Cassidy
Nie mogłam poradzić sobie z bałaganem w mojej głowie. Myśli przelatywały mi przez umysł w zastraszającym tempie. Nie nadążałam nawet zastanowić się nad jakimkolwiek wątkiem. Było tego za dużo. Chejron. Cień. Ta kreatura. Więzienie. Lacy. Harpia. Przepowiednia. Nico. Dom.
Siedziałam w kącie na jednym z dwóch foteli wstawionych specjalnie dla mnie i Lacy w dość sporym pomieszczeniu w Wielkim Domu. Wpatrywałam się w podłogę tuż przed butami Hazel, siedzącej prawie naprzeciwko mnie. Starałam skupić się na trwającej wokół dyskusji. A było to ciężkie nawet przy zdrowych zmysłach. Zaczęło się niewinnie, ale im dłużej ciągnęła się ta rozmowa, tym gęstsza robiła się atmosfera.
W sumie było nas dziesięcioro. Ja, Nico, Reyna, Annabeth, Percy, Hazel, Lacy, Cecil, Piper i Will. Z całej tej gromadki, w tym momencie, nic nie mówiłam tylko ja, Nico i nadal nie mogąca otrząsnąć się po ataku, córka Afrodyty. Syn Hadesa co chwilę obserwował mnie jak i Lacy, pilnując czy aby na pewno nic nie odwalimy. Przynajmniej takie sprawiał wrażenie, kiedy posyłał nam to swoje podejrzliwe spojrzenie. Nie dziwiłam mu się, ale mógłby się z tym trochę bardziej kryć. Zwłaszcza, że jego ciemne oczy wywoływały nieprzyjemne dreszcze, co nie pomagało wrócić do normalności po tym całym ataku.– Cisza! – krzyknęła w końcu Piper, używając swojego potężnego głosu. – Może mi ktoś wytłumacz co tu się dzieje, bo nadal nie wiem po co Ann wywlekła mnie spod prysznica.
To prawda, czekoladowowłosa została dosłownie wyciągnięta z łazienki, czego dowodem były jej jeszcze mokre włosy i założona tył na przód luźna koszulka. Z tego co zdążyłam wywnioskować z całego tego zamieszania, córka Afrodyty miała pomóc Lacy wyrwać się spod uroku tego ducha. Jednak, kiedy dotarła na miejsce wszystko było już pod kontrolą.
– No słucham? – pośpieszyła nas zniecierpliwiona Piper, krzyżując ręce na piersi.
– Zaatakowało nas Susurri – odpowiedziała Reyna, czym zyskała moją pełną uwagę, ponieważ nie słyszałam wcześniej imienia tej kreatury. – Kiedy Cassidy i Nico byli w cieniu, nieświadomie wypuścili tego złego ducha albo demona. Różnie go nazywają. Doprowadza on półbogów do szaleństwa, a czasami nawet sprawia, że znikają bez słowa. Ale nie giną. Przynajmniej tak twierdzą stare mity. Jest bardzo uciążliwy nawet dla samych bogów, dlatego go tam zamknęli.
– A gdzie teraz jest? – zapytał Cecil, który dalej czuwał tuż przy Lacy. – Momentalnie zniknął. Nie mamy pewności, czy wrócił tam, gdzie jego miejsce.
– Nie wiem tego – przyznała Reyna, spoglądając na mnie. – Słyszałam o nim tylko kilka plotek. W tym sposób jak podobno można się go pozbyć.
– Jak? – przerwał jej Percy, na co dziewczyna westchnęła.
– Podobno ktoś musi dotrzeć do zaatakowanej osoby lub samemu trzeba go zwalczyć – wytłumaczyła.
– To jest niemożliwe – mruknęłam pod nosem, czym zwróciłam na siebie uwagę.
Speszyłam się i wcisnęłam mocniej w fotel. Nie chciałam powiedzieć tego na głos. To były tylko moje luźne myśli, które powinny pozostać tylko myślami.
Jak na złość nikt już się nie odezwał, tylko wpatrywali się we mnie. Podniosłam w końcu wzrok z podłogi i natrafiłam na Lacy, która wiedziała dokładnie co chciałam przekazać w tych trzech słowach.– Jeśli czekacie na opowieść jak to było ponownie gościć kogoś w swojej głowie to się przeliczycie – burknęłam niepewnie. – Nie chcę o tym mówić.
Czułam współczujące spojrzenia niektórych z pokoju, jednak nie chciałam tego. Nie jesteśmy w stanie cofnąć tego co się stało. Trzeba nauczyć się z tym żyć. Najczęściej nie jest to proste, ale wykonalne. Każdy ma inny sposób na przeżycie tego. Traktowanie kogoś jak jajko, które ma za chwilę się rozbić, jest chyba najgorszym co można zrobić w takich sytuacjach.
CZYTASZ
"It's too late..." |Nico di Angelo|
FanfictionJest to kolejna historia herosów, jednak tym razem z udziałem Cassidy - dziewczyny, która sama nie jest do końca pewna jaką rolę w niej odgrywa. Zresztą nie tylko ona ma problemy z odnalezieniem się w nowej sytuacji. Kiedy znika Chejron, koordynato...