12.

183 9 3
                                    

-No i co ja tu robię?-zapytałam siedząc na krześle w jakimś domu. Nie jechaliśmy długo, nic złego mi się nie stało.

-Jesteś kartą przetargową, żeby twój mąż mądrze decydował.

-Słabo z waszej strony jak jedyne, co na niego macie to porwanie jego żony.

-Ja zamiast gadać tyle uzbroiłbym się w cierpliwość na twoim miejscu. Nie wiadomo na ile czasu zaszczycisz nas swoją obecnością.- powiedział i wyszedł. Został ze mną tylko jego ochroniarz. Na szczęście nie musiałam z nim rozmawiać, bo zaczął coś czytać, więc po prostu siedziałam i gapiłam się w ścianę. Nie minęło jednak dużo czasu, gdy zaproponował mi swoją gazetę. Wolałam gapić się w ścianę niż czytać coś po włosku, więc odmówiłam.
Minęły chyba z dwie godziny, kiedy wrócił pierwszy mężczyzna.

-Jak się czujesz?

-Nudno.

-Twojemu mężowi chyba na tobie zależy, bo niedługo po ciebie przyjedzie. Myślałem, że zagościsz u nas na noc.-zaśmiał się.

-Coś czuję, że pańska żona raczej szczęścia z panem nie ma.

-Nie ma żony, nie ma problemu.-rzucił niewzruszony.

-A no tak, mogłam się domyślić.-odpowiedziałam i wróciłam do patrzenia w pustą przestrzeń.

Mężczyzna poprosił ochroniarza na bok i zaczęli coś szeptać po włosku, ale ani nie rozumiałam ani nawet nie próbowałam zrozumieć co mówią.

Po kilkunastu minutach w salonie pojawił się Luca z dwoma ochroniarzami i jakimś dość podobnym do siebie mężczyzną.

-Właśnie opowiadałem twojej przecudownej żonie jakie ma szczęście, że cię ma.-zagadał sztucznie mój porywacz.

Widziałam jak Luca zaczyna się coraz bardziej denerwować. Jednak starał się to ukrywać. Nie odpowiedział nic, podszedł tylko do mnie, złapał mnie za rękę i po obejrzeniu dokładnie w końcu wyprowadził z domu. Wychodząc rzucił jeszcze tylko coś w stylu 'to cię w końcu zgubi' do mężczyzny i poszliśmy do samochodu.

-Nic ci się nie stało?-zapytał od razu.

-Poza całkowitym wynudzeniem zupełnie nic.

-Jak to się stało w ogóle?

-Wszedł do domu i kazał mi iść z nim, nic szczególnego. To znaczy, jeśli pomijamy fakt, że w ogóle ktoś wchodzi do mnie do domu i mnie gdzieś wyciąga.

-Przyjechałem tak szybko jak mogłem, to się nie powtórzy.

-Widzisz, ten typ myślał, że będziesz jutro.

-W życiu bym cię tam na noc nie zostawił.

-Skoro tak twierdzisz.-odpowiedziałam zupełnie nie przekonana.

Mężczyzna tylko spojrzał na mnie jak zwykle i odetchnął głęboko. Zamknął oczy jakby się nad czymś zastanawiał, pochylił się, wplótł dłoń w moje włosy delikatnie popychając moją głowę w jego stronę. Przygniótł moje wargi swoimi w miękkim pocałunku. Nie byłam na to przygotowana, ale instynktownie odwzajemniłam jego ruchy, nie chciałam żeby przestawał. Pocałunek był długi, ale delikatny. Kiedy w końcu Luca odsunął się od moich ust powiedzial tylko, że się o mnie martwił. Po tym odpalił samochód i zabrał nas do domu.

Pierwszy raz poczułam, że nie odpowiada mi cisza w trakcie jazdy, więc po paru minutach zagadałam:

-Jeden z tych gości był do ciebie podobny.

-Mój kuzyn.

-Nie widziałam go na naszym weselu.

-Nie było go, kiedyś się poznacie.

-A co z tymi ludźmi? Zrobiłeś jak ci kazali?

-A co mi kazali?-spojrzał na mnie pierwszy raz w tej rozmowie.

-No nie wiem co, mówili tylko że chcą cię do czegoś przekonać.

-Nie martw się tym.

-Serio? Przecież już jestem w to wciągnięta, to co za różnica.

-W to nie będziesz. Bez dyskusji.

Jak bez dyskusji, to bez dyskusji, tym bardziej, że mieliśmy za sobą ładną chwilę i szkoda to było zaprzepaszczać następną kłótnią.

-Dzwonił dziś do ciebie jakiś numer z Polski.-zmienił temat.

-Tak, mój chłopak.

-Twój, kurwa kto? Bo się chyba przesłyszałem.

-Mój chłopak. No co? Przecież nigdy nie pytałeś czy kogoś mam w Polsce.

-Bo nie masz.

-Widzisz, jak to mówimy w Polsce, nie bądź taki szybki Bill.- oczywiście, że nikogo nie miałam, ale minęła mi ochota na niekłócenie się z nim, a to była świetna okazja.

-W takim razie jutro lecimy do Polski i z nim zerwiesz.

-A co jak nie chcę z nim zrywać?

-To go zabiję.

-A później mnie?

Nie odpowiedział. Wystukał tylko czyjś numer i odezwał się, gdy po drugiej stronie ktoś odebrał:

-Pablo, potrzebuje na jutro rano dwa bilety do Polski.

-O matko! Ty jesteś chory! To była moja koleżanka, co ty odstawiasz!?- zaczęłam widząc, że nie żartował. Mężczyzna rozłączył się i uśmiechnął.

-Wiem, że to była twoja koleżanka. Oddzwoniłem na ten numer. Bardzo miła dziewczyna, słyszałem, że do nas wpadnie?

-To jak wszystko wiesz, to po co mnie pytasz?

-Właśnie po to żeby zobaczyć, co wymyślisz tym razem.

-No to jak już wszystko wiesz, to wiesz też że musimy jej kupić bilety, sama zaproponowałam.

-Już jej wysłałem, wszystko jest załatwione.-zakończył rozmowę i wysiadł z samochodu.

Dobry był, potrafił w tym samym czasie po mnie przyjechać, załatwić sprawy z jakimś gangusem i jeszcze kupić lot dla Majki. Czasem mi imponował.

W domu od razu obydwoje poszliśmy do sypialni. Po kilkunastu minutach byliśmy gotowi iść spać, dochodziła trzecia nad ranem, więc niespecjalnie dziwiło mnie nasze zmęczenie.
Luca objął mnie w talii i przysunął się bliżej.

-Wiesz, że naprawdę bym go zabił?-szepnął.

-Głupi jesteś.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą i zasnęłam.

capo dei capiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz