Dzielił ich dokładnie jeden dzień od dnia słońca. Jeden dzień od tych wszystkich kolorów, których George nie zobaczy, od tych tańców, wystąpień, radości ludzi i tylu innych atrakcji. Jeden dzień od wieczornego bankietu w pałacu. Jeden dzień od tego dnia, w którym brunet nadal miał głupią nadzieję ujrzeć blond kosmyki.
Sam nie wiedział dlaczego czuł taką potrzebę i wręcz oddychał tą złudną nadzieją. Ale w końcu blondyn obiecał, że się zjawi, a George miał nieodparte wrażenie, że ten wyglądał na kogoś dotrzymującego obietnic. Nawet jeśli był przestępcą.
George przez te wszystkie dni od kiedy dowiedział się o tożsamości Clayton'a zwyczajnie snął się po pałacu jak cień, nie potrafiąc poradzić sobie z własną głową. Z jednej strony nie czuł kompletnie nic, a z drugiej aż za dużo.
Kiedy Karl podsunął mu pod nos list gończy z podpisem "Dream", od razu rozpoznał tą białą maskę, blond kosmyki wystające spod kaptura i charakterystyczną, zieloną pelerynę. Nie miał żadnych wątpliwości co do tego kogo przedstawia rysunek. Niemniej jednak kiedy to odkrył, łzy przestały lecieć z jego oczu, a zamiast tego zwyczajnie wpatrywał się w ten nieszczęsny kawałek papieru jeszcze z godzinę, wszystko dokładnie analizując.
Oddał Karl'owi kawałek papieru, obdarowując go pustym spojrzeniem mówiąc jedynie, że boli go głowa i że już się położy. Szatyn nie protestował, nawet nie naszykował mu piżamy, zwyczajnie wyszedł od razu z komnaty dając księciu święty spokój. Od tamtego czasu George zmarniał, mniej jadł, przesiadywał w swojej komnacie i myślał.
Był zupełnie rozdarty i wyniszczony tym wszystkim. Wiedział, że już dawno powinien zapomnieć o tym ciekawym chłopaku, którego spotkał przecież zaledwie dwa razy w swoim nędznym życiu, a na którego zdążył poświęcić już tyle nieprzespanych nocy i zmarnował szmat czasu w którym o nim myślał zupełnie bezpowrotnie. Blondyn nie chciał za nic w świecie opuścić jego myśli, mimo że teraz sam książę chciał, by ten to uczynił.
Był mordercą i złodziejem, a to że posiadał ciepłe, duże dłonie, rozbrajający uśmiech i napawał jego zidiociałe serce przyjemnym ciepłem nie powinno mieć żadnego znaczenia. Ale jednak dla George'a dalej to wszystko przysłaniało mu prawdę o blondynie. Jakby nagle połowicznie oślepł.
Czuł się naprawdę dziwnie z myślą, że powinien kogoś nienawidzić, a nie mógł. Powinien odczuwać tlący strach, ale tego nie robił. Zwyczajnie jakby pozbył się odruchów samozachowawczych i zdolność życia w społeczeństwie. Jakbyś świadomie wystawiał się na ofiarę gotowemu łowcy. Jego uczucia i ekscytacja chłopakiem i tak zostały przygaszone, a zastąpił je ciągle żarzący się żal i bój się boga, poczucie tęsknoty.
Przygotowania w królestwie trwały pełną parą i to była chyba jedyna rzecz, która czasem odwracała uwagę księcia od myśli o zielonych tęczówkach. Z ciekawością obserwował jak ludzie poruszają się jak mrówki po wąskich uliczkach, ciągle niosąc za sobą jakieś kartony i rozstawiając dekoracje.
Może był tępy, albo uszkodził sobie jakąś część mózgu, ale naprawdę czekał na jutrzejszy dzień tylko i wyłącznie dlatego, by móc ujrzeć tego przeklętego chłopaka po raz trzeci w swoim życiu. Dosłownie, osoba którą widział tylko dwa razy i którą ledwo znał tak zawładnęła jego umysłem. Zupełnie jakby rzucił na niego jakiś urok.
Zwyczajnie miał nadzieje, że blondyn do niego przyjdzie i powie, że to wszystko było tylko jakimś wyjątkowo nieśmiesznym żartem. Chociaż, pewnie i tak przejmował się za bardzo i przez to tylko cierpiał. Jakby nie patrzeć, za chwilę będzie musiał wyjść za mąż, a wtedy jego szanse na spotkanie się z blondynem będą zupełnie zerowe i będą figurowały w jego życiu tylko jako nieuchwytne marzenie.
❀ ❁ ❀
Dream niemrawo oparł się o zniszczony murek swojego starego domu, w ciszy obserwując zasadzony przez siebie kwiat, który jak na złość wydawał się nawet nie tyle co rosnąć, co zwyczajnie więdnąć.
Chłopak już sam nie wiedział co robić. Czuł się jakby jednocześnie wygrał życie i przegrał. Wypuścili go, był na wolności, jak zawsze. Wszystko mu się upiekło, ale jednak czuł tlący żal spoglądając na marniejący kwiat.
Czuł się, jakby nie pozwalał więdnąc tylko jemu, ale i George'owi. Blondyn w ostatnim czasie rzeczywiście myślał o nim za często i za intensywnie. Zupełnie zapominał o jedzeniu czy o pracy. Zwyczajnie wegetował, nie mogąc skupić się na niczym innym niż odcień czekoladowych oczu, których już tak dawno nie widział. I być może nie będzie mu dane ich ujrzeć już nigdy aż z tak bliska.
Westchnął, przeciągając obolałe kości. Czuł jak głodny był w tym momencie, rzucił okiem na niebo, starając przypomnieć sobie czy mijał po drodze jakiś stragan z jedzeniem. Już po chwili stał przy dwójce dzieciaków obejmujących się rączkami, którzy siedzieli przed kocem, na którym rozłożone były jabłka. Niewiele myśląc podał im do rączek wszystkie monety jakie były w jednej z jego sakiewek i zgarnął jedno jabłko, posyłając im ciepły uśmiech. Dzieciaki jedynie patrzyły na niego z rozszerzonymi powiekami w akcie zdziwienia, ale już po chwili blondyn usłyszał entuzjastyczne podziękowania, na które jedynie machnął ręką wracając z powrotem do swojej róży.
Przykucnął przy niej, delikatnie gładząc ją opuszkiem palców i biorąc gryz jabłka. Cofnął dłoń, gdy spostrzegł jak z rośliny wydostaje się niebieski błyszczący pyłek. Westchnął zrezygnowany, już doskonale zdając sobie sprawę, że tego tak nie zostawi.
Musiał spotkać się z brunetem chociaż ten jeden, ostatni raz, nawet jeśli ta durna sadzonka właśnie więdła na jego oczach. Już się nie nie przejmował, zwyczajnie chciał wytłumaczyć się George'owi z wszystkiego, nie ważne co potem się z nim stanie. Pójdzie na ten głupi bankiet, w końcu i tak miał zaproszenie i to od nie byle kogo. Uśmiechnął się, przypominając sobie o małej, błękitnej karteczce w kieszeni jego spodni.
Było to zaproszenie dla szczególnych gości, które osobiście wręczył mu George podczas ich spotkania na urokliwej polanie.
Jedyne czego się w tym momencie bał , to reakcji księcia. Był już niemal pewien, że ten wie zupełnie o wszystkim. O tym, kim tak naprawdę był blondyn, czym się zajmował i jak niebezpieczny był. Clayton zwyczajnie się obawiał, że brunet zaczął postrzegać go jako potwora, którym zresztą niestety trochę był.
Jakby te wszystkie koszmary z którymi męczył się już od lat nie były wystarczającą karą za jego grzechy.
Miał szczerą nadzieję, że dostanie szansę na wytłumaczenie się, albo chociaż na spojrzenie jeszcze raz w te magnetyzujące oczy i poczucie tego charakterystycznego dla księcia delikatnego, ale słodkiego i wyniosłego zapachu.
Jeszcze nigdy nie czuł, żeby ryzykował czymś aż tak bardzo, jednocześnie nie mając nic do stracenia.
![](https://img.wattpad.com/cover/270868066-288-k969210.jpg)
CZYTASZ
Blue Flower | Dnf
Fiksi PenggemarNa urokliwej Sycylii, największej wyspie na morzu śródziemnym, w pewnym królestwie panował król. Zapadłszy na śmiertelną chorobę, pragnął jak najszybciej wydać swojego syna za mąż, gdyż wiedział, że ten przez swoją specyficzną, choć przez wielu uzna...