-Pojedziemy dziś na obiad z moją mamą. Poznacie się.
-Już się poznałyśmy na ślubie.
-Ines, denerwujesz mnie od rana. Ubierz sukienkę jakąś i za 15minut wyjeżdżamy.
-Czemu sukienkę?
-Bo podobasz mi się w nich.- rzucił jakby nigdy nic i wyszedł z sypialni. Rzeczywiście po kilku minutach, gdy zeszłam na dół stał już gotowy do wyjścia. Chciałabym żeby szybciej mi mówił o naszych planach niż parę minut przed.
Znowu jechaliśmy sami. Luca wyglądał na spiętego.
-Co? Pierwszy raz cię widzę zestresowanego.
-Nie jestem zestresowany, bella.
-Jasne, tak mi wmawiaj.- Ja w głębi duszy bardzo się stresowałam.
-Ines, proszę. Tylko bez numerów tam.
Wysiedliśmy przed dużym domem z pięknym ogrodem. Ludzie na Sycylii mieli to do siebie, że ich ogrody zawsze były piękne i kolorowe.
-Witajcie kochani!- powitała nas melodyjnym głosem mama Luki. -Tak miło, że wpadliście.-kontynuowała.
-Witaj mamo.- ucałował ją Luca po czym podeszła do mnie. Mnie również wycałowała. Odnosiłam się do niej per mama mimo, że było to dla mnie niekomfortowe, ale wiedziałam, że nie mam innej opcji, wręcz bym ją obraziła.
Większość obiadu szła bardzo dobrze, rozmawialiśmy o niczym specjalnym, jego mama zadawała mi dużo pytań o mnie, ale żadnego o to jak się poznaliśmy ani jak doszło do ślubu. Już czekaliśmy na deser, więc cieszyłam się, że najbardziej stresujące do tej pory zadanie zbliża się do końca.
-A kiedy dacie mi wnuki cari ?- wielu zdań wypowiadanych przez teściową dziś nie rozumiałam, bo mówiła bardzo szybko i często używała nieznanych mi słów, więc Luca musiał niekiedy robić za tłumacza. Jak na złość, to zdanie akurat zrozumiałam. I znowu jak na złość i matka i syn wpatrywali się we mnie.
-Mamy z Luką na razie inne priorytety, jesteśmy jeszcze młodzi, chcemy się lepiej poznać, pożyć we dwójkę, zostały mi dwa lata studiów...- zaczęłam się w stresie tłumaczyć. Starsza kobieta tylko spojrzała na mnie i zwróciła się do swojego syna:
-Inne priorytety? Co ona gada? Chyba nie po to się żeniłeś żeby teraz nie dać mi wnuków. Synu, byłam wystarczająco cierpliwa.- nie wiedziałam, co mam na to odpowiedzieć, z jednej strony się jej nie dziwiłam, jedyny dziedzic, a z drugiej niepotrzebnie się wtrącała. Luca tylko spojrzał na nią i uśmiechnął się z politowaniem. Szepnął coś o późniejszej rozmowie i zmienił temat, chociaż jego mama nie była zainteresowana dalszą rozmową. Atmosfera zrobiła się napięta, więc dość szybko zwinęliśmy się do domu. W samochodzie jak zwykle nastała krępująca cisza. Uznałam, że to co się wydarzyło warto jednak przedyskutować:
-Możesz mi wytłumaczyć o co tam chodziło?
-O nic, mama jak każda inna, martwi się.
-Znamy się miesiąc i już mamy mieć dziecko? Jak ona to sobie wyobraża? Nie ma w ogóle mowy na żadne dzieci.- denerwowałam się.
-Nie chciałabyś mieć dzieci?- zapytał, ale nie wydawał się zainteresowany odpowiedzią.
-Przez najbliższe dwa, trzy lata na pewno nie.
-To na pewno nie wchodzi w grę.
-Słucham?! Ty się słyszysz w ogóle? Ja mam studia na głowie, za młoda jestem i z kim ja mam je niby mieć? Z tobą? My się nie znamy!- wybuchałam coraz bardziej. Luca nic nie odpowiedział, zacisnął tylko ręce na kierownicy i patrzył przed siebie. Po kilku minutach jednak odpowiedział:
-Posłuchaj, nie stresuj się tym teraz. Jeszcze cię nawet nie dotknąłem, a ty już o dzieciach mówisz. Uwierz mi, że jak już pozwolisz mi się przelecieć, to sama mnie o te dzieci będziesz błagać.- rzucił powoli i wjechaliśmy na posesję. Nie wiedziałam jak zwykle, co powiedzieć, całkowicie mnie zatkało. Rozumiałam, że robi się coraz bardziej pewny siebie, ale takie teksty mu się nie zdarzały. Odchrząknęłam tylko coś o tym, że mi się nie wydaje, a on uśmiechnął się, bo wiedział, że mnie zawstydził.
Od razu udałam się do sypialni, żeby nie musieć oglądać swojego męża. Nienawidziłam się za to, że jego durny tekst spowodował motylki w moim brzuchu. Zaczęłam czytać książkę i po paru godzinach w końcu przyszedł.
-Bambino, szykuj się, zaraz wpadną moi ważni klienci na drinka.- rzucił, zdjął bawełnianą bluzkę i podszedł do szafy. Szukał koszuli. Miał śliczne, szerokie plecy.
-Wiem, że patrzysz.- jakby czytał mi w myślach i wszedł do łazienki. Zdecydowanie był dziś w dobrym humorze.
Ubrałam się w miarę przyzwoicie i gdy zeszłam na dół nasza gosposia szykowała wszystko na stole. Po paru minutach zjawiło się dwóch mężczyzn, oboje w garniturach. Wyglądali na poważnych, ale powitali mnie ciepło. Razem z Luką usiedliśmy po jednej stronie stołu a Marco i Daniel, jak się okazało, po drugiej. Mężczyźni byli bardzo serdeczni. Cała trójka rozmawiała głównie o interesach, o których nie miałam pojęcia. Dziwiłam się, że Luca mówi o tym przy mnie, ale w końcu byłam jego żoną. Tempo picia przy stole było dla mnie zdecydowanie za szybkie i już po dwóch godzinach jedyne o czym myślałam, to ciepłe łóżko.
-Przepraszam was, ale pójdę się już położyć. Miło było poznać.-pożegnałam się i wstałam od stołu. Luca widząc, że nie idzie mi to tak dobrze jak zwykle postanowił mnie odprowadzić. Szliśmy po schodach pod rękę.
-Dobrze się czujesz? Blada się zrobiłaś.
-Dobrze, możesz wracać.
-Chcesz wody?
-Nie, położę się i będzie okej.
Luca przyjrzał mi się dokładnie żeby ocenić, czy nie kłamię. Moja odpowiedz musiała go usatysfakcjonować, bo wrócił do gości. Nie słyszałam, czy później położył się do łóżka, bo obudziłam się
Przed dziewiątą i jego część łóżka była zimna, a prześcieradło nienagannie, prosto rozłożone.
CZYTASZ
capo dei capi
RomansaŻycie Fioresów wisi na włosku, kiedy Elio Fiore, wplątany w układy z włoską mafią popełnia błąd. By się ratować musi spełnić żądania bezskrupułowego, młodego bossa, który jako zapłatę pragnie tylko jednego- ręki jego córki.