8.

238 8 4
                                    

Chwilę był miły i zapomniałam kim naprawdę jest. Stanęłam przed lustrem w damskiej toalecie i zaczęłam zastanawiać się ile minie czasu aż mnie zabije. W co ja się wjebałam? Jeszcze miesiąc temu myśląc o przyszłym mężu nigdy nie przyszło mi do głowy, że będzie mi grozić pistoletem w restauracji.
Po minucie spokoju rozległo się pukanie.
Boże, aż taka kolejka się tam zrobiła? Otarłam twarz i szybko otworzyłam drzwi żeby zwolnić toaletę. Niestety, w drzwiach nie pojawiła się prawie sikająca w majtki kobieta, tylko mój mąż. Nie domyśliłam się takiego obrotu sprawy. Wepchnął się do środka i zamknął drzwi.
Oparłam się o umywalkę i czekałam aż się odezwie.

-Myślisz, że mi to sprawia przyjemność? Nie rozumiesz, że czasami nie możesz zachowywać się jak księżniczka? To są poważne sprawy, myślisz, że jak ja mogę cię zabić to nikt nie może zabić mnie? Tu chodzi o dużo więcej niż twoje gierki.

-Przepraszam.-wyszeptałam tylko, bo nie było sensu się kłócić. Chyba był w szoku, bo na chwilę wypadł z rytmu i nie wiedział co odpowiedzieć, ewidentnie był gotowy na kłótnie.

-Chodź, musimy się pożegnać, wrócimy do tego w domu.- zakończył i wyprowadził mnie z łazienki trzymając za rękę.

Pożegnaliśmy się dość szybko i znowu siedzieliśmy w samochodzie. Znowu w ciszy. Tym razem droga była prawdziwą męką. W domu od razu skierowałam się do łazienki, zmyć z siebie wspomnienia tego wieczoru i udać się do łóżka. A raczej na podłogę-trudno, najwyżej mnie zabije.
Po dziesięciu minutach on także wyszedł z łazienki i spojrzał na moje prowizoryczne łóżko z podłogi.

-Wracaj Ines na łóżko, ja dziś prześpię się na podłodze.

-Nie trzeba.

-W takim razie żadne z nas nie będzie tam spać.- powiedział z rezygnacją i położył się na ziemi po drugiej stronie łóżka. Był przygnębiony. Czyżby jednak ruszyło go to, co zrobił?
Jasne...
Doceniłam, że spał na podłodze, bo po chwili było mi tak zimno, że przeszłam na łóżko. Gdy się obudziłam jak zwykle go już nie było.

Nie wrócił też na kolację.

Ani na śniadanie.

Nie pytałam o nic Sofiji, ale zaczęło mnie to zastanawiać, czyżby się już znudził zabawą w dom?

W końcu, pierwszy raz od kiedy mieszkam z Luką zadzwoniła do mnie matka. Pytała jak tam, zachowywała się jakby to małżeństwo zawarło się w zupełnie innych okolicznościach. Rozmowa z nią była straszna, jedyne, co z niej dobrego wynikło to to, że przyjechał do mnie młodszy brat i razem spędziliśmy dzień. Od dobrych kilku lat nie byłam już tak blisko z rodziną, ale wiedziałam, że ostatnie wydarzenia przelały szalę.

***
Minęło pięć dni od kiedy nie widziałam Luki. W końcu postanowiłam zapytać gosposi o co chodzi.

-A Luca się przeprowadził?-zagadałam przy śniadaniu.

-Wróci niebawem, panienko.

-Gdzie on jest?

-To na pewno Pan sam pani wszystko powie. Ja nie mogę.

-W porządku. Będę dziś późno, idę na zakupy.

capo dei capiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz