Rozdział 4

439 14 0
                                    

Pov: Szymon

Moja wataha jest jedną z najpotężniejszych. Zaraz za nami są Białe Księżyce, oni są równie mocni. Nie dawno Alfa z tej watahy zaproponował mi połączenie sił. Pomysł nie był głupi. Razem moglibyśmy stworzyć coś niepokonanego. Tylko to wymaga dużo papierkowej roboty, na którą dzisiaj nie mam już siły. Cały dzień siedzę w tych czterech ścianach i niby jak mam poznać Lunę dla tego stada? Fakt mam 27 lat nie jestem jeszcze taki stary, ale chciałbym mieć już małego wilczka, który w razie czego mnie zastąpi.

Przekładam ostatnie papiery, gdy w ręce trafia mi zdjęcie Huberta. Moje oczy stają się czarne jak noc. Nienawidzę go, to on zabił mojego jedynego brata. Jeśli bym mógł rozszarpałbym mu szyję zębami. Niestety Hubert jest Alfą najpotężniejszej watahy jaka istnieje na ziemi. Ma około 10 tyś ludzi, a jego dom jest pilnie strzeżony przez straże. Potrzeba naprawdę solidnego planu, aby się tam dostać. Współczuję jego mate. Hubert jest nieprzewidywalny i chory. Robi straszne rzeczy ludziom. Biedna dziewczyna pewnie tylko cierpi. Z tą myślą odkładam wszystkie papiery na bok. Pora się wyluzować. Pomyślałem, że pójdę do klubu. Lubię się w ten sposób odstresowywać, a może przy okazji zaliczę jakąś chętną panienkę. Niestety mój najlepszy przyjaciel Harry musiał pilnie wyjechać na granicę, a tak poszedłby ze mną, on lubi takie klimaty.

Poszedłem do łazienki i od razu zdjąłem z siebie ciasny garnitur. Nienawidzę ich wolę luźniejsze ubrania. Wszedłem pod prysznic i zacząłem mydlić całe swoje ciało. W ten sposób wraz z gorącą wodą nadeszła chwila ukojenia.po prysznicu ubrałem jeansy i czarną koszulę. Włosy pozostawiłem w artystycznym nieładzie. Wziąłem kluczyki od mojego BMW i ruszyłem w drogę. Podróż minęła szybko. Przed klubem ustawiła się ogromna kolejka dzieciaków czekających, aż ktoś je wpuści. Ominąłem ich i ruszyłem do środka. Jako właściciel tego klubu mogę sobie na to pozwolić. Wybrałem stolik wysunięty najdalej od wszystkich. Stąd miałem idealny widok na bar. Zamówiłem sobie drinka bezalkoholowego, bo w końcu jestem samochodem. Siedziałem tak i popijałem drinki, a wokół siebie widziałem pijane nastolatki śliniące się na mój widok. Już miałem pójść z jedną do łazienki na szybki numerek, gdy ujrzałem ją. Anioł w ludzkiej postaci. Idealne, długie włosy, figura niczym nie przypominająca tych wieszaków na ubrania, a ten zapach? Cudowny, kwiatowy. Mój wilk zawył ze szczęścia.

Przyszła do klubu z koleżanką i od razu skierowały się do baru. Siedziałem i obserwowałem mojego cukiereczka. Po paru drinkach dziewczyny poszły tańczyć. Widziałem jak jej ciało faluje w rytm muzyki. Gdy zeszły z parkietu widziałem, jak jej koleżanka szepcze jej coś do ucha, a ta ani drgnie. Dziewczyny dość szybko opróżniały zawartość szklanek. Po paru godzinach przeglądania się im wyszedłem na dwór zapalić. Było około 2 w nocy i rzeźkie powietrze uderzyło w moją twarz. Mimo, że nic nie piłem czułem się jakiś przymulony. Stałem oparty o samochód z papierosem w dłoniach, gdy ujrzałem ją. Szła nieporadnie w wysokich butach, co chwile się potykając. W końcu całkowicie je zdjęła. Podtrzymywały się nawzajem, jak dwie małe dziewczynki chichocząc przy tym. Nie wytrzymałem, podszedłem do nich i powiedziałem:

- Może wam pomóc dziewczynki?

Obie spojrzały na mnie jak na wariata i zaczęły coś między sobą szeptać.

- Nie, dzięki poradzimy sobie.

Mhm na pewno poradzicie patrząc na wasz stan pomyślałem.

- Takie małe dziewczynki nie powinny chodzić same po nocy - kontynuowałem

I wtedy moja dziewczynka zaczęła na mnie krzyczeć. Rozumiecie? Ona zaczęła na mnie krzyczeć. A miałem ją za taką spokojną.

-Słuchaj no Ty góro mięsa, odwal się od nas bo pożałujesz.

Nie dość, że na mnie krzyczy, obraża to jeszcze grozi. Oj dostaniesz karę maleńka. Ale skoro chcesz grać w tę grę to proszę bardzo.

- Ojej, no i co mi zrobisz cukiereczku? - powiedziałem

Moja piękna zamyśliła się na chwilę, po czym zaczęła coś mówić na ucho koleżance. Obie spojrzały na siebie dziwnie, a mój kwiatuszek zaczął się cofać. Odeszła na kilka kroków, a ja poczułem leki ból głowy. Ona mnie uderzyła, i to w dodatku butem. Już chciałem coś powiedzieć, gdy nagle one tak po prostu zaczęły uciekać. Oj nie ujdzie Ci to płazem cukiereczku. Nikt nigdy jeszcze nie uderzył Alfy. Dziewczyny podbiegły do taksówki. Gdy wsiadały udało mi się powiedzieć tylko:

- Jeszcze się spotkamy cukiereczku

Po powrocie do domu opadłem ciężko na kanapę w whisky w ręku. Ta mała mi kogoś przypominała, tylko nie za bardzo wiedziałem kogo. Tak! Chyba wiem. To jej zdjęcia widziałem w gabinecie Alfreda, pewnie to jego córka. W mojej głowie narodził się plan. Skoro staruszek chce połączyć stada, jego córeczka musi w tym pomóc. Z tą myślą położyłem się spać.

Rano wykonałem telefon do Alfreda i opowiedziałem mu o wyczynach jego córki. Zachowałem się trochę jak konfident, ale wierzę, że ojciec pogada z nią o jej zachowaniu, a może nawet i ja coś na tym ugram.

Umówiliśmy się wieczorem na spotkanie, żeby porozmawiać o połączeniu watah. Dzień minął mi dość szybko. Przed wieczorem poszedłem pod prysznic, ubrałem garnitur. Przy mojej księżniczce muszę jakoś wyglądać. Ruszyłem w drogę do mojego cukiereczka. Po około 15 minutach byłem u niej pod domem. Wziąłem ze sobą dwóch moich ochroniarzy na wypadek, gdyby Alfred coś kombinował. Nie ufam mu tak do końca. Udałem się do gabinetu, gdzie czekał już na mnie.

- Witaj przyjacielu - rzekł

- Witaj.

- Bardzo chciałem Cię przeprosić za zachowanie mojej córki, wiesz była pijana.

- Alfredzie spokojnie, myślę że to Twoja córka powinna przepraszać za swoje zachowanie.

- Ależ naturalnie Szymonie, pójdziecie jutro do restauracji, a Katy Cię stosownie przeprosi.

Ta, stosownie prychnąłem w myślach. Zajęliśmy się warunkami tworzenia wspólnego stada, gdy do gabinetu weszła mała istotka. Ubrana w zwykły dres, gdzie ja musiałem cisnąć się w tym okropnym garniturze. Podszedłem do niej i ucałowałem jej dłoń.

- Witaj,jestem Szymon - powiedziałem

- Katy, a sory Ty już wszystko o mnie wiesz

Czyli tatusiek przeprowadził z nią stosowną rozmowę.

- Katy! - usłyszałem głos Alfreda.

- No co? Na pewno nie będę dla niego miła.

Pyskata i jeszcze przewraca oczami, oj złotko nie rób tak. Postanowiłem udawać dobrego.

- Spokojnie nic się nie dzieje, rozumiem wybuchowy charakter Katy - ubrałem najładniejszy uśmiech jaki mam.

Widziałem jak dziewczyna zadumała się nad czymś chwile. Wróciliśmy z Alfredem do naszej rozmowy, lecz czułem, że coś jest nie tak. Jej zapach stał się dużo bardziej delikatny. Czyżby go maskowała? Przecież aż tak bardzo się nie da. Coś jest nie tak. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Alfreda.

- Katy odprowadź Szymona do drzwi.

Dziewczyna popatrzyła na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami, po czym dodała.

- Z największą przyjemnością.

Korytarze przemierzaliśmy w całkowitej ciszy. Na koniec rzekłem:

- Do zobaczenia Cukiereczku.

Usłyszałem tylko:

- Nara frajerze.

Oj nie usiądziesz na tyłku przez tydzień. Cały czas jedna myśl nie daje mi spokoju, gdy szliśmy korytarzami jej zapach raz był intensywny, a kolejnym razem nie było go czuć wcale. O co tu może chodzić?

1109 słów! Data publikacji: 25.08.2021

No i mamy ponad 1000 słów!!
Jak Wam się podobają rozdziały? ☺

Moja WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz