III. "Początek wycieczki przez nieznane"

587 47 15
                                    

Cassidy

– Moment, poczekaj – przerwałam synowi Hadesa, podczas tłumaczenia mi ich planu. – Chcecie, a raczej ty chcesz, żebym poszła z wami do Obozu Herosów i rozejrzała się czy nie ma tam nic podejrzanego, a potem, kiedy już skończę, mam poszukać Chejrona? Dobrze zrozumiałam?

– W dużym skrócie to tak – powiedział Nico, a zaraz po tym opadł zrezygnowany na oparcie swojego siedzenia.

– Cass... – westchnęła Piper – dobrze wiesz, że jestem do końca do ciebie przekonana i się z tym nie kryję, ale skoro Nico mówi, że jesteś naszą ostatnią nadzieją to tak jest. Naprawdę nam na tym zależy. Chejron zrobił dla każdego z nas bardzo dużo, a teraz przyszedł czas na to żebyśmy mu to odpłacili.

– Rozumiem to, naprawdę. Chejron zaginął, a wy chcecie go odnaleźć, ale nie mogę wam pomóc. Może faktycznie nikt go nie uprowadził? Może wybrał się tylko w odwiedziny do swoich kuzynów?

– Cassidy to jest poważna sprawa – skarcił mnie Nico, patrząc na moją osobę spod byka.

– Ale czy ja mówię, że nie? – zapytałam. – Próbuję tylko znaleźć jakieś wytłumaczenie. Nie znam Chejrona tak jak wy, więc nie mam pojęcia czy ma tendencję do znikania.

– Oczywiście, że nie ma – wtrącił się Cecil. – Nigdy nie odwalał takich akcji. A tak, poza tym w jego biurze znaleziono rozsypane strzały i pęknięty łuk.

– To zmienia postać rzeczy – przyznałam, przytakując. – Ale to i tak nie zmienia faktu, że nie mogę z wami iść do obozu. Mogę spróbować pomóc wam w jakiś inny sposób.

– Na przykład jak? – spytał zaciekawiony Cecil.

– Jest dużo innych opcji – powiedziałam. – Mogę popytać innych herosów, którzy mieszkają poza obozem. Albo dowiedzieć się czegoś z samego źródła, choć to nie za bardzo mi się uśmiecha.

– Co masz na myśli z samego źródła? – spytał zaciekawiony Cecil, któremu aż świeciły się oczy.

– Będzie śledzić potwory – odpowiedziała mu Piper, uważnie przyglądając mi się. – Jesteś w stanie to zrobić? One mogą cię przecież wyczuć. Może ty działasz z nimi?

– Piper... – westchnął Nico. – Już to omówiliśmy.

– Po prostu mogę od nich podsłuchać parę rzeczy – wzruszyłam ramionami i głęboko westchnęłam. -–Słuchajcie ja naprawdę chciałabym wam pomóc, ale nie wiem czy jestem w stanie.

– Dlaczego nie możesz iść z nami do obozu? – spytał Cecil.

– Cecil...- westchnął znowu Nico, karcąc chłopaka wzrokiem.

– Nie, jest spoko Nico - powiedziałam spokojnie i skupiłam swoją uwagę na synu Hermesa. - Mam zakaz wstępu do obozu. Chejron powiedział mi to osobiście. Uważa, że za dużo wiem i sądzi, że ta wiedza może wam zaszkodzić. Na początku miałam mu to za złe, bo miałam pod opieką taką jedną małą, bezbronną heroskę, a co chwilę ścigały nas potwory. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie miałyśmy gdzie spać, bo za każdym razem, kiedy zatrzymywałyśmy się gdzieś dłużej coś nas atakowało. Z czasem zaczęłyśmy sobie z tym radzić i przestałam obwiniać Chejrona. Jednak wyobraź sobie, że jest więcej takich herosów jak ja i Stacey, tylko nie mam pojęcia czy mieli tyle szczęścia co my i nadal żyją. To jest tylko jedna mała namiastka tej prawdy, którą Chejron przed wami ukrywa. On wcale nie jest taki doskonały jak wam się wydaje. A teraz przepraszam was bardzo, ale muszę znaleźć w tym uroczym miasteczku jakiś telefon – posłałam w ich stronę uśmiech, który aż ociekał ironią i wstałam ze swojego miejsca.

"It's too late..." |Nico di Angelo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz