Cassidy
Kiedy podniosłam się do siadu, spróbowałam wypatrzeć coś w tej ciemnicy. Jednak za wiele nie można było zobaczyć. Mogłam tylko określić, że zaraz koło Nica wylądowała Piper, a Cecil leżał pod moimi nogami.
Cała nasza czwórka była zdezorientowana, ponieważ nasz wzrok, na którym polegaliśmy najbardziej, właśnie był bezużyteczny.
Powoli podniosłam się na nogi i zaczęłam nasłuchiwać jakichkolwiek dźwięków. Z góry dobiegało szczekanie Ortrosa i przeklinanie jego pana, jednak jeszcze jednym znaczącym odgłosem był szum wiatru, który dochodził gdzieś z głębi tej ciemności.– Musimy się stąd wynosić – powiedział Cecil. – Niedługo zorientują się, że też tu mogą wejść.
– Gratuluję pomysłowości Sherlocku – mruknęłam, dalej wsłuchując się w szum wiatru. – Słyszycie to?
– To szczekanie? – zapytał głupio syn Hermesa. – Trudno go nie słyszeć.
– Nie o to mi chodzi – burknęłam. – Szum wiatru.
– Ja nic nie słyszę – powiedziała córka Afrodyty.
– Naprawdę tego nie słyszycie? Żadne z was? – zapytałam ponownie, ale nikt mi nie odpowiedział. – Super, jesteśmy tu może od dwóch minut, a ja już wariuję.
– W ogóle to, gdzie my jesteśmy? – spytał Cecil, który musiał stać bardzo blisko mnie, ponieważ poczułam jego oddech na karku.
– Cecil mógłbyś się trochę odsunąć ode mnie, bo dziwnie się czuję, gdy stoisz tuż za mną – poprosiłam grzecznie chłopaka.
– Przeszkadza ci to? – zapytał zaczepnie i mogę się założyć, że uśmiechał się tym swoim uśmieszkiem, który widziałam może raz, ale już doprowadzał mnie do szału.
– Tak, przeszkadza mi to – odpowiedziałam i na ślepo położyłam swoje ręce na jego ramionach i odepchnęłam. – A wracając do twojego pytania to jesteśmy w labiryncie – poinformowałam Cecila i szurając podeszwami butów o ziemię, zaczęłam powoli poruszać się do przodu z wyciągniętymi przed siebie rękoma.
– Zaraz – zamyśliła się Piper – w tym labiryncie? Tym który podobno się zapadł i był bardzo niebezpieczny?
– Tak, dokładnie – mruknęłam. – Macie może jakąś latarkę lub coś takiego?
– Ja mam chyba w plecaku – powiedział Cecil i sądząc po odgłosach zdjął swoją torbę z pleców i zaczął szukać wcześniej wspomnianego przedmiotu.
– Nico jesteś tu jeszcze? – spytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi. – Nico?
– Jestem – usłyszałam głos gdzieś po mojej lewej stronie. – Sprawdzałem coś.
– Dobra? – powiedziałam niepewnie, bo stwierdziłam, że wolę nie wiedzieć co dokładnie robił.
Nagle usłyszeliśmy huk i dziura, którą wcześniej tu wpadliśmy powiększyła się kilkukrotnie. Dzięki temu mogliśmy trochę bardziej przyjrzeć się miejscu, w którym się znajdowaliśmy.
Nie miałam czasu na to, aby dokładnie przyjrzeć się wszystkiemu, ale zauważyłam, że jesteśmy w, że są bardzo stare i ich pozostałości ledwo trzymają się na swoim miejscu.
W jednej z sześciu ścian rzucały się w oczy wielkie mosiężne drzwi, które o dziwo były otwarte.– Cecil? – spytała desperacko Piper, cofając się w stronę wyjścia z pomieszczenia, jednocześnie obserwując naszych wrogów.
– Mam! – krzyknął chłopak i na dowód swoich słów zaczął wymachiwać znalezioną latarką.
CZYTASZ
"It's too late..." |Nico di Angelo|
FanficJest to kolejna historia herosów, jednak tym razem z udziałem Cassidy - dziewczyny, która sama nie jest do końca pewna jaką rolę w niej odgrywa. Zresztą nie tylko ona ma problemy z odnalezieniem się w nowej sytuacji. Kiedy znika Chejron, koordynato...