VI. "Witaj w domu, czyli wizyta w cyrku na kółkach 2/2"

234 28 1
                                    

Cassidy

Nienawidziłam tego uczucia, kiedy Nico to robił. Faktycznie trochę przesadziliśmy, zwłaszcza, że mieliśmy świadków. Chłopak przestawał nad sobą panować, a ja dolewałam tylko oliwy do ognia. Sądzę jednak, że utrata przeze mnie przytomności była nie potrzebna.
Nie wiemy dokładnie, dlaczego tak się dzieje i odkryliśmy to kiedyś całkiem przypadkowo. Kiedy ja zaczynam wręcz gotować się w sobie, wystarczy, że Nico mnie dotknie, a cała energia jakby ze mnie ulatuje. Za pierwszym razem nieźle się przestraszył, ale gdy się obudziłam i dobrze się czułam, przeszło mu. Zastanawialiśmy się kiedyś jak to działa, lecz jedyny wniosek, do którego doszliśmy to to, że syn Hadesa przez swoją "mroczną" naturę po prostu jakby zabierał mi siły. Sama nie wiem, jak to wytłumaczyć.
Jednak i tak ta kłótnia nie była najgorsza. Zdarzały nam się o wiele gorsze. Mogło nawet dojść do tego, że słyszeliście o nas w wiadomościach. Może nie dosłownie, ale jako o anomaliach pogodowych albo wizycie kolejnego UFO.
Kiedy rozdzieliliśmy się z Piper i Cecilem, zapanowała między nami tak gęsta atmosfera, że nawet żadne z nas nawet nie próbowało tego zmienić. Nico pewnie nadal był na mnie wkurzony, tak jak ja na niego, ponad to stresowałam się jeszcze tą ich naradą. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Niby nie miałam nic wspólnego ze zniknięciem Chejrona, ale niektórzy mogli zadawać nie wygodne pytania, na które będę musiała odpowiedzieć, lecz tak by nie złamać obietnicy.

Całą drogę do Wielkiego Domu Nico prowadził nas przez las. Starał się na nikogo nie wpaść, tak jak go prosiłam. Zresztą obydwoje nie chcieliśmy robić dodatkowego zamieszania. Pewnie i tak wielu obozowiczów martwi się zniknięciem swojego opiekuna. Nie byłam pewna co mogło się z nim stać, ale na pewno było mnóstwo opcji. Zaczynając od brutalnego porwania, zahaczając o nie planowane spotkania, a kończąc na zwykłej ucieczce. Nie wiedziałam, jak mam im pomóc, bo przecież ich nie znałam, ale podejrzewałam o co Nico chce mnie prosić.
Gdy doszliśmy do trzypiętrowego budynku i stanęliśmy przed nim.

– Poczekaj tu chwilę, sprawdzę czy ktoś już jest – powiedział Nico.

Chciałam się zapytać po co, ale powstrzymałam się i przytaknęłam mu tylko. Nie widziałam sensu w czekaniu przed budynkiem, skoro i tak będę musiała do niego wejść.
Kiedy Nico zniknął w wejściu, zaczęłam obserwować, czy ktoś nie nadchodzi. Co chwilę ktoś przechodził w tych okolicach, ale nie zwracał na mnie większej uwagi. Dopiero kiedy grupowi, chyba tak ich nazwał di Angelo, zaczęli przychodzić na naradę przyglądali mi się. Jednak nie byłam im dłużna. Musiałam wiedzieć z kim się zmierzę. Nikt z obozowiczów się do mnie nie odezwał, niektórzy tylko kiwnęli mi na przywitanie lub uśmiechali się do mnie.
Miałam wrażenie, że Nica nie ma już całą wieczność. Stałam tam jak kołek i modliłam się, żeby nikt mnie nie zaczepił, co oczywiście nie mogło się spełnić.

– Proszę, proszę, a kogo my tu mamy? – usłyszałam prześmiewczy głos. – Nowa krew? Nie jesteś trochę za stara na świeżucha?

Postanowiłam nie reagować na zaczepkę. Spojrzałam się tylko na dziewczynę, która próbowała mnie zagadać. Była to wysoka, dobrze zbudowana brunetka. Jej postawa wręcz biła pewnością siebie i zahartowaniem. Nie trzeba było jakiś specjalnych umiejętności, żeby stwierdzić, że jest córką Aresa.

– Głosu ci zabrakło? – spytała, uśmiechając się tak irytująco, że miałam ochotę zmyć jej ten uśmieszek z jej twarzy.

– Mama mówiła mi, żeby nie rozmawiać z nieznajomymi – odpowiedziałam sarkastycznie, obrzucając ją zirytowanym spojrzeniem.

– Szczeniak się rzuca – zakpiła, rechocząc.

Podeszła do mnie bliżej i zaczęła mi się przyglądać. Wiedziałam, że nie wyglądam jakoś świetnie, ale nie spodziewałam się niczego innego po kilku godzinach tułaczki po labiryncie. Prychnęła tylko na mnie i ruszyła do wejścia. Zdziwiło mnie to, że odpuściła, ale byłam jej wdzięczna.
Może i byłam wściekła na Nica, ale w tym momencie błagałam go, aby już przyszedł. Chyba mnie usłyszał, bo chwilę później pojawił się w drzwiach.

"It's too late..." |Nico di Angelo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz