3.

101 5 0
                                    

Te słowa były owiane taką tajemnicą, jakby miały głębszy sens a nie doszłyśmy nawet to sedna tej wypowiedzi. Nie wiem co myśleć. Mam się bać?

- Nigdy nie poznałaś prawdziwej historii naszej rodziny i nigdy pewnie nie będzie ci to dane, jednak chcę żebyś wiedziała, że cokolwiek będzie się działo, na tej ziemi są ludzie którzy... - przerwała na chwilę i przetarła oczy rękawem - którzy zaopiekują się tobą mimo wszystko. - Kocham cię, córeczko - dodała i wzięła mnie w objęcia - Kocham cię...

- Ja ciebie też

Co się dzieje? Dlaczego powiedziała coś takiego? Coś jest na rzeczy ale nie ma pojęcia co, a to dobija mnie jeszcze bardziej. Japierdole...

***

Od tamtej "przerażającej" rozmowy minęło kilka miesięcy. Nic nowego się nie wydarzyło, więc dalej nie mam pojęcia o co chodziło, jednak ciągnie się to za mną jak welon givenchy Kim Kardashian.

- Wszystkiego najlepszego, młoda - rzuciła Mj, unosząc widelec, z kawałkiem tortu i wkładając go do buzi

- Dziękuję - odpowiedziałam wykonując ten sam gest i poprosiłam by podgłośniła telewizję

- Avengers stoczyli walkę na lotnisku - odezwał się głos spikera

- Wyłącz to - burknęłam

- Sama chciałaś oglądać wiadomości

- Poszło o dokument z Sokovii, którego część z bohaterów, o ile możemy ich tak nazwać, nie chce podpisać. - głośno westchnęłam i słuchałam dalej - Wiemy, że Iron man, Vision, Czarna pantera oraz War machine, podpiszą dokument. Czarna wdowa, stanęła po stronie Kapitana ameryki, Zimowego żołnierza, Falcon'a, ant-mana oraz Scarlet witch

- Kuźwa gdzie my żyjemy - energicznym ruchem wyrwałam Mj pilot z ręki, po czym wyłączyłam telewizor

***

Obudziłam się około siódmej rano. Zaspana zeszłam na dół, żeby zjeść śniadanie. Otworzyłam szufladę, koło piekarnika i wyjęłam z niej talerz. Z tej koło zlewu, zabrałam nóż, a z lodówki wyciągnęłam biały ser. Pokroiłam ciemny chleb i zaczęłam przygotowywać kanapki. Jutro pierwszy dzień szkoły, którym nie wiem czemu się stresuję a to bardzo odbija się na moim śnie. Usiadłam przy wyspie kuchennej i zaczęłam jeść. Dziwne jest to uczucie kiedy jedną nogą jesteś na wakacjach a drugą w szkole.

Wróciłam jeszcze na chwilę do łóżka, tym samym próbując zasnąć. Niestety nic z tego nie wyszło i jedynie zmarnowałam godzinę swojego życia. Zabrałam pierwszą książkę, którą udało mi się dosięgnąć i otworzyłam w miejscu zaznaczonym paragonem, który służył mi za zakładkę. Nawet nie spojrzałam na okładkę stąd bardzo się zdziwiłam na widok opisu testrali. Czyżbym znów podjęła próbę przebrnięcia przez Harry'ego Pottera i zakon feniksa?

Po 9:00 wygramoliłam się z łóżka. Założyłam krótkie dżinsowe spodenki i białą koszulkę na cienkich ramiączkach. Związałam włosy w luźny kok i dopełniłam wszystko czarnymi okularami przeciwsłonecznymi. Ściągnęłam z wieszaka jakąś nerkę, po czym wrzuciłam do środka podstawowe rzeczy typy: telefon, klucze, portfel, paracetamol itp.

- Idę do restauracji zobaczyć jak idą przygotowania! - krzyknęłam zbiegając ze schodów

Szybkim krokiem skierowałam się do centrum miasta gdzie znajdował się mój drugi dom. W końcu rodzice oddali mi połowę udziałów, jeśli można to tak nazwać. 

Po 15 minutach dotarłam na miejsce. Z dumą spojrzałam na szyld nad drzwiami z nazwą.

- Dzień dobry! - powiedziałam przekraczając próg - Jak wam idzie? Zostało już mało czasu

Billionaire also has a heart // AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz