9

873 51 8
                                    

Dziś ma nas odwiedzić, pani od spraw omeg bez rodziny czy Alfy. Mija już okrągłe dwa miesiące od daty śmierci May Parker.

Jej pogrzeb był kameralny, jedynie ja, Peter i parę przyjaciółek z jej pracy.

Peter pogodził się ze śmiercią cioci, co dziennie po szkole chodzi na jej miejsce spoczynku i rozmawia z nią, tak przynajmniej mi mówi.

Jestem pod wrażeniem jak szybko udało mu się opanować emocje po tak bliskiej osobie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Hej Peter! Peter gdzie jesteś!?- Krzyczałem prawie na całe Stark Tower.- Gdzie cię ścięło?- Dodałem to już szeptem.

A co było powodem szukania tego małego huncwota? Kazałem mu założyć garnitór, lub co kolwiek co jest eleganckie. Ten jednak napuszył poliki i zostawił mnie samego.

-NO MUSISZ JAKOŚ WYGLĄDAĆ!- Ugh! Kiedy ma te swoje chumory jest nieznośny!- Peter jak nie znajdziesz się w chwili za minutę ścianę cię w SPUDNICE i koszule!

Czekałem jednak go nie było. Jak chcesz tak się bawić to dobra! Odpaliłem okulary i włączyłem F.R.A.Y.D.A.Y sparowałem ją z J.A.R.V.I.S.'em i przed oczami miałem już rozmieszczenie budynku i osób znajdujących się w nim.

Ten mały wariat schował się w spirzarni z alkoholem! Wlazłem do tego ów pomieszczenia i mimo, że nie powinienem nakrzyczałem na omegę.

-Peter! W tej chwili idziesz to pokoju i ubierasz się w to co ci naszykowałem!- Byłem wkurzony na maksa, nie dość, że stresuję się tą wizytą kuratora w sprawie omeg to jeszcze buzuje mnie upierdliwość młodego Bohatera.

-Ugh! No już przepraszam Panie Stark!- Pocałował mnie delikatnie i wyszedł ubrać się.

Jednak nie potrafię długo się na niego obrażać!

Po paru minutach wyszedł z garderoby w pięknej kreacji. Biała koszula z srebrnymi guzikami oraz czarna spódnica w białą kratę. No poprostu nie mogłem powstrzymać mojej ochoty, aby go wycałowac.

Podszedłem do niego i otuliłem ramionami. Jego poliki stały się czerwone, jednak na nich zawitały moje soczyste pocaunki. Bardzo go kocham mimo tego, że znamy się od trochę ponad miesiąca, czy jednak on kocha mnie?

-Kocham cię, Pajączku.- Ten dziwnie na mnie się spojrzał, a następnie wybuchł niepochamowanym śmiechem, który swoją drogą był uroczy. Jednak to oznaczało tyle, że wygłupiłem się, a on nic nie czuję po prostu chciał mieć dach nad głową oraz nie umrzeć*.

-Ej spokojnie! Haha po prostu Tony Stark nie ma uczyć hmm? A teraz jesteś światkiem tego, że to nie prawda!... A-ale cię kocham.- pocałował mnie delikatnie.

-Uh! Peter nastraszyłeś mnie! Swoją drogą wyglądasz nieziemsko.

-Dziękuje.

W tej chwili odezwał się J.A.R.V.I.S komunikując nas, że Kobieta jest już pod budynkiem. Wyraziłem zgodę by weszła na ostatnie piętro gdzie mieszkamy i czekaliśmy już tylko na jej nadejście.

-Dzień dobry! - Odezwała się kobietą wchodząc do salonu przez drzwi w windzie.

-Dzień dobry- Odpowiedziałem i ja i młody.

-Dobrze omego odsłoń szyję oraz mi ją pokaż.- To też zrobił, kobieta o blond włosach zobaczyła wszystko.- Dobrze, Panie Stark czy może pan opuścić pomieszczenie? Muszę z Omegą porozmawiać na osobności?

- A to dlaczego? Też chcę być przy nim.- Opuścił bym to pomieszczenie natychmiast gdyby nie to, że czułem jakie fermony wydostają się z Petera. Był zaniepokojony i bał się.

-Nie muszę porozmawiać z nim na osobności, proszę wyjść.- Ton głosu blondynki był bardzo poważny.

Wyszłem uprzednio głaszcząc jego dłoń.

PETER

Byłem zestresowany, co ta kobieta ode mnie chciała?

Na początku rozmawialiśmy o mojej żałobie po cioci May, potem o tym jak przechodzi mi ruja. I na końcu jak traktuje mnie Tony.

Po około godzinie wreszcie opuściła nasze mieszkanko.

Opowiedziałem panu Stark'owki o czym rozmawialiśmy i tak zakończyło się nasze popołudnie.

------------

-Peter? Idę dziś z Avengers do pobliskiego kebab-baru wiesz na takie zluzowanie. Będzie tam też Strange idziesz z nami?- Zadał pytanie Tony. Owszem wiem jako Fan Avengers, że miewają takie spodkania raz na miesiąc jednak ja? Przeciesz jeszcze nie byłem z nimi na misji. Od czasu do czasu tylko wyjdę na patrol z Iron Do Quenns.- Hm? To jak?

-Ale, że ja? Wiesz Tony nie za bardzo wiem jak powinienem się zachowywać przy nich...- Tony tylko pokręciło głową.

-Ale to zwykli ludzie, to że są bohaterami tak jak ty nie znaczy, że są jakimś stopniu poważniejsi od niejednego pięcio latka. Pozatym Spider Man ma teraz taki rozgłos jak ja.

-Ah! No dobrze pujde tylko muszę się przebrać.- Tony złapał mnie za kołnież.

-E-E-E jak już musisz zmień tylko koszule na koszulkę bo spudnicy ni chuja nie zdejmiesz. - Pogroził, czasem naprawdę i ja się go boje.

Tak jak kazał tak też zrobiłem. Białą koszulę wymieniłem na biały podkoszulek z wizerunkiem gwiazdy śmierci na prawej piersi.

Dodatkowo na ramiona założyłem czarny sweter Tony'ego, był duży ciepły i rozpinany na guziki.

Wyszedłem z garderoby przy okazji omijając Starka siedzącego na fotelu i pobiegłem do toalety. Uczesałem włosy dodając spinkę i popsikałem się również perfumami Tony'ego. Zawsze to robię kiedy gdzieś idę. Zawsze mam poczucie bezpieczeństwa czując zapach perfum Alfy. Jednakże to nie to samo co sam zapach Pana Starka.

-Już jestem gotowy.- Żuciłem słowa na wiatr kiedy opuszczałem łazienkę. Tonego nigdzie nie było ale czułem jego silny zapach.

Nagle poczułem ciężar na plecach. Już wiadomo gdzie był.

-Chodź Pete idziemy już.- Pocałował mnie w ucho i zaciągnął do windy.

Przeznaczeni | Starker !!!REMAKE!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz