Rozdział 1 - Klub

5.5K 174 8
                                    

Lilian:

Siedzę właśnie teraz na parapecie w swoim pokoju. Ma on białe ściany oraz dębową podłogę. Całe pomieszczenie jest urządzone nowocześnie. Nikt bez mojego zezwolenia nie ma prawa wejść do mojego małego królestwa, jedyny wyjątek są to moi rodzice oraz dwójka przyjaciół. 

Postanowiłam, że zadzwonię do Elizabeth, aby przyszła z Connorem. Connor oraz Elizabeth są wampirami, a dokładniej rodzeństwem. Nie pochodzą z rodziny szlacheckiej i rodzicom nie podoba się, że przyjaźnię się z nimi, ale mam to gdzieś. Biorę telefon do ręki i dzwonię do przyjaciółki. 

- Hej Eli. - witam się z Elizabeth.

- O siema Lila. - wita się ze mną przez telefon Elizabeth.

- Masz jakieś plany na wieczór z Connorem? - pytam się.

- Raczej nie. - odpowiada Eli, a następnie pyta. - A coś się stało?

- Chcesz iść ze mną do klubu Petera? - pytam się, a chwilę później dodaje. - Connor też może przyjść, jak chcę. 

- Z chęcią przyjdziemy. - mówi Connor, zapewne z drugiego końca pokoju Elizabeth.

- No to masz już odpowiedź Lili. - chichocze pod nosem Eli.

- Dobra to widzimy się o dwudziestej u mnie przed domem. 

- Spoko. - mówią oboje jednocześnie. 

- To jesteśmy umówieni. - mówię zadowolona. 

- Tak, ale teraz muszę kończyć, bo mama mnie woła. Do zobaczenia- mówi Eliza.

- Do zobaczenia. - żegnam się i rozłączam się. 

Uśmiechnęłam się sama do siebie, że znów wyrwę się z tego domu. Muszę rodzicom to powiedzieć, że wychodzę i właściwie to raczej mnie wypuszczą, albo po prostu ucieknę z domu bez ich wiedzy. 

Wychodzę z pokoju i schodzę ze schodów. Idę w stronę salonu, gdzie powinni być rodzice. Wchodzę do pomieszczenia i rozglądam się za nimi. Na szczęście tu byli oraz oglądali telewizję. Zapewne znów jakieś nudne filmy oglądają, ale to mnie nie obchodzi. Postanowiłam, że postaram się bezszelestnie podejść do ojca, bo oboje są odwróceni do mnie tyłem. 

Zrobiłam chytry uśmieszek i szłam prawie bezszelestnie. Zostało mi chyba jakieś piętnaście kroków, by się udało, ale w ostatniej chwili ojciec podszedł do mnie w wampirzym tempie i przyparł mnie do podłogi. On uśmiecha się triumfalnie, a ja robię grymas na twarzy. 

 - Kochana przecież wiesz, że dopóki nie jesteś w pełni przemieniona, to nie masz ze mną szans? - pyta się mnie rozbawiony.

- Zamknij się. - prycham niezadowolona. 

- Widać, że charakterek to masz po mamusi. - mówi ojciec.

- Możesz mnie już puścić i pomóc wstać? - pytam zdenerwowana.

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, bo tato wreszcie ze mnie zszedł i pomógł mi wstać. Ja tylko wymamrotałam coś niezrozumiałego pod nosem, a następnie usiadłam na kanapie obok mamy. Ona popatrzyła na mnie karcąco, bo w końcu mam się zachowywać jak prawdziwa dama dworu według niej. Ja zrobiłam tylko minę naburmuszonego dziecka i prychnęłam tylko.

- Liliano chciałaś coś, bo niedługo idziemy z twoim ojcem do kolację. - powiedziała mama.

- Tak chciałam tylko zgodę na pójście do klubu. - poprosiłam grzecznie.

- Masz zostać w domu, bo nie mam zamiaru znowu się kłócić z właścicielami klubów. - powiedziała poważnie mama, na co ja przewróciłam oczami.

Wampirza MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz