Rozdział 15 - Zdejmowanie Zaklęcia Kontroli

1.7K 65 0
                                    

Artur:

Nie mogłem uwierzyć w to, że widzę tu naszych przodków. Oprócz Harrego w ciele Lili zauważyłem mojego opiekuna Erica oraz mężczyznę i kobietę, których nie rozpoznawałem. Jednak widać było, że mało jeszcze wiemy o przeszłości naszego rodu.

- Kim jesteście? - zapytał zdezorientowany totalnie Casper.

- Eric Blood i władam powietrzem. - przedstawił się mój opiekun.

- Vega Blood, a moim żywiołem jest woda. - przedstawiła się Vega.

- Christer Blood, a kontroluje żywioł ziemi. 

- Harry Blood oraz władam ogniem.

- Ericu co wy tu robicie? - zapytałem zaciekawiony swojego opiekuna, bo raczej nie pojawiają się bez powodu.

- Chcemy ściągnąć zaklęcie kontroli z waszego kuzyna. - odpowiedział Eric posyłając mi przyjazne spojrzenie.

- Chwilunia od kiedy jesteście wy dwoje na ty? - zapytała Vega.

- Dołączę do pytania. - powiedzieli jednocześnie Christer oraz Casper. 

- Jest moim podopiecznym to raczej normalne, że mu pozwalam tak się do mnie zwracać. 

- Ej a kto jest moim opiekunem jeżeli mogę wiedzieć. - poprosił Casper.

- Ja nim jestem. - powiedział Christer. 

- Aha. - mruknął Casper.

- Dobra zacznijmy już rytuał, bo nie mamy czasu. - zażądał Harry.

Każdy z naszych przodków ustawił się naprzeciwko siebie w różnych kierunkach geograficznych. Eric na północ, Vega na wschód, Christer na południe oraz Harry na zachód. Uaktywnili swoje żywioły dziwnymi inkantacjami, których z Casperem nie rozumieliśmy. Na ziemi powstał dziwny znak, który przypominał pentagram, a wokół naszych przodków pojawiły się różnokolorowe iskierki.

Teraz wystarczyło zaczekać, aż ściągną zaklęcie oraz wezmą go do jego domu. 

***

Niedługo będzie już zachód słońca, a nasi krewni nie skończyli jeszcze rytuału. Zaczynam się martwić już trochę, bo Adam cały jest nieprzytomny mimo, że powinien się już dawno wybudzić. A Harry cały czas kontroluje ciało Liliany i obawiam się, że długo ono nie wytrzyma.

- Kiedy skończycie? - jęknął znudzony Casper. 

- Za chwilę. - warknął wkurzony Eric, bo od dobrej godziny mój brat nie daje im spokoju. 

Nagle iskierki zniknęły i duchy skończyły rytuał. Adam dalej był nieprzytomny, ale również ciało Lili, bo Harry opuścił po rytuale jej ciało. Vega oraz Christer już zniknęli, a zostali tylko Harry oraz Eric.

- Nie martwcie się o waszego kuzyna, bo będzie nieprzytomny do jutra. - zapewnił nas Eric.

- A teraz powiedzcie, czy Liliana włada innymi żywiołami. - rozkazał Harry.

- Ostatnio władała ziemią. - dodał Casper.

- Jakim cudem przecież nie może ona kontrolować żywiołów? - zapytał niedowierzając Eric.

- Ogólnie to włada ona teraz wodą i ziemią. - odpowiedziałem.

- Zgadza się. - potwierdził Harry. - Jestem z nią cały czas, więc wiem o niej to czego nie wie. 

- Musimy jak najszybciej zgromadzić spotkanie obecnego pokolenia. - poinformował Eric.

- Zgodzę się, ale musimy CAŁE nasze pokolenie na tych terenach zgromadzić. 

- To raczej trochę potrwa, bo musimy jeszcze parę spraw ogarnąć. - dodał Casper.

- Rozumiem. - kiwnął głową Harry.

- Jest możliwość, abyście zanieśli Adama do jego domu. Proszę. 

- Ja go zaniosę, a wy zajmijcie się Lilianą. - powiedział Eric zabierając Adama.

- Też was przeteleportuje moi drodzy. - zaproponował Harry.

- Jak tam chcesz. - mruknął Casper.

Harry pstryknął palcami i obraz zaczął nam wirować przez oczami.  Kiedy zaczęliśmy się teleportować zemdlałem. 

***

Lilian:

Obudziłam się na zewnątrz. Leżałam na czymś twardym, więc wstałam i rozejrzałam się dookoła. Spałam przed domem głównym, a obok mnie leżeli Casper oraz Artur również nieprzytomni. Leżeliśmy na drodze przed wejściem do holu głównego. Nie budziłam moich kuzynów, a pobiegłam przed bramę zobaczyć, jak ma się bitwa.

Wszędzie było pełno ciał wilkołaków z naszej watahy i tej, co nas zaatakowała. Nie mogłam dostrzec nigdzie Camerona. Postanowiłam pobiec jeszcze dalej, gdzie rozgrywała się główna walka. I tak też zrobiłam. Ruszyłam w stronę centralnej części bitwy. 

***

Stały tam w wilczej formie wilkołaki z obydwóch stad, lecz Alfy watah nie były przemienione. Przyglądnęłam się obcemu Alfie watahy z północy. Był to blondwłosy mężczyzna z zielonymi oczami. Dało się odczuć tu smród śmierci i krwi. Muszę zatrzymać ten bezsensowny pojedynek. Nagle Cameron oraz obcy Alfa zmieniają swoje formy na wilcze i ustawiają się w pozycji bojowej.

Podbiegam w stronę walki, ale zagradzają mi drogę dwa wilkołaki z watahy Camerona. Nagle ktoś mnie przyciągnął do siebie, a był to Alain.

- Luno nie można przerywać pojedynku Alf. - powiedział szybko Alain.

- A na czym on polega?

- To jest walka na śmierć i życie pomiędzy dwoma Alfami dwóch watah. Kiedy przeciwnik Camerona umrze, wtedy sfora Alfy Ryana zostaje przejęta przez naszą watahę lub odwrotnie. - wytłumacz spokojnie Alain i momentalnie zbladłam.

- Nie pocieszyłeś mnie wcale. - mruknęłam niezadowolona.

- Uprzedzając twoje pytania nie można przerwać tego pojedynku. - dodał Alain.

- Cholera. - przeklęłam pod nosem. - A można pomóc komuś podczas walki?

 - Nie wiem, bo nikt nigdy tego nie robił. - odpowiedział niepewnie Alain.

Uśmiechnęłam się lekko, bo ta odpowiedź mnie usatysfakcjonowała. Wyrwałam rękę, którą trzymał Beta mojego mate i podchodziłam coraz bliżej walczących już Alf. Postanowiłam trochę pomieszać w tym pojedynku na wszelki wypadek. 

Wampirza MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz