Cassidy
Kiedy tylko wyszliśmy z cienia, Nico całkowicie opadł z sił. Upadł na kolana, jednak nie przewrócił się. Ostrożnie posadził mnie na ziemi, na którą od razu opadłam, nie będąc w stanie utrzymać ciężaru własnego ciała. Chłopak momentalnie poszedł w moje ślady i padł tuż koło mnie. Wiedziałam jak bardzo męczą go takie „wycieczki", jednak w tym momencie byłam równie mocno wykończona jak on. Może nawet bardziej.
Leżąc na chłodnej ziemi, zakryłam ramieniem oczy i zacisnęłam jak najmocniej powieki. W ten sposób starałam się odgonić wszystkie niechciane myśli. Jednak jak mówią, chcieć nie znaczy móc. Nie byłam w stanie uporządkować tych wszystkich wydarzeń w mojej głowie, a kolejne próby wywoływały we mnie tylko coraz większy chaos. Czułam jak moja warga zaczyna drżeć, a oddech robi się coraz płytszy. Nagle wszystko wokół mnie momentalnie jakby ucichło, nawet delikatny szum liści. Jedyną rzeczą, która do mnie docierała był mój urywany, szybki oddech i ten okropny chrapliwy szept tuż przy karku. Ten sam, który pragnął naszej zguby.
Nie mogłam wpaść w panikę, jednak nie dawałam sobie z tym rady. Zaczynało brakować mi powietrza, co zapoczątkowało fale duszności. Ostatkiem sił przekręciłam się na brzuch i desperacko próbowałam wziąć oddech. Czułam jak zimny pot, oblewa moje całe ciało, a serce zachowuje się tak, jakby miało za chwilę wyskoczyć mi z klatki piersiowej. Ściskałam w dłoniach opadłe liście drzew, chcąc znaleźć jakieś zapewnienie, które utwierdzi mnie, gdzie aktualnie jestem.
Znów zamknęłam oczy i oparłam czoło o chłodną ziemię. Miałam nadzieję, że przynajmniej to trochę mnie ocuci. Jednak z marnym skutkiem. Można powiedzieć, że wręcz pogorszyło sprawę. Zacisnęłam mocniej powieki i skupiłam się na swoim oddechu, ignorując ucisk w klatce, który mi to utrudniał.
Uniosłam swój tułów na przedramionach i zwiesiłam głowę. Starałam sobie przypomnieć jakiekolwiek sposoby walczenia z atakiem paniki, jednak w tym momencie nic nie przychodziło mi na myśl.
Z tego wszystkiego zaczęłam kasłać i krztusić się powietrzem. Znów mocniej zacisnęłam powieli i przycisnęłam czoło do ziemi, czując jak cała ściółka wbija mi się w skórę.
Wiedziałam, że muszę sobie z tym poradzić sama, bo nikt inny mi w tym momencie nie pomoże. Nico był pewnie nieprzytomny, a wolałam, żeby nikt inny z obozu nie widział mnie w tym stanie.
Mając w głowie ostatni sposób, który mógłby mi pomóc, sięgnęłam z trudem po mój sztylet. Chwyciłam jego rękojeść i przełożyłam go sobie do drugiej dłoni. Złapałam za ostrze i zacisnęłam rękę. Momentalnie moje wszystkie zmysły znów zaczęły prawidłowo funkcjonować. Oddech zaczął wracać do normy, a ja z powrotem mogłam określić, gdzie się znajduję. Uchyliłam powieki i rozejrzałam się. W oddali zobaczyłam dwie, dość szybko kierujące się w naszą stronę, sylwetki. Podejrzewałam kto to mógł być, jednak mój wzrok był jeszcze trochę rozmazany. Spuściłam wzrok na swoje dłonie. Jedną cały czas miałam zaciśniętą na ostrzu, co łatwo można było zauważyć przez krew spływającą na ziemię. Delikatnie rozluźniłam uścisk, co spotkało się z moim syknięciem. Czułam jak rana mnie szczypie, jednak było to ocucające. Dzięki temu mogłam skupić się na czymś innym niż tylko moje myśli. Przewróciłam się na plecy i próbowałam wyrównać jeszcze trochę przyspieszony oddech. Ktoś mógłby stwierdzić, że właśnie skończyłam poranny jogging, jednak wszystko psuł widok krwi, którą byłam już cała wysmarowana.– Nic wam nie jest? – usłyszałam nagle głos tuż nad sobą.
Znajdując w sobie ostatnie pokłady sił, podniosłam się szybko do siadu i zaczęłam panicznie odsuwać się jak najdalej.
– Ej, ej, ej – zaczął Percy. – Przepraszam cię, to tylko my – powiedział powoli podchodząc do mnie.
Spojrzałam na nich spanikowana, czując jak adrenalina ponownie buzuje w moich żyłach. Znów zacisnęłam mocniej zranioną dłoń, aby wrócić do rzeczywistości. Oddech powoli wracał do normy, a ja mając świadomość, że to nikt wrogi, znów padłam plecami na ziemię.
CZYTASZ
"It's too late..." |Nico di Angelo|
FanficJest to kolejna historia herosów, jednak tym razem z udziałem Cassidy - dziewczyny, która sama nie jest do końca pewna jaką rolę w niej odgrywa. Zresztą nie tylko ona ma problemy z odnalezieniem się w nowej sytuacji. Kiedy znika Chejron, koordynato...