42. L-Luka..? Luka?!

221 17 11
                                    

*~Perspektywa Marinette~*

Nikt mi nie wierzył. Nikt oprócz Luki. Nawet Alya, Adrien i Nino mi nie wierzyli, tłumacząc się tym że ta czarna bańka przecież już znikła i nie ma powodów do obaw. Nie chcieli nawet słuchać o tym, że widziałam podejrzanego mężczyznę w dniu w którym zniknęła ta bańka.

Pewnego dnia, jak codziennie, wyruszyłam na przechadzkę po dachach, dla pewności że wszystko jest tak jak było dzień temu -- bezpiecznie. W pewnym momencie, kiedy byłam naprzeciwko wieży Montparnasse, zobaczyłam że nadają wiadomości na żywo.

- Macie racje, będą rewelacje. Z tej strony Nadia Chamack, a to są wiadomości na żywo - rozległ się głos Nadii, po czym zaczęła wymieniać na bieżąco wiadomości. Już miałam to zignorować, kiedy usłyszałam coś, co nie kazało mi wysłuchać do końca. - Z ostatniej chwili! Właśnie otrzymaliśmy wiadomość, o samobójcy. Stoi na wieży Eiffla, nawet nie wiadomo jak się tam znalazł. Jest to dość wysoki, około 26-cio letni mężczyzna. Na miejscu jest Alec z naszą grupą.

- Dzień dobry wszystkim! Sytuacja nie wygląda zbyt ciekawie. Pod wieżą, zebrał się tłum ludzi. Jednym z zebranych tu ciekawskich, jest stojący z przodu Adrien Agreste, który zdaje się że próbuje wołać kolegę - w tej chwili, kamera została zwrócona w stronę blondyna, tak że dało się usłyszeć co krzyczał. To co usłyszałam, spowodowało że moje serce na chwilę przestało bić.

- Luka!! Luka, zejdź!! Porozmawiajmy! LUKA! - krzyczał blondyn, zdzierając sobie głos.

- Zrób fikołka jak już skoczysz! - zawołał ktoś obok Adriena. Od razu oderwałam wzrok od ekranu i spojrzałam w tamtą stronę. On tam na prawdę stał, w tym momencie. Popędziłam w tamtą stronę najszybciej jak tylko potrafiłam, ile sił w nogach.

- Luka!! Nieee!!! Nie rób tego! - zawołałam lecąc w jego stronę.

- Wygląda na to, że chłopak osobiście zna Biedronkę, która właśnie pojawiła się na miejscu. Całe szczęście, że mamy takich bohaterów jak ona - usłyszałam w oddali głos Alca.

- Luka.. proszę cię chodź i porozmawiajmy! Nie rób tego.. - powiedziałam lądując dwa metry od niego i powoli się zbliżając, żeby go złapać.

- Żartujesz sobie? Nie ma szans! Nienawidzę tego świata!! Nienawidzę ludzi, nienawidzę tego nazwiska!! ONO JEST PRZEKLĘTE! - krzyknął, pokazując mi bym się nie zbliżała bliżej niż metr do niego.

- Luka.. ono nie jest przeklęte... Proszę cię. Chodź do mnie i porozmawiajmy.

- Nie! Chcę stąd uciec! Nie chcę żyć na tym świecie! Nie chcę żyć na świecie w którym została mi tylko jedna osoba, która naraża swoje własne życie dla bezpieczeństwa ludzi którzy jej nie wierzą!

- Luka, o co ci-..

- Oni! Oni wszyscy troje nas wyśmiali! Zostałaś z tym sama, bo jak stwierdziliście, ja mam depresję! Nie jestem wam potrzebny, tylko zawadzam!

- Nie pozwolę ci skoczyć! Nie zawadzasz nikomu i jesteś potrzebny!

- To zrób to ze mną! Będziemy wtedy na zawsze razem!

- J-Ja.. chciałabym, ale mam całe miasto do uratowania!

- O tym właśnie mówiłem. Narażasz siebie dla ludzi, którzy w ciebie nie wierzą!

- Wcale nie. Tikki, odkropkuj - przemieniłam się spowrotem w Marinette.

- Czekaj! Marinette, co tu robisz?!

- Nie ryzykuję życia tylko dla tych którzy we mnie nie wierzą. Teraz, robię to dla ciebie. Proszę.. chodź i porozmawiajmy. Nie skacz, to nic nie da!

- Skąd możesz wiedzieć że nic nie da?! I nie ryzykuj życia dla mnie, bo nie warto pod żadnym pozorem..

- Bo próbowałam tego samego pięć lat temu!! Luka chodź do mnie i nie skacz!

- Przepraszam Marinette, ale to naprawdę nie ma sensu.. Przepraszam i kocham cię - to mówiąc, rzucił się prosto w dół. Tłum ludzi na dole zaczął krzyczeć i się rozbiegać. Jedynie Adrien stał w miejscu jak sparaliżowany. Przemieniłam się w Biedronkę i rzuciłam się za Luką. Prawie go złapałam. No właśnie. PRAWIE. Udało mu się to co chciał zrobić. On.. się zabił. On.. popełnił samobójstwo. Na miejscu natychmiast pojawiły się policja i pogotowie ratunkowe, poinformowane przez telewizję. Zaczęli wypytywać mnie i Adriena co dokładnie się stało, co było powodem tego samobójstwa i tym podobne. My, na nic nie odpowiadaliśmy, bo byliśmy za bardzo zszokowani tym co się przede chwilą stało, żeby z kimkolwiek rozmawiać.

Zostałam sama. Kompletnie sama. Mistrz, jest trochę za stary, żeby mi pomóc, więc nic mi z tego że mnie popiera. Moi przyjaciele mi nie wierzą, a jedyną osoba która mnie wspierała, właśnie popełniła samobójstwo.

Spojrzałam w niebo, z nadzieją że ogląda nas tam z góry i pobiegłam do domu. Nie rozmawiałam z nikim. Jedyne co, to blondyn kiedy wrócił, przekazał mi że mamy się stawić na komisariacie w sprawie wyjaśnienia jak już dojdziemy do siebie. Usiadłam na swoim łóżku. Nawet nie zauważyłam, kiedy Tikki poleciała szybko po Alyę. Wiem stąd, że przybiegła tak szybko jak mogła.

Po około godzinie, poszłam z Adrienem na komisariat. Wszyscy w koło pytali się mnie czy wszystko dobrze. Nie wiem po czym to wnioskowali. Nie myślałam o niczym. Odpowiedziałam tępo na wszystkie pytania policjantów i wyszłam na zewnątrz.

*~Perspektywa Adriena~*

Poszliśmy na policję, tak jak nam kazano. Coś jednak było nie tak. Cały czas kiedy czekaliśmy na policjanta który miał nas przesłuchiwać, Marinette patrzyła tępo w ścianę na przeciwko nas. I to nie to, że był tam jakiś plakat który mogła czytać. Zwykła, czysta, pusta, biała ściana. Gdyby potrafiła, to wzrokiem wywierciłaby dziurę na wylot w tej ścianie. Kiedy już przyszedł policjant, odpowiedziała na każde pytanie krótko, zwięźle i bez żadnego wyrazu, po czym wyszła, zapewne poczekać na mnie na zewnątrz, albo coś w tym stylu. Odpowiedziałem na wszystkie pytania szczegółowo.

Nie wiem nawet dlaczego kazali nam składać zeznania, skoro to było ewidentne samobójstwo -- nic dodać, nic ująć. Niby jestem bohaterem i powinienem wiedzieć takie rzeczy, ale jednak nie mam o nich pojęcia.

Jako bohater, powinienem chyba wiedzieć dlaczego spisuje się raporty przy samobójstwie, albo co się robi ze złoczyńcami. Problem w tym, że gdzieś tam jestem prawdopodobnie tym samym nastolatkiem który dziesięć lat temu, nie miał pojęcia o tym, że jego ojciec może okazać się wielkim antagonistą nasyłającym na Paryż wściekłe motyle, które zmieniały wnerwionych lub smutnych ludzi w super złoczyńców.

Jak się teraz zastanowić, to cud że żadna akuma nigdy nie opętała Marinette. Tyle sytuacji w których była wściekła.. na mnie jako Kota, przez Chloé, przez Lilę.. tyle razy była smutna z przeróżnych powodów. A jednak nigdy nie poczuła tego fioletowo-czarnego motylka na własnej skórze. Może zawsze uspokajała ją Tikki, tak jak mnie Plagg? To by tłumaczyło dlaczego stała się bardziej otwarta emocjonalnie po pokonaniu mojego ojca.

Tak się zamyśliłem, że nawet nie zauważyłem, kiedy stałem już obok granatowłosej, wpatrując się w coś w oddali przede mną.

- Adrien, idziemy czy nie? Nie mam najmniejszej ochoty tutaj stać. Dodatkowo muszę zrobić jeszcze jeden patrol.. - odezwała się wprost do mnie pierwszy raz od tego wypadku.

Pod maską || MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz