-No i co ja tu robię?-zapytałam siedząc na krześle w jakimś domu. Nie jechaliśmy długo, nic złego mi się nie stało.
-Jesteś kartą przetargową, żeby twój mąż mądrze decydował.
-Słabo z waszej strony jak jedyne, co na niego macie to porwanie jego żony.
-Ja zamiast gadać tyle uzbroiłbym się w cierpliwość na twoim miejscu. Nie wiadomo na ile czasu zaszczycisz nas swoją obecnością.- powiedział i wyszedł. Został ze mną tylko jego ochroniarz. Na szczęście nie musiałam z nim rozmawiać, bo zaczął coś czytać, więc po prostu siedziałam i gapiłam się w ścianę. Nie minęło jednak dużo czasu, gdy zaproponował mi swoją gazetę. Wolałam gapić się w ścianę niż czytać coś po włosku, więc odmówiłam.
Minęły chyba z dwie godziny, kiedy wrócił pierwszy mężczyzna.-Jak się czujesz?
-Nudno.
-Twojemu mężowi chyba na tobie zależy, bo niedługo po ciebie przyjedzie. Myślałem, że zagościsz u nas na noc.-zaśmiał się.
-Coś czuję, że pańska żona raczej szczęścia z panem nie ma.
-Nie ma żony, nie ma problemu.-rzucił niewzruszony.
-A no tak, mogłam się domyślić.-odpowiedziałam i wróciłam do patrzenia w pustą przestrzeń.
Mężczyzna poprosił ochroniarza na bok i zaczęli coś szeptać po włosku, ale ani nie rozumiałam ani nawet nie próbowałam zrozumieć co mówią.
Po kilkunastu minutach w salonie pojawił się Luca z dwoma ochroniarzami i jakimś dość podobnym do siebie mężczyzną.
-Właśnie opowiadałem twojej przecudownej żonie jakie ma szczęście, że cię ma.-zagadał sztucznie mój porywacz.
Widziałam jak Luca zaczyna się coraz bardziej denerwować. Jednak starał się to ukrywać. Nie odpowiedział nic, podszedł tylko do mnie, złapał mnie za rękę i po obejrzeniu dokładnie w końcu wyprowadził z domu. Wychodząc rzucił jeszcze tylko coś w stylu 'to cię w końcu zgubi' do mężczyzny i poszliśmy do samochodu.
-Nic ci się nie stało?-zapytał od razu.
-Poza całkowitym wynudzeniem zupełnie nic.
-Jak to się stało w ogóle?
-Wszedł do domu i kazał mi iść z nim, nic szczególnego. To znaczy, jeśli pomijamy fakt, że w ogóle ktoś wchodzi do mnie do domu i mnie gdzieś wyciąga.
-Przyjechałem tak szybko jak mogłem, to się nie powtórzy.
-Widzisz, ten typ myślał, że będziesz jutro.
-W życiu bym cię tam na noc nie zostawił.
-Skoro tak twierdzisz.-odpowiedziałam zupełnie nie przekonana.
Mężczyzna tylko spojrzał na mnie jak zwykle i odetchnął głęboko. Zamknął oczy jakby się nad czymś zastanawiał, pochylił się, wplótł dłoń w moje włosy delikatnie popychając moją głowę w jego stronę. Przygniótł moje wargi swoimi w miękkim pocałunku. Nie byłam na to przygotowana, ale instynktownie odwzajemniłam jego ruchy, nie chciałam żeby przestawał. Pocałunek był długi, ale delikatny. Kiedy w końcu Luca odsunął się od moich ust powiedzial tylko, że się o mnie martwił. Po tym odpalił samochód i zabrał nas do domu.
Pierwszy raz poczułam, że nie odpowiada mi cisza w trakcie jazdy, więc po paru minutach zagadałam:
-Jeden z tych gości był do ciebie podobny.
-Mój kuzyn.
-Nie widziałam go na naszym weselu.
-Nie było go, kiedyś się poznacie.
-A co z tymi ludźmi? Zrobiłeś jak ci kazali?
-A co mi kazali?-spojrzał na mnie pierwszy raz w tej rozmowie.
-No nie wiem co, mówili tylko że chcą cię do czegoś przekonać.
-Nie martw się tym.
-Serio? Przecież już jestem w to wciągnięta, to co za różnica.
-W to nie będziesz. Bez dyskusji.
Jak bez dyskusji, to bez dyskusji, tym bardziej, że mieliśmy za sobą ładną chwilę i szkoda to było zaprzepaszczać następną kłótnią.
-Dzwonił dziś do ciebie jakiś numer z Polski.-zmienił temat.
-Tak, mój chłopak.
-Twój, kurwa kto? Bo się chyba przesłyszałem.
-Mój chłopak. No co? Przecież nigdy nie pytałeś czy kogoś mam w Polsce.
-Bo nie masz.
-Widzisz, jak to mówimy w Polsce, nie bądź taki szybki Bill.- oczywiście, że nikogo nie miałam, ale minęła mi ochota na niekłócenie się z nim, a to była świetna okazja.
-W takim razie jutro lecimy do Polski i z nim zerwiesz.
-A co jak nie chcę z nim zrywać?
-To go zabiję.
-A później mnie?
Nie odpowiedział. Wystukał tylko czyjś numer i odezwał się, gdy po drugiej stronie ktoś odebrał:
-Pablo, potrzebuje na jutro rano dwa bilety do Polski.
-O matko! Ty jesteś chory! To była moja koleżanka, co ty odstawiasz!?- zaczęłam widząc, że nie żartował. Mężczyzna rozłączył się i uśmiechnął.
-Wiem, że to była twoja koleżanka. Oddzwoniłem na ten numer. Bardzo miła dziewczyna, słyszałem, że do nas wpadnie?
-To jak wszystko wiesz, to po co mnie pytasz?
-Właśnie po to żeby zobaczyć, co wymyślisz tym razem.
-No to jak już wszystko wiesz, to wiesz też że musimy jej kupić bilety, sama zaproponowałam.
-Już jej wysłałem, wszystko jest załatwione.-zakończył rozmowę i wysiadł z samochodu.
Dobry był, potrafił w tym samym czasie po mnie przyjechać, załatwić sprawy z jakimś gangusem i jeszcze kupić lot dla Majki. Czasem mi imponował.
W domu od razu obydwoje poszliśmy do sypialni. Po kilkunastu minutach byliśmy gotowi iść spać, dochodziła trzecia nad ranem, więc niespecjalnie dziwiło mnie nasze zmęczenie.
Luca objął mnie w talii i przysunął się bliżej.-Wiesz, że naprawdę bym go zabił?-szepnął.
-Głupi jesteś.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą i zasnęłam.

CZYTASZ
capo dei capi
RomanceŻycie Fioresów wisi na włosku, kiedy Elio Fiore, wplątany w układy z włoską mafią popełnia błąd. By się ratować musi spełnić żądania bezskrupułowego, młodego bossa, który jako zapłatę pragnie tylko jednego- ręki jego córki.