10. Mahta

130 9 2
                                    

Wszystko ucichło. Huczący przez ostatnie dni ryk bitwy zniknął, pozostawiając za sobą jedyne zniszczenie i śmierć. W głowach ocalałych jedyną oznaką i odbytej właśnie walce była szumiąca w uszach cisza. Po polu bitwy poruszały się nieliczne jednostki, przekopując się przez stosy ciał zarówno tych wrogich, jak i nie. Co chwilę można było usłyszeć udręczony krzyk wyrywający się z gardła zrozpaczonych krewnych i bliskich, którzy trafiali na znajome ciała poległych.

Legolas rozglądał się dookoła rozbieganym wzrokiem, szukając Kathrin, z którą rozdzielił się parę godzin temu. Nie żeby było to zamierzone – gdyby do używania łuku nie potrzebował obu rąk, przez całą bitwę nie puściłby jej dłoni. Jego tętno było nienaturalnie wysokie, elf niemal czuł walenie serca o żebra, a także nieprzyjemne pulsowanie w miejscu siniaka nad prawą skronią. Nie był zadowolony, że zdarzyło mu się zapomnieć, iż elfy mają nieco mniej twardą głowę niż krasnoludy...

Nie miał pojęcia, gdzie księżniczka jest. Jak się czuje. Czy coś się jej stało. Ta niewiedza niemal wbijała go w ziemię, ale parł dalej przed siebie, uważnie przeczesując bystrym spojrzeniem zakrwawioną ziemię. Tyle śmierci... jako elf czuł się tu wyjątkowo nie na miejscu. Nie pierwszy to zresztą raz. Świadomość, że tylu ludzi zginęło w walce, a część przeżyła tylko po to, by za jakiś czas i tak odejść na drugą stronę, sprawiała, że robiło mu się niedobrze. Kathrin mogła być i w jednej, i w drugiej grupie. Nie była nieśmiertelna.

- Kathrin! – Gdzieś za jego plecami rozległo się kolejne wołanie Aragorna. Jasnowłosy nawet się nie obejrzał.

Gimli biegał w jedną i w drugą stronę, przekopując swoim toporem stosy upadłych orków, w nadziei, że gdzieś znajdzie swoją księżniczkę. On też był przejęty. Nie miał z Kathrin związku takiego, jak ona z Legolasem, ale w dalszym ciągu znał ją całe jej życie.

Pierwszym, co elf zauważył, był pukiel czarnych włosów niechlujnie rozrzuconych po brudnej ziemi. Przystanął. Dopiero po paru sekundach otrząsnął się na tyle, by być w stanie oderwać stopy od gruntu i rzucić się w tamtym kierunku. Z poszarpanych oddechem przykucnął czym prędzej na ziemi, po czym odrzucił w bok martwe ciało wyjątkowo nieurodziwego orka. Dopiero wtedy ujrzał przed sobą całą sylwetkę nieruchomej Kathrin, leżącej przed nim.

- Kathrin. – Złapał ją szybko za bark, przewracając z boku na plecy, po czym podciągnął sobie na kolano. – Znalazłem ją!!! – krzyknął od razu do swoich przyjaciół i prędko wrócił wzrokiem na księżniczkę. – Hej, Kathrin, słyszysz mnie? – Podtrzymał jej głowę pod żuchwą i delikatnie poklepał po policzkach. Jego wzrok przykuła rozmazana strużka częściowo zakrzepłej już krwi znajdująca się po prawej stronie jej głowy. Na szczęście nic poza tym.

Po krótkiej chwili wargi krasnoludki minimalnie się rozchyliły, a ta wydała cichy, nieco chrapliwy jęk. Zamrugała kilkakrotnie oczami, spoglądając na Legolasa mocno nieprzytomnym wzrokiem.

- Cześć, śpiąca królewno – odetchnął cicho, gładząc ją kciukiem po boku twarzy. Kathrin zmarszczyła brwi, wtulając policzek w ciepły tors elfa.

- Od kiedy masz brata bliźniaka? – wymamrotała, zerkając w górę. Legolas westchnął do siebie.

- Nie mam brata, a ty masz piękny wstrząs mózgu – powiedział jedynie, po czym najdelikatniej jak tylko potrafił, chwycił czarnowłosą w ramiona i dźwignął się z klęczków.

Kathrin mruknęła jedynie coś niewyraźnego w odpowiedzi, opierając opadającą jej na bok głowę o ramię księcia. Legolas spojrzał na nią z czymś w rodzaju ulgi, zmieszanej z żalem i poczuciem winy, po czym przycisnął krótki pocałunek do jej czoła. Nie powinno jej tu być. Tak samo jak jego.

Będziemy biec do siebie || Legolas & KathrinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz