67. Drugie światełko

127 15 3
                                    

Chciałam iść w stronę miłego światła, kiedy poczułam niewyobrażalny ból, zwłaszcza w miejscach, którymi uderzałam w ścianę. Natychmiast zwinęłam się na ziemi w kulkę, zaciskając oczy najmocniej jak tylko mogłam i nie potrafiłam się więcej ruszyć. Czekałam więc, aż ból ewentualnie minie.

- Mari... Marinette.. - usłyszałam cichy szloch. Powoli otworzyłam oczy.

Znajdowałam się na ulicy. Niebo było szare, wpadające w czerwień, a na nim walały się ciemne jak smoła chmury. Widziałam mały zarys czubku wieży Eiffla. Nie byłam w stanie poruszyć żadną częścią ciała, więc nie widziałam co się dzieje wokół.

Nade mną natomiast, klęczał Adrien. Łzy nie przestawały spływać po jego policzkach, robiąc wrażenie nieskończonych, niewyczerpywalnych. Zaciskał mocno oczy i starał się mnie nie dotykać, pewnie nie chcąc zrobić mi większej krzywdy.

Chociaż tak w sumie, mógł już myśleć że ja już nie żyję. Przy takiej sile bólu jaki odczuwałam i fakcie że nie potrafię ruszyć niczym, nawet ustami, miał prawo, a nawet może i powinien tak myśleć.

- Marinette.. dlaczego.. Dlaczego..?! - lekko podniósł głos, a obok niego pojawił się chłopak. Połowa jego twarzy była we krwi, podobnie zresztą jak jego ręka, którą położył na ramieniu blondyna, aby chwilę później przytulić go, pomimo wyraźnego i ostrego bólu, który został wypisany na jego twarzy.

- Adrien.. nie uważasz że ona już.. - wyszeptał drugi chłopak. Po głosie, rozpoznałam iż musiał być to Luka.

- Nie mów tak nawet! Ona musi żyć..! Musi!! - blondyn od razu go puścił i wziął w ręce moją dłoń. Nie potrafiłam nawet wykrzywić się z bólu.

- Adrien..

- Nie! Nie zdążyłem się nawet pożegnać..! Nie zdążyłem powiedzieć jej jak bardzo ją kocham..! Nie zdążyłem powiedzieć jej że chcę z nią spędzić resztę życia! Nie zdążyłem się nawet... oświadczyć..! - lekko uderzał w moją klatkę piersiową, jednak siła jego uderzeń z każdą chwilą rosła, jakby już sam tracił nadzieję na moje przeżycie. W końcu przestał i oparł głowę na moim brzuchu.

- A....drien... - zmusiłam się do wyszeptania jego imienia, resztkami sił. Ten, uspokoił się na chwilę, otworzył szerzej oczy i spojrzał na mnie. Jego twarzy była teraz taka spokojna.. Luka też rozszerzył oczy i spojrzał na mnie, delikatnie się uśmiechając. Wysiliłam się jeszcze na lekki uśmiech w ich stronę i ponownie zamknęłam oczy.

Znowu byłam w tym samym, ceglanym i ciemnym tunelu. Tyle tylko, że teraz po obu stronach było to przyjemne, białe światło.

Znowu nie czułam bólu i znowu sprawdziłam to, uderzając wszystkimi częściami ciała w ściany.

Postanowiłam iść w którąś stronę. Wybrałam tą, która wydawała się być wcześniej pochłonięta ciemnością.

W miarę tego jak szłam, tunel coraz bardziej wydawał się być nieskończony.

Nagle, zobaczyłam czarną postać, oplecioną w białe światło. Postać mocno przypominała Lukę i zdawała się iść w moją stronę.

Gdy wystarczająco się zbliżyła, zobaczyłam iż to faktycznie był Luka. Tyle tylko, że trzymał w dłoni broń, na plecach miał torbę z gitarą, jego oczy były całe czarne, a na twarzy, miał przerażający uśmiech. Normalnie, ten uśmiech byłby ciepły, uspokajający, ale w tamtym momencie nie czułam się spokojnie, a wręcz przeciwnie.

Zaczęłam biec w przeciwną stronę. Wtedy, usłyszałam jakby tuż przy uszach:

- Marineeette!~ Nie uciekaj ode mnie, kocham cię, nie zrobiłbym ci nigdy krzywdy..! A jak już.. to i tak nie będzie cię to przecież bolało! - po tonie jego głosu, można było wywnioskować, że faktycznie się uśmiechał i to bardzo szeroko.

Gdy dobiegłam do miejsca, które wydawało się być tym, w którym się pojawiłam, obróciłam się za siebie i zobaczyłam że nikogo tam nie było. W strachu, odwróciłam się również w drugą stronę, ale też nikogo tam nie było.

Postanowiłam pójść w drugą stronę.

Po chwili ciągnącej się niemiłosiernie drogi, zobaczyłam kolejną postać, oplecioną w białe światło.

Tym razem, przypominała ona pewnego blondyna, o zielonych oczach.

On już wyglądał normalnie, a w ręce czytał mały bukiecik, składający się z trzech róż i kilkunastu fiołków. W miarę tego, jak się do niego zbliżałam, on coraz bardziej otwierał ku mnie ręce, a na jego twarzy pojawiał się ciepły uśmiech, jakby pełny bólu.

- Marinette.. - powiedział zmęczonym głosem, gdy dzieliło nas już tylko kilka kroków.

- A..adrien..? - zamknął mnie w ciepłym i czułym uścisku, jednak nie mogłam poczuć tego, jak mnie przytula.

- Tak się cieszę Marinette..

- Adrien.. co tu się dzieje? I dlaczego Luka..

- Spokojnie. Teraz nic już ci nie grozi. Będzie już tylko lepiej..

Pod maską || MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz