Nicholas nieśpiesznie oparł się o drewnianą belkę należącą do elementu ozdobnego jednej z leśniczówek, z niesmakiem wciągając zapach słodkiego wina.
Zastał go całkiem ciekawy widok. Jeden z pułkowników jak gdyby nigdy nic leżał na wywróconym krześle, pośród kawałków rozbitego szkła, należących do ostatków po butelce słodkiego wina i butelkach po innych trunkach, jednak zachowanych w całości. Sapnap był już nieco poirytowany zachowaniem swojego towarzysza, gdyż wczorajszego dnia ten wparował na spotkanie również niezaprzeczalnie podpity. Nie wiedział od kogo Alex załapał cholerne zamiłowanie do alkoholu, ale wiedział, że musi się dowiedzieć i ukrócić tą znajomość.
Skierował swoje ciemne oczy na drugą osobę znajdującą się w pomieszczeniu, natychmiastowo rozpoznając w niej wczorajszego uciekiniera. Tym razem jednak dane mu było zobaczyć jego twarz, uprzednio skrytą za białą maską z niepokojącym uśmiechem, teraz leżącą na zakurzonej podłodze.
Blondyn siedział na krześle, trzymając dłoń na jednym ze swoich sztyletów skrytym za materiałem ciemnozielonej peleryny. Był ewidentnie trzeźwiejszy niż Quackity. Jego zielonkawe, bystre oczy z uważnością obserwowały każdy ruch Nicholas'a. Wiedział, że w bezpośredniej walce nie miał szans, potrafił się bronić i całkiem nieźle atakował, ale w tych warunkach nie miał żadnych szans z przewagą i doświadczeniem Nick'a.
- Nie obchodzi mnie, że tutaj piliście - Mruknął niezadowolony z wiedzy o kolejnym żmudnym obowiązku Sapnap - Ale cholera, siedziałeś na drzewie ewidentnie podglądając salę tronową.
Niższy chwycił w swoje strudzone i ozdobione licznymi, mikroskopijnymi bliznami dłonie metalowe kajdanki, do tej pory leżące na dnie kieszonki jego munduru. Otarł krople potu spływające po jego skroni, ów mundury były naprawdę solidne i grube, co za tym idzie było w nich niemiłosiernie gorąco, a słońce nie dawało odpocząć skołatanym duszom nawet na sekundę.
- Więc w imię gwardii królewskiej jestem zmuszony skazać cię na tymczasowy areszt oraz przesłuchanie - Wyrecytował cierpiąco Nick, spoglądając z niedowierzaniem na Alex'a, który przeglądał się w rozbitym kawałku szkła - Aktualnie masz prawo zachować milczenie.
Clay ostrożnie wstał, nie przerywając kontaktu wzrokowego z niższym mężczyzną. Podszedł do niego spokojnym krokiem, nie chcąc wzbudzić podejrzeń. Miał zamiar spróbować ucieczki, ale teraz chciał wzbudzić w generale choć odrobinę zaufania. Rzucił Quackity'emu szybkie oskarżające spojrzenie i dał się skuć. Mruknął z niezadowolenia, gdy zimny metal zetknął się z jego nieznacznie rozgrzaną skórą.
Dał się wyprowadzić z budynku i prowadzić w zupełnie nieznanym sobie kierunku. Widział jedynie, że zbliżają się ku jasnemu budynkowi, ze szpiczastym, jasnoniebieski dachem ozdobionym złotymi akcentami. Budynek znajdował się zaraz przy pałacu, otoczony czymś na wzór prostego labiryntu stworzonego wysokiego żywopłotu.
Już mając wchodzić do zielonego gąszczu dostrzegł, że Quackity znalazł się tuż przy nim, nieporęcznie wsuwając klucz do kajdanek do jednej z kiszeni jego brązowych spodni. Clay nerwowo przełknął ślinę, zdając sobie sprawę, że niewielki budynek stanowi najprawdopodobniej wejście do podziemi w których znajdowały się lochy, nie miał zbyt wiele czasu, by jakoś się wydostać, a zakładał, że całą pomoc na którą mógł liczyć od ciemnowłosego już otrzymał.
-Nick - cichy głos wydobywający się zza zakrętu odwrócił uwagę wszystkich. Chwilę potem przed całą trójką ukazał się brązowowłosy chłopak, poprawiający swoją niesforną grzywkę nachodzącą mu na oczy. Szczupły, młody chłopaczyna po chwili znajdował się w bliskiej odległości od nich posyłając wszystkim promieniste uśmiechy. Nawet nieznanemu mu blondynowi zakutemu w kajdanki.
CZYTASZ
Blue Flower | Dnf
FanficNa urokliwej Sycylii, największej wyspie na morzu śródziemnym, w pewnym królestwie panował król. Zapadłszy na śmiertelną chorobę, pragnął jak najszybciej wydać swojego syna za mąż, gdyż wiedział, że ten przez swoją specyficzną, choć przez wielu uzna...