
-Jak ty to sobie wyobrażasz?-na moje pytanie mężczyzna wstał i podszedł bliżej mnie. Znowu ładnie pachniał.
-Ubierzesz się ładnie, zabiorę cię na kolacje, w tym czasie moi ludzie spakują twoje rzeczy. Natomiast jutro, Ines-zaczął gładząc dłonią moje gołe ramię.-jutro przyjadą do ciebie ludzie, wyszykują cię na ślub, wyjdziesz za mnie i zabiorę cię do domu.-skończył wpatrując się w moje usta. Nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam co, nie mogłam się z nim kłócić, bo jakby się zdenerwował, mógłby zmienić zdanie i nas wszystkich zabić. Mój los był przesądzony.
-Przyjadę po ciebie o dwudziestej, trochę uśmiechu, bella, jutro najpiękniejszy dzień twojego życia.-zażartował, na co przewróciłam oczami. Widziałam, że mu się to nie podobało, ale postanowił nie komentować.
Dopiero o dwudziestej moja rodzina wróciła do domu. Tchórze. Ratowałam im dupy, a oni nawet nie byli tu, by mnie wspierać.
-Ines? Możemy pogadać?- zagadała niepewnie mama.
-Nie-rzuciłam, ale chyba nie spodziewali się takiej odpowiedzi, bo zaniemówili.-przepraszam was, ale idę na spotkanie z nieznajomym gangusem, który jutro będzie moim mężem.-dobiłam sytuację po czym wyszłam z domu, gdzie już czekał na mnie Luca.
![](https://img.wattpad.com/cover/282404634-288-k640285.jpg)
CZYTASZ
capo dei capi
RomantizmŻycie Fioresów wisi na włosku, kiedy Elio Fiore, wplątany w układy z włoską mafią popełnia błąd. By się ratować musi spełnić żądania bezskrupułowego, młodego bossa, który jako zapłatę pragnie tylko jednego- ręki jego córki.