our morning

600 96 38
                                    


Obaj obudzili się jeszcze przed wschodem słońca, jakby ich organizmy doskonale przeczuwały, że muszą szybko się zebrać. W końcu nie chcieli by ktoś  wparował do komnaty księcia i zastał tam jak gdyby nigdy nic śpiącego na jego łóżku przestępcę. 

W gruncie rzeczy mieli jeszcze całkiem sporo czasu zanim pałacowa służba wstanie na nogi zaczynając przemierzać zamkowe korytarze. Mieli dokładnie półtora godziny, nie wliczając do tego wszelkich możliwych opóźnień zanim Karl wparuje do komnaty księcia z zamiarem jego obudzenia. Jacobs zniósł już dużo humorków i odpałów George'a, ale książę podejrzewał, że taki widok nawet dla niego mógłby być traumatyzujący. 

Książe podniósł się do siadu, rozmasowując obolały kark, strzepnął z siebie rękę dalej leżącego i rozkoszującego się powolnie zanikającym ciepłem blondyna, która do tej pory go obejmowała. Clay mruknął nieprzyjemnie, gdy jego dłoń została chłodno i bezceremonialnie odtrącona. Lepili się do siebie tyle czasu, a teraz ktoś śmiał zabierać mu całe to ciepło jakie wytworzyli. 

Również podniósł się do siadu, drapiąc się w tył głowy i oskarżycielsko spoglądając w stronę delikatnie uśmiechniętego bruneta. Clay ziewnął, mając szczerą ochotę zwyczajnie znowu się położyć i tym razem zakopać w tej cudnie pachnącej mięciutkiej pościeli. Nie spał w równie wygodnym łóżku jeszcze nigdy w swoim życiu. Wręcz czuł jak jego kości dziękują mu za ten pomysł wparowania do komnaty księcia i prosiły się o więcej tego typu akcji. 

George się rozciągnął, po czym rozpoczął nieporadną próbę ułożenia swoich ciemnych, gęstych i  przydługawych włosów. Blondyn widząc jego rozczulające próby cicho się zaśmiał, samemu zgarniając niesforne kosmyki z twarzy starszego. Oparł swoje czoło o te księcia, przytrzymując jego włosy na górze. Niemal mógł poczuć, jak skóra księcia robi się cieplejsza i zaczerwieniona na polikach. 

-Dzień dobry, mój panie - zaczął poważnie Clay, podkreślając wysokie urodzenie niższego chłopaka - Jak ci się spało tej nocy? 

- Nie nazywaj mnie tak- odpowiedział George, odsuwając się delikatnie od blondyna i poprawiając swoją pozycję na łóżku, usiadł po turecku przecierając piąstkami zaspane oczy -Dobrze, a tobie?

-Zdecydowanie - zaczął blondyn, jednak dokończył zdanie dopiero po wydaniu z siebie głośnego ziewnięcia - najlepsza przespana noc w moim życiu, chociaż spaliśmy może z dwie godziny. 

Brunet wstał z łóżka, poprawiając do tej pory podwinięty do góry materiał swojej koszuli nocnej. Nie czuł się ani trochę niekomfortowo w towarzystwie młodszego, ale i taki było mu odrobinę dziwnie. Jakiś czas temu widzieli się, gdy był ubrany w pieprzone klejnoty, a teraz był odziany w zwykłą jedwabną koszulę. Chociaż podejrzewał, że Clay'owi i tak to nie przeszkadzało, bo pochłaniał każdy jego ruch jakby był jakimś obrazkiem świętym. 

George podszedł do niewielkiej toaletki, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Nie wyglądał jakoś tragicznie, ale mógł zauważyć drobne cienie pod oczami na swojej skórze, nie dziwił się sobie, podczas ostatnich kilkunastu dni spał bardzo mało jak na siebie. 

Blondyn wstał, prawie potykając się o zupełnie losowo stającą na ziemi donicę z masywną roślinką w środku. Zresztą, cała komnata starszego było zawalona doniczkami czy wazami z najróżniejszymi zielskami. Clay nigdy nie widział połowy tych kwiatków wcześniej na oczy, ale uważał tą małą manię księcia na punkcie kwiatów za uroczą i nadającą mu charakteru. 

-Muszę iść- westchną cierpiąco, rozciągając się i spojrzał niepewnie w stronę dalej otwartego okna, przez które wpadały pierwsze promienie słoneczne. 

George odwrócił się w jego stronę, posyłając mu nieco smutny ale pełny zrozumienia uśmiech. Podszedł do wyższego, kładą swoje dłonie na jego klatce piersiowej, by zaraz poczuć jak ten przyciąga go do siebie i zamyka w ciepłym uścisku. 

Trwali tak kolejne kilka minut, znowu wdychając swoje zapachy i napawając się swoją obecnością. Dopiero po dłuższej chwili Dream przerwał ten stan, jednak nie odsuwając swojego ciała od bruneta nawet na milimetr. Podniósł przy użyciu swojej dłoni podbródek niższego tak, żeby sprawić by ten uniósł głowę delikatnie w górę i na niego spojrzał. 

Sam nachylił się do przodu niemal już czując oddech drugiego na swoich ustach, czuł jak całe jego ciało zaczyna mimowolnie drżeć, a oddech robić się coraz bardziej zachwiany. Przekrzywili swoje głowy, stykając się nosami i przymykając swoje oczy. 

Gwałtowne pukanie do drzwi szybko sprowadziło ich na ziemie, a ich pierwszy pocałunek został udaremniony już drugi raz. Blondyn nerwowo odskoczył od George'a, chwytając w pośpiechu swoją brązową torbę i zielonkawą pelerynę, której zdążył się pozbyć w trakcie nocy i bez namysłu wyskoczył przez okno, znikając z oczu biednego księcia.  

George zdezorientowany w mgnieniu oka doskoczył do okna, mając niewiarygodną nadzieję, że Clayton'owi nic się nie stało. Widząc jednak drugiego przyklejonego i zjeżdżającego na dół po rynnie, cicho się zaśmiał i zamknął okno, krzycząc do Karl'a stojącego za drzwiami, że może wejść. 

 ❀ ❁ ❀

Blondyn samotnie przemierzał prawie że pustą ulicę, kierując się do miejsca swojego dawnego zamieszkania. Słońce już dawno ukazało się na niebie, a na dworze było znacząco jaśniej niż wtedy gdy opuszczał komnatę swojego ukochanego. 

Bo w tym momencie już chyba mógł go tak nazwać. Blondyn nigdy nie spodziewał się, że będzie wstanie poczuć do kogoś przysłowiową miętę. Czasami dalej miał wrażenie, że to wszystko jeden wielki sen i te wciągające, brązowe tęczówki zahipnotyzowały go tak, że tylko wyobrażał sobie te wszystkie zdarzenia i uczucia jakie aktualnie nim miotały. Szedł żwawym krokiem, chcąc jak najszybciej być na miejscu.

George przypomniał mu w istocie o czymś niebywale ważnym dla jego aktualnej sytuacji. Po tej nocy w której "uprowadził" księcia z terenu pałacu zupełnie zatracił się w ciągłym myśleniu o brunecie i migdałach, kompletnie zapominając o swoim zasadzonym kwiatku.

Teraz Clay autentycznie bał się o stan rośliny. W końcu nie miał bladego pojęcia, czy rzeczywiście nie powinien jej podlewać albo jakoś inaczej ją pielęgnować. No i nie ukrywając, miał cholerną nadziej, że kwiat zrobił jakiś postęp i może odrobinę zakwitł. Nie zostało mu wiele czasu. Wiedział, że książę za niedługo będzie musiał wyjść za mąż. Stan króla już na letnim bankiecie był tragiczny, a sam władca mimo świadomego i uważnego spojrzenia ledwo łapał dech. Choroba definitywnie powoli zbierała swój plon. 

Blondyn praktycznie wbiegł na rozwalającą się posesję, znajdując się na zarośniętym ogródku w mgnieniu oka. Serce prawie wyskoczyło mu z piersi, a on sam miał wrażenie, że zaraz zwyczajnie wykituje z nadmiaru adrenaliny jaka nagle uderzyła mu do głowy. 

Na chwiejnych nogach podszedł do niebieskiej róży, która jak gdyby nigdy nic całkowicie rozkwitła i w spokoju rosła sobie w najlepsze w ciszy i spokoju. Kucnął przy niej, czując jak słony płyn wydobywa się z jego oczy i jak jego usta wyginają się w niekontrolowanym uśmiechu. Upadł na kolana obok kwiatka, przyciskając swoją twarz do ziemi i pozwalając sobie by delikatny płacz szczęścia przejął nad nim kontrolę.

Blue Flower | DnfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz