Nad królestwem Ereboru zawisły szare chmury. Żaden wiatr zdawał się nie być w stanie ich przegonić. Były one odwzorowaniem nastroju, jaki panował w Samotnej Górze od kilku ostatnich dni. Niestety nie zanosiło się, by w najbliższym czasie uległ on zmianie. Stan przygnębienia i braku chęci do życia utrzymywał się w królestwie, tworząc niemal zaduch. Młodszy z książąt spoczął wśród wielkich Królów spod Góry ledwie kilka dni temu. Dla rodziny królewskiej każdy z nich zdawał się trwać wieki.
Po jednej z sal treningowych od pewnego czasu rozchodziły się stłumione odgłosy wściekłych okrzyków oraz stali miecza uderzającego we wszystko, co popadnie. Nikogo tu nie było, poza Kathrin, która okazywała swoją złość, rozwalając na drobną miazgę wszystko, co ją do tego sprowokowało. Na przykład ten dziewiętnasty manekin do ćwiczeń, którego połowa leżała już w strzępach u jej stóp.
Nie potrafiła się powstrzymać. Żądza niszczenia wszystkiego wkoło była silniejsza od niej. Smutek i rozpacz, które zżerały ją w ciągu pierwszych paru dni, już zniknęły – pod wpływem chwili przemieniły się w morderczy wzrok oraz żądzę krwi jej wrogów. Obiecała sobie już, że kiedyś ich dopadnie. Odnajdzie i zniszczy. Co do jednego, po kolei. Dokładnie tak samo, jak oni zniszczyli jej rodzinę.
Czuła to. Wiszące w powietrzu napięcie, gdy mijała się z matką i żadna nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Brata i ojca nie widziała od dnia pogrzebu – oboje całkiem umilkli i odcięli się od świata. Frerina przytłaczało poczucie winy, a Króla pod Górą nieopisywalna udręka spowodowana oglądaniem śmierci własnego dziecka. Dziecka, które poprzysiągł chronić bez względu na wszystko.
Sporadycznie po zaczerwienionych od wysiłku i emocji policzkach księżniczki spłynęło kilka łez. Mieszały się one z kropelkami potu, które utworzyły się na jej twarzy po intensywnej walce. Nie zwracała na nie jednak najmniejszej uwagi. Z jej ust co chwilę wymykało się jakieś wyzwisko, gdy przeklinała cały świat, który nagle zdecydował się być przeciwko niej.
Przypomniała sobie, co kiedyś powiedział jej Legolas. Kiedy rozmawiali razem w ogrodzie, podczas ich pierwszego wspólnego spaceru – gdy dopiero się poznali. Wspomniał o matce. O jej stracie i o tym, jak wielką szczęściarą była Kathrin, że wszystkich bliskich miała u swego boku lub w innym miejscu na tym świecie. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo elf miał wtedy rację.
- Kathrin! – Zza jej pleców rozległ się niewyraźny w uszach ciemnowłosej głos. – Kathrin, przestań. – Silne ramię złapało ją za ręce, w których trzymała rękojeść miecza.
Zatrzymała się wpół zamachu i ze zdyszanym oddechem przeniosła wzrok na Legolasa, który pojawił się u jej boku. Przełknęła ślinę i zerknęła krótko na doszczętnie zniszczonego manekina, po czym opuściła głowę. Jasnowłosy rozluźnił uścisk na jej przedramieniu i uklęknął przed nią, próbując zmusić ją, by na niego spojrzała.
- Kathrin – zaczął łagodnym głosem – wiem, co czujesz – powiedział. – I uwierz mi, doskonale cię rozumiem. – Otarł kciukiem jej wilgotny policzek. – Nienawidzisz Easterlingów za to, co zrobili, i chcesz, żeby właśnie to ich spotkało. – Wskazał wzrokiem na rozwalonego manekina. – Tak, zasługują na to – zgodził się – ale musisz przestać myśleć w ten sposób. To cię zniszczy – dodał. – A do tego nie sprawi, że Thelin wróci...
Pokręciła do siebie głową, w akcie bezsilności upuszczając miecz na zasypaną słomą podłogę.
- Nie wiem już, co robić – szepnęła. – Mam wrażenie, że wszystko straciło nagle sens... Nie mogę odpuścić, oni muszą zapłacić za to, co zrobili, muszą cierpieć...!
- I będą – zapewnił ją książę. – Dostaną to, na co zasłużyli, prędzej czy później. Nie ujdzie im to na sucho – mówił. – Powinnaś dać sobie czas i trochę ochłonąć. – Delikatnie potarł ją po ramieniu.
![](https://img.wattpad.com/cover/282833965-288-k946839.jpg)
CZYTASZ
Będziemy biec do siebie || Legolas & Kathrin
Fanfiction(...) - Chyba po prostu się boję. Boję się kochać. - Dlaczego? W miłości nie ma niczego złego. - Boję się kogoś kochać, bo boję się go stracić. To boli. A ja nie chcę takiej miłości. - Jesteś pewna, że lepiej w ogóle nie kochać, niż kochać i stracić...