W królestwie Ereboru panowało ogromne zamieszanie. Miało one jednak jak najbardziej pozytywny charakter, biorąc pod uwagę fakt, iż nastał 1 lipca, na który przypadał dzień królewskiego ślubu. Mnóstwo gości zjechało się do Samotnej Góry z najróżniejszych krain w całym Śródziemiu – niektórzy dopiero co przekraczali progi kamiennego miasta, a inni zadomowili się w nim już wiele dni wcześniej. Do tej drugiej grupy zaliczyć można było chociażby rozradowanych kuzynów księżniczki, którzy dosłownie przyjechali z drugiego krańca świata. Okazja jednak nie wybaczyłaby ich nieobecności, a poza tym Erebor odwiedzili ostatnio lata temu.
Aby między elfami a krasnoludami, których przedstawiciele mieli tego dnia związać się ze sobą na zawsze, zadecydowano, że owszem, ślub odbędzie się na terenach należących do rodu Durina, ale nie we wnętrzu Góry, a królewskich ogrodach. Pogoda była piękna i tylko zachęcała do zabawy na świeżym powietrzu – przypominała Kathrin ten jeden dzień, prawie rok temu, kiedy to na jej palcu zawitał bezcenny pierścionek zaręczynowy.
Księżniczka siedziała w swojej komnacie przed toaletką, nerwowo przebierając palcami. Jej ciocia Dis właśnie dokonywała ostatnich poprawek w podpiętych elegancko włosach, w których znaleźć można było wplecione liczne koraliki oraz drobne kwiaty. Jej serce od samego rana biło niesamowicie szybko, gdyż nie mogła nawet na moment przestać myśleć, jak bardzo jej życie za niedługo się zmieni. Na skromne śniadanie ledwo wcisnęła w siebie świeżą drożdżówkę i popiła melisą na uspokojenie, jednak ta nie przyniosła najmniejszych efektów.
Zaraz po dokończeniu fryzury dwie znajome jej służki pomogły jej wskoczyć w długą, białą suknię. Momentami zdawało się, iż mieniła się ona delikatnie błękitnym blaskiem, jeśli spojrzeć pod odpowiednim kątem. Krystalicznie czysty materiał kontrastował z jej ciemnymi włosami. Rękawy były wykonane z tak cienkiego materiału, że wydawały się być niemal przezroczyste. Sięgały one nieco za łokcie, luźno opadając księżniczce na ramiona. Suknia o wielu falbankach przepasana była w talii srebrzystym materiałem, który mienił się w słonecznym świetle wpadającym do komnaty Kathrin.
Na jej okrągłym dekolcie spoczywał srebrny naszyjnik z trzema dokładnie oszlifowanymi szafirami, które podkreślały kolor oczu księżniczki. W uszach osadzone zostały skromne kolczyki z białego złota, a stopy krasnoludki okryły jasne balerinki.
- Gotowe, wasza wysokość – oznajmiła jedna ze służących, gdy skończyła dopinać do koka rozłożysty welon. Kathrin niemrawo spróbowała uśmiechnąć się w odpowiedzi.
- Dziękujemy za pomoc – wyręczyła ją ciocia, już sięgając po flakonik jednych z najdroższych perfum, jakie księżniczka kiedykolwiek posiadała. Psiknęła solidnie kilka razy dookoła bratanicy, a ta zaraz poczuła osiadającą się na niej chłodną mgiełkę.
- To normalne, że czuję się, jakbym miała zaraz zejść ze stresu? – zapytała Kathrin, uważnie przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze.
- Oczywiście! – radośnie odparła Dis, łapiąc ją za ramiona. – Uwierz mi, choć było to dość dawno temu, ja też byłam zdenerwowana jak nie wiem co... na szczęście nie miałam aż tylu gości na swoim weselu.
- Dlaczego w tej rodzinie nikt nie potrafi normalnie pocieszać – wymamrotała do siebie dziewczyna. Jej uszu dobiegło pukanie do drzwi.
- W samą porę, bracie – zawołała jej ciocia w stronę wchodzącego do środka Thorina. – Właśnie skończyłyśmy. Ja już będę leciała. – Posłała w stronę bratanicy pokrzepiający uśmiech. – Pamiętaj, kochanie, wszyscy jesteśmy z tobą. Jestem pewna, że książę Legolas wywróci twój świat do góry nogami. – Pocałowała ją w skroń i pognała w stronę wyjścia.
Już wywrócił, pomyślała do siebie księżniczka, mimowolnie się uśmiechając.
- Wyglądasz przepięknie, nathith – powiedział cicho król, stając u boku swojej córki i obejmując ją ramieniem. Z nostalgicznym błyskiem w oku przyjrzał się ich odbiciu. – Ledwo jestem w stanie uwierzyć, że to się naprawdę dzieje... moja mała dziewczynka wychodzi za mąż...
- Tato. – Przymknęła oczy. – Nie jestem...
- Jesteś, jesteś – przerwał jej. – Ale szczerze, byłem pewien, że to Frerin odleci jako pierwszy.
- Chyba nie ty jeden – prychnęła cicho. – Na jego ojcostwo jako drugiego postawiłam sporo pieniędzy...
- Co? – Thorin zerknął na nią kątem oka.
- Co? – Obejrzała się na niego. Krasnolud w odpowiedzi pokręcił jedynie głową. Jeszcze raz spojrzał na swoją córkę ubraną w suknię ślubną i gotową do opuszczenia rodzinnego domu, przez co poczuł w środku nieprzyjemny ścisk. Czas płynął zdecydowanie za szybko.
- Byłaby z ciebie taka dumna – oświadczył nagle. Kathrin pokiwała do siebie głową. Wiedziała, o kim mówił.
- Z nas wszystkich – poprawiła, po czym cmoknęła go krótko w zarośnięty policzek. – Ze wszystkich, tato...
Księżniczka ostatni raz popatrzyła na drugą siebie, biorąc głęboki wdech. Na jej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech, którego nijak nie mogła powstrzymać. Nie mogła się doczekać.
Zerknęła na wiszący na ścianie obok zegar. Godzina dwunasta zbliżała się wielkimi krokami.
- Za kwadrans południe – oznajmiła, odwracając się z powrotem do swojego ojca i wyciągając dłoń w jego stronę, by tradycji stało się zadość. – Tato, odprowadzisz mnie do ołtarza?
~*~
Nieustanny od kilku godzin gwar wśród zgromadzonych gości w końcu ucichł, kiedy to po schludnie udekorowanych ogrodach rozeszły się pierwsze nuty wygrywanej na skrzypcach muzyki. Wszyscy jak jeden mąż odwrócili się przez ramiona do tyłu, kierując swoje spojrzenia na kroczącą przed siebie z ojcem przy boku księżniczkę.
Kathrin, nim postawiła swoje pierwsze kroki, od razu powędrowała wzrokiem na sam koniec wytyczonej jej ścieżki, gdzie czekał na nią Legolas. Uśmiechał się. I to bardzo szeroko, co widziała nawet z tej odległości. Ona sama na ten widok się uśmiechnęła.
Przejście przez środek rozsadzonych dookoła gości zdawało się trwać w nieskończoność. Dlatego też Kathrin po cichu odetchnęła z ogromną ulgą, gdy dotarła do pierwszych rzędów, gdzie siedziała jej rodzina oraz najbliżsi przyjaciele. Jej kuzyni z własnymi rodzinami szczerzyli się jak głupi, posyłając w jej stronę pokrzepiające uśmiechy. Przyszywane i nieprzyszywane ciocie ocierały oczy haftowanymi chusteczkami, a wszyscy bliżsi i dalsi wujkowie za wszelką cenę starali się sprawiać wrażenie niewzruszonych. Nie wszystkim to wychodziło.
W końcu dotarła do ustawionego specjalnie na tę okazję drewnianego podestu, na którym już czekał elfi książę. Thorin przekazał mu dłoń Kathrin, ostatkami silnej woli powstrzymując się, by nie zaciągnąć jej do domu i kazać jej go nie zostawiać. Kątem oka czarnowłosa dostrzegła, jak na twarzy leśnego króla maluje się łagodny uśmiech, a on sam mruga do niej okiem. Przełknęła ślinę i weszła na podwyższenie, na moment krzyżując spojrzenia ze swoim bratem zajmującym miejsce stojące tuż za nią. Pierwszy raz dostrzegła w jego oczach tak głęboką dumę.
Stanęła naprzeciwko jasnowłosego elfa, zaciskając usta ze wzruszenia. Ledwo zwróciła uwagę, gdy Gandalf prowadzący ceremonię zaczął typową rytualną przemowę. Praktycznie nie wiedziała, co się dookoła niej działo. Jak przez mgłę pamiętała, jak drżącymi dłońmi wplotła we włosy Legolasa ślubny warkocz i przyjęła od niego złotą obrączkę.
Dopiero kiedy wreszcie mogła go pocałować, przypieczętowując ich związek, zrozumiała, że wszystko było jak najbardziej prawdziwe, a ona właśnie stała się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Przy akompaniamencie gromkich oklasków para młoda podzieliła się pocałunkiem, rozpoczynając ich wspólną przygodę.
Liczyli się tylko oni. Mieli być już zawsze razem, tworząc nową, piękną historię.
CZYTASZ
Będziemy biec do siebie || Legolas & Kathrin
Fanfiction(...) - Chyba po prostu się boję. Boję się kochać. - Dlaczego? W miłości nie ma niczego złego. - Boję się kogoś kochać, bo boję się go stracić. To boli. A ja nie chcę takiej miłości. - Jesteś pewna, że lepiej w ogóle nie kochać, niż kochać i stracić...