Mijały dni. Każdy wydawał się jeszcze bardziej monotonny i nudny niż poprzedni, bowiem od dłuższego czasu spędzonego w siodle świat naprawdę nie mógł niczym specjalnym zaskoczyć. Po wielu dobach najpierw spędzonych na wędrówce przez Mroczną Puszczę, potem podróży przez rozległe równiny po obu stronach Anduiny, a następnie mozolnej przeprawie przez Góry Mgliste, cała karawana podróżników marzyła o miękkim łóżku oraz ciepłym posiłku, które czekały na nich w Ukrytej Dolinie. Ponieważ królowa zdecydowała się na przejście jednym z podziemnych tuneli wzdłuż rzeki płynącej przez góry, elfy wypadły stamtąd jako pierwsze, rzucając się w stronę światła prawie na oślep, niczym ćmy lgnące do lampy.
Niezwykle pocieszający był jednak fakt, że cała droga minęła stosunkowo spokojnie, bez żadnych niepokojów i przeszkód. Siły zła akurat zbierały się bardziej na południe, dzięki czemu żaden ork bądź warg nie stanął im na drodze. Chociaż Kathrin czasem świerzbiło, żeby zdzielić kogoś mieczem... nie miała jednak przy sobie nikogo, kto zasłużyłby sobie na parę konkretnych ciosów.
- Kiedy dojedziemy? – jęknęła po raz dziesiętny w ciągu ostatnich dwóch godzin, tuż przy uchu Legolasa.
- Nie zmieniliśmy swojego położenia aż tak znacząco od twojego ostatniego pytanie – odparł jasnowłosy. – A jestem prawie pewien, że słyszałem je jeszcze jakieś trzy minuty temu...
- Powinnam się na ciebie obrazić – prychnęła.
- Jesteśmy bliżej niż dalej – westchnął. – Czujesz to? – zapytał w pewnym momencie, gdy na jego twarzy pojawił się wyraz pewnej przyjemności pomieszanej z ulgą.
- Co takiego? – Z dezorientacją zmarszczyła brwi.
- A no tak, czasem zapominam, że nie jesteś elfem – mruknął Legolas, na co ciemnowłosa wywróciła oczami. – Wkroczyliśmy na tereny chronione magią Vilyi, Pierścienia Powietrza powierzonego Elrondowi. Dzięki niemu mroczne siły nie mogą wejść do Imladris.
- To jeden z tych trzech wielkich pierścieni, tak? – Zerknęła na niego kątem oka.
Książę skinął głową w odpowiedzi.
- Kto ma dwa pozostałe? – spytała po chwili zastanowienia.
- Nenya należy do Pani Galadrieli. – Kathrin mogła przysiąc, że elf zacisnął wargi z pewnego rodzaju niezadowolenia lub niepochwalania czegoś. – Narya, nie wiem.
- Twój ojciec nie ma pierścienia? – zdziwiła się, a na jej słowa Legolas jeszcze mocniej złączył wargi w wąską linię, po czym pokręcił głową. – Dlaczego? Widać, że waszemu lasowi przydałoby się coś takiego...
- Sam do końca nie wiem, nie rozmawialiśmy o tym. – Wzruszył ramionami. – Chociaż wydaje mi się, że może to mieć związek z historią elfów... Wiem, że Galadriela dostała pierścień, a dwa pozostałe Gil – galad, który był ostatnim Wielkim Królem Ñoldorów. Wydaje mi się, że potem oddał Naryę Cirdanowi – dodał z zamyślonym wyrazem twarzy. – W dużym skrócie cały ten podział elfów nie jest tylko na Szare, Wysokie i tak dalej, ale na winnych i niewinnych. Słyszałaś kiedyś o bratobójstwie w Alqualondë?
Kathrin wsłuchiwała się w jego słowa uważnie, gdyż nie uczono jej jako nastolatki o przeszłości elfów, z którymi stosunek krasnoludów dopiero się poprawiał, ale o początkach jej rodu, wędrówce krewnych po Śródziemiu, historii przebudzenia się Durina Nieśmiertelnego, a także założenia stolicy w Morii. Na wspomniane przed księcia wydarzenie, o którym jeszcze nigdy nie słyszała, pokręciła głową.
- Wydarzyło się to tuż przed wyruszeniem Ñoldorów do Śródziemia, w Amanie. Alqualondë to port Telerich, czyli później Elfów Szarych – tłumaczył. – Potrafili budować wspaniałe statki. Kiedyś Ñoldorowie zbuntowali się przeciw Valarom, a gdy Teleri odmówili użyczenia im swoich statków, zaatakowali. Nawet do chwili obecnej niektórzy wciąż chowają urazę – powiedział. – Z Ñoldorów pochodziło wielu królów, od zawsze wydawali się być w jakiś sposób wyżsi od pozostałych. Wszystkie trzy pierścienie zostały podarowane jednym z Ñoldorów.
CZYTASZ
Będziemy biec do siebie || Legolas & Kathrin
Fanfic(...) - Chyba po prostu się boję. Boję się kochać. - Dlaczego? W miłości nie ma niczego złego. - Boję się kogoś kochać, bo boję się go stracić. To boli. A ja nie chcę takiej miłości. - Jesteś pewna, że lepiej w ogóle nie kochać, niż kochać i stracić...