6.

75 5 0
                                    

   Złapałam chusteczkę i szybko wytarłam łzy płynące po moich policzkach jak po torze wyścigowym. Czytałam dużo książek, oglądałam filmy i gotowałam najróżniejsze przepisy z kuchni francuskiej i azjatyckiej, chcąc odwrócić swoją uwagę od ostatnich dni. Sądziłam, że mi minie, że będę mniej płakać, więcej się uśmiechać, ale minęły już trzy dni a ja pogrążałam się w smutku i załamaniu. Nie wychodziłam z domu, nie kontaktowałam się ze znajomymi, nie włączałam telewizora, chcąc uniknąć bzdur, które opowiadali prowadzący o "morderstwie rodziny w Nowym Yorku". Cały mój kontakt ze światem opierał się na odbieraniu telefonów od policji. Miła pani z sekretariatu dzwoniła do mnie codziennie w okolicach południa, pytając o moje samopoczucie i zdając relację, z postępstw w śledztwie. 

   Teraz siedzę na kanapie, czytam książkę i płaczę, czekając na szczęście, którego zdecydowanie nie mam. Nie jestem jedną z tych mających wszystko idiotek z instagrama. Nie jestem dziewczyną z pinteresta udającą, że jest super bo zajebiście wyglądam. Nie jestem nawet członkiem rodziny. Jestem jebaną Zarą Hoselle, szesnastolatką, która straciła wszystko w ciągu krótkich dwudziestu minut. Która została całkiem sama. I nie, nie użalam się nad sobą. Uświadamiam sobie tylko, jak wygląda moja obecna sytuacja. 

   Cichy dzwonek w telefonie grający "I still haven't found what I'm looking for" autorstwa U2, oznajmił, że powinnam się ruszyć. Ulubiona piosenka moich rodziców. Obiecałam, że będę nią świętować każdy sukces, a teraz? Teraz mam ochotę płakać za każdym razem kiedy ją słyszę.

- Dzień dobry - szepnęłam

- Dzień dobry, z tej strony starszy sierżant policji stanowej w Nowym Yorku, czy mam przyjemność z panią Hoselle? - usłyszałam z drugiej strony

- Tak

- Dobrze, mamy nowe wiadomości dotyczące pani sytuacji. Czy jest możliwość, żeby pani dotarła jak najszybciej na komisariat?

- Tak, już się zbieram. Do widzenia

- Do zobaczenia

   Czego mogę się spodziewać? 1. Bzdur o "prawdziwych" rodzicach. 2. Ciekawostek o swoim życiu. 3. Pierdół o tym, że wszyscy popełnili samobójstwo.

***

   Weszłam do sali wskazanej przez sekretarkę. Byłam sama. Może będą do mnie mówić przez głośnik tak jak na pierwszej rozmowie? 

   Wytarłam dłonie o szare dresy i rozejrzałam się do okoła. Szare ściany, plastikowa wygładzina, brudna lampa, dająca okropnie zimne białe światło. Meble? Stół i dwa krzesła po przeciwnych stronach, stojący na samym środku i mały zegar za 5$ z targetu obok drzwi. 

- Nie oszczędzali - mruknęłam

- Na czym? - Zapytał policjant wchodząc do pomieszczenia i siadając przede mną

- Nic, nie ważne

- Rejestrowała się pani w recepcji? - Pokiwałam lekko - Mogę prosić dowód osobisty? - Wykonałam ten sam gest i wyjęłam portfel podając mu kartę - Dobrze. Myślę, że nie będzie to dla pani łatwe, ale zostałem zobowiązany do przekazania "nowości" - powiedział mocno gestykulując rękami

- Słyszała pani...

- Wystarczy Zara - przerwałam mu, na co pokiwał głową

- Słyszałaś na pewno o najgłośniejszej sprawie kryminalnej z 2001 roku - Pokręciłam przecząco głową, na co wybałuszył oczy - No dobra, w takim razie ymm... Ósmego maja 2001 roku, została porwana córka miliardera. Dziewczynka początkowo miała nie zostać ujawniona przez parę, jednak wiadomość o jej narodzinach szóstego maja szybko obeszła Nowy York, a potem całe Stany Zjednoczone. Rodzice jeszcze długo po ogłoszeniu ciąży kłócili się o imię dla dziecka. On chciał krótkie, pasujące do nazwiska, a ona eleganckie, które będzie odpowiednie zarówno dla dziecka jak i dorosłego. Nigdy oficjalnie nie powiedzieli na jakie się zdecydowali. W każdym razie dwa dni po przyjściu dziewczynki na świat, wróciła razem z mamą do domu. Tej też nocy wszystkie jednostki policji zostały wezwane na jej poszukiwania. Niczym "Zaplątani" prawda? - Kiwnęłam zaciekawiona zgadzając się z mężczyzną - Do teraz sprawa nazywana jest "Zaginięcie księżniczki" a dziewczynka otrzymała pseudonim Roszpunka, od setek tysięcy ludzi oglądających każdy wieczorny dziennik opowiadający najnowsze wiadomości. W każdym razie nie natknęliśmy się na żaden trop przez cztery długie lata. Dziewiątego września 2005 Florydzka policja stwierdziła porwanie, co było dosyć oczywiste, jednak nigdy nie wypowiedziane. Dziewięć lat później odbyła się wojna między T.A.R.C.Z.Ą a HYDRĄ, w trakcie której, dwudziestego czwartego grudnia, Ohio oskarżyło dwóch agentów HYDRY Rolfa i Anne Meyer o porwanie. Zaczęto poszukiwania, które nie przyniosły żadnych skutków, ponieważ akta znalezione w zniszczonej bazie organizacji były nie aktualne. Kilka dni później otrzymaliśmy anonimowy list potwierdzający wszystkie dotychczasowe tropy, poprawiający jedynie fakt iż Meyerowie są ex agentami. Do dzisiaj nie poczyniono żadnych więcej postępów.

- Do dzisiaj? Chyba mi pan nie powie, że to ja jestem "Roszpunką" - przytaknął smutno. - To tylko zbieg okoliczności, że mamy urodziny w ten sam dzień, tłumaczyłam nerwowo. To nie może być prawda.

- Przykro mi, że muszę dokończyć tę historię, ale proszę posłuchać - spuściłam głowę, uspakajając się - Ojciec dziewczynki wraz z przyjaciółmi i policją złapali kilku agentów HYDRY rok temu i zabrali na przesłuchanie. Okazało się, że Rolf i Anne nie cały tydzień po porwaniu uciekli razem z Roszpunką z bazy i zmienili wszystkie dane dotyczące siebie i jej. Zostawili tylko imię, ze względu na szczyptę szacunku jakim darzyli prawdziwych rodziców. Miliarder ponownie wszczął poszukiwania w sekrecie przed cywilami. Jednak po zaledwie dwóch miesiącach gonienia własnego ogona oficjalnie się poddał. Dzisiaj wiemy, że porywacze zmienili nazwisko na Hoselle, a córka Tony'ego Starka odnalazła się po ponad szesnastu latach.

- Nie - szepnęłam załamując głos. - Nie jestem córką pana Starka



Billionaire also has a heart // AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz