Prolog

741 27 13
                                    

Nocną ciszę po raz kolejny przerwał trzask pękającej w ognisku gałązki. Dawało ono stosunkowo nieduże, ale wystarczające światło – przede wszystkim ciepło. Było to jedyna oznaka czyjejkolwiek obecności w promieniu dobrych wielu staj. Na skraju jednego z lasów północnego Eriadoru znajdowała się dwójka samotnych wędrowców, którzy tej kwietniowej nocy zatrzymali się na polanach tej krainy. Wysokimi drzewami, które górowały nad nimi z jednej strony ledwo zauważalnie poruszał delikatny wiatr, który równie powoli przesuwał sporadyczne i nieduże chmurki po niemal czarnym niebie.

Legolas wciągnął głęboko powietrze, przymykając zarazem oczy. Ze swojej leżącej pozycji, ze skrzyżowanymi za głową ramionami wpatrywał się w ciemny nieboskłon. Na jednym z policzków czuł delikatne oraz przyjemne ciepło płynące od strony ogniska. Wyraz twarzy elfa był zrelaksowany, jak rzadko kiedy w tych okolicach.

- Zamierzasz w ogóle kłaść się spać przed wschodem? – rzucił w jego stronę Aragorn, który od dłuższej chwili ukradkowo zerkał na przyjaciela.

Jasnowłosy uniósł lekko brew do samego siebie, po czym nieco przekręcił głowę, spoglądając kątem oka na mężczyznę.

- Po co spać, skoro można nie spać? – odparł na to, co poskutkowało cichym prychnięciem ze strony Strażnika. – Coś w tym niebie jest tej nocy. Zresztą dawno nie oglądałem gwiazd. – wyjaśnił, po czym wrócił do swojej wcześniejszej czynności.

Aragorn pokręcił do siebie krótko głową, po czym z powrotem skupił się na ostrzeniu swojej broni. Po paru minutach zajęcie to nie miało większego sensu – każdy sztylet był gotowy ciąć wszystko bez najmniejszego problemu. Właśnie dlatego koniec końców i on wstał ze swojego miejsca po drugiej stronie ogniska i podszedł do elfa, zajmując miejsce u jego boku. Wyciągnął się wygodnie na leciutko wilgotnej zielonej trawie, po czym podążył za wzrokiem blondyna.

Chociaż od najwcześniejszego dzieciństwa wychowywany był przez elfy, w dalszym ciągu nie potrafił całkowicie ich zrozumieć. A już na pewno tego, jak można się wpatrywać bez ruchu w równie nieruchome niebo przez dobre parę godzin. Legolas nie był wyjątkiem, więc chcąc nie chcąc musiał się z tym pogodzić. Tak samo z chwilami, kiedy to leśny książę zatrzymywał się nagle w lesie i z zamkniętymi oczami rozmawiał z drzewami. Aragorn postanowił oszczędzić już sobie komentarzy na ten temat. Nie potrzebował kilkudniowych wykładów o historii, tradycji kulturze i wszystkich innych elfickich pierdołach, których mimo starań nie był w stanie pojąć. Przynajmniej większości.

- Niebo jak niebo. – Wzruszył do siebie ramionami. – W nocy jest ciemne, za dnia nie.

- Nie mogę czasem z tobą, poważnie. – Legolas przymknął oczy z niedowierzaniem.

- Czym ci się tak różni od wczorajszego, że nagle właśnie tej nocy wpatrujesz się w nie jak zaczarowany od dobrych dwóch godzin? – drążył ciemnowłosy.

- Zacznijmy od tego, że wczoraj było zachmurzone – odezwał się elf, jakby to była najoczywistsza oczywistość, za którą rzeczywiście dla niego uchodziła.

- Dobra, poza tym.

- Gwiazdy są niesamowite – dodał, nie udzielając na razie żadnej bardziej konkretnej odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie. – Mają w sobie zapisaną pamięć i historię od początków wędrówki moich ludzi po Śródziemiu. Nawet pojedyncze mają jakieś znaczenie – mówił. – Co dopiero, kiedy się nawzajem ze sobą łączą. Widzisz ten kształt? – Uniósł rękę i jednym palcem wykonał w powietrzu jakiś mało wyraźny zarys. – Korona Północy. Za parę godzin pojawi się też na przykład Lutnia albo Łabędź. Nie wszystkie są na niebie przez całą noc.

Aragorn niemal niezauważalnie wywrócił do samego siebie oczami. Już czuł, jak jego przyjaciel zaczyna się rozkręcać... nie było to nic nowego, więc wiedział przynajmniej, że jedyną dla niego opcją jest to po prostu przeczekać.

- Tam jest Orion. – Pokazał kolejną konstelację. – Pamiętam, że to właśnie ten gwiazdozbiór adar pokazał mi jako pierwszy... – Zamyślił się na krótką chwilę. – Zaraz zaniknie, podobnie jak Byk, bo te zachodzą we wcześniejszej części nocy. Tak samo jak Bliźnięta, ale... widzisz tamte dwie gwiazdy? – zapytał, chociaż na minimalny moment zwracając uwagę Aragorna. – To właśnie Bliźnięta. Normalnie już byłyby ledwo widoczne, ale dzisiaj wyjątkowo mocno i długo świecą. Ciekawe...

- To musi być jakiś znak, prawda? – wtrącił konspiracyjnym i nieco zaczepnym głosem ciemnowłosy. – W przyrodzie nie ma miejsce na takie szalone zjawiska...

- Tego nie powiedziałem. – Legolas posłał mu znaczący wzrok. – Ale nie powiedziałem też, że jest to bez znaczenia.

- A ty już kombinujesz... – Aragorn westchnął do siebie pokonany. – Jaka panna wytrzyma z tobą i tymi twoimi teoriami?

Elf nic nie powiedział, jedynie walnął przyjaciela w ramię. Ten roześmiał się pod nosem. Legolas natomiast wrócił wzrokiem na intrygujący go gwiazdozbiór. Jeszcze tego nie wiedział, ale Bliźnięta rzeczywiście nie świeciły wtedy nad ich głowami tak mocno bez powodu.

Był to dopiero początek ich długiej wędrówki.

___________________

Już wiem, że będę tego żałować 🤣 ale ktoś *kaszl**kaszl*Oli122002 *kaszl* nie dałby mi żyć sooo oto jest! Mini fanfic (nie sądzę, że dobije 10 rozdziałów) o Legolasie i Kathrin, czyli shipie, który najbardziej bałam się napisać 😂 Pozbieram tutaj po prostu kilka pomysłów na shoty, w tym najważniejsze dla tej dwójki wydarzenia 😊

Trzymajcie kciuki, żeby udało mi się od czasu do czasu znaleźć chwilę i coś napisać, bo mega mi tego brakuje...

Ściskam! 🥰

Będziemy biec do siebie || Legolas & KathrinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz