XII. "Łowca 1/2"

164 17 6
                                    

Cassidy

To było męczące. Od kilku godzin nie czułam tej dziwnej obecności, a pomimo to ledwo sama chodziłam do łazienki. Cały czas ktoś za mną chodził. Najczęściej był to Nico, jednak Will nieźle się na niego zdenerwował za to, że nie leży u siebie, albo przynajmniej u mnie, więc syn Apolla go zmienił. Blondyn niestety musiał wracać do swoich obowiązków i zatrudnił Cecila. Wstawili mu nawet dodatkowe łóżko! Mnie też przerażało to całe nawiedzanie i bałam się zasnąć, ale do łazienki chyba mogę sama wyjść.
Z tego co się dowiedziałam, dochodzenie odnośnie tej kreatury, którą wypuściliśmy z cienia, nie ruszyło się. Nadal nie wiemy co to jest, jak działa i jak się tego pozbyć.
Sama za bardzo nie miałam, jak pomóc, bo utknęłam w tym cholernym pokoju z rozgadanym synem Hermesa. Odkąd został wtajemniczony w sprawę obrał sobie za cel znalezienie jak najgłupszego wytłumaczenia we wszechświecie na mój atak.

– A może ty jesteś opętana jak w tych wszystkich filmach? – zapytał podekscytowany Cecil, zrywając się z łóżka. – Oglądałem kiedyś coś takiego i tam było, że trzeba przejść takie stadia opętania – wytłumaczył podchodząc do mnie. – Pojawiły ci się może siniaki tak znikąd, a zwierzęta przed tobą uciekają?

– Nie – odpowiedziałam krótko, wpatrując się w znikające po woli słońce za oknem. – Ale jak z tym nie przestaniesz, to tobie zaczną pojawiać się siniaki.

– Dramatyzujesz – parsknął. – A może...

– Jak zaczniesz jeszcze raz gadać o Matrixie lub kosmitach to obiecuję ci, że spełnię swoje groźby – syknęłam, spoglądając na niego.

– Wierzysz w bogów, a w kosmitów już nie? – zapytał prowokacyjnie, na co przewróciłam oczami. – O albo Hades zasłał swojego szpiega. Wiesz, żeby być takim cicho ciemnym i niby, że to z cienia, a to od niego.

– Z nim żyję raczej w zgodzie – powiedziałam. – A tak w ogóle jakim cudem jesteś w stanie cały czas mówić? Nico na mnie już narzeka, że jestem gadułą, ale ty bijesz mnie na głowę.

– Dzięki – odparł, uśmiechając się tym swoim uśmieszkiem. – I miło, że zapytałaś, bo potrzebuję rady.

– Ale ja przecież... – nie dał mi skończyć, tylko pociągnął mnie na jedno z łóżek.

Usiadłam na posłaniu, tak jak nakazał mi chłopak i przyglądałam mu się jak chodzi nerwowo po pokoju.

– Jesteś dziewczyną – stwierdził, wskazując na mnie ręką, na co przewróciłam oczami. – Pewnie zauważyłaś, że obracam się głównie w męskim towarzystwie, co nie znaczy, że nie potrafię dogadać się z płcią piękną no i...

– Do brzegu Cecil – skróciłam jego wywód.

– Pomóż mi z Lacy – wypalił, rzucając się koło mnie na łóżko.

– Chyba żartujesz – parsknęłam śmiechem, jednak, gdy zobaczyłam jego minę, spoważniałam. – Ty mówisz serio.

– Pierwszy raz od dawna jestem poważny z własnej woli – wyjęczał Cecil, wciskając mocniej głowę w pościel. – Jesteś jedyną osobą, która aktualnie może mi pomóc. Jeśli zapytałbym innej dziewczyny z obozu albo by mnie wyśmiała albo rozpowiedziała na cały obóz jaki to jestem zdesperowany.

– A nie jesteś? – spytałam, na co dostałam kuksańca w bok. – Ej!

– Zasłużyłaś – wymamrotał.

– Nie możesz iść do Piper? Z nią się chyba dobrze dogadujesz.

– To jej siostra, więc odpowiedź nasuwa się sama – parsknął chłopak.

"It's too late..." |Nico di Angelo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz