Rozdział IV

5.2K 240 21
                                    

Kosma
Potrzebowałem kilku chwil, by zebrać myśli i połączyć fakty. Jednak by to zrobić, potrzebowałem również kilku wyjaśnień. Poprosiłem brata i tego przydupasa Igi, by zostawili nas samych. Jednak Iga uznała, że to ani miejsce, ani czas na taką rozmowę. Jeśli myślała, że zostawi mnie z tysiącem domysłów , to zdaje się, że nie najlepiej mnie poznała.

- Iga – warknąłem chyba zbyt nerwowo – To nie była propozycja, czy też prośba – dodałem nieco łagodniej.

Miejsce strachu w jej oczach zajął gniew. Nakryła swoją dłonią wielkie łapsko, które ją obejmowało. Obudziło to we mnie furię. Jeśli ona nosi moje dziecko, to jakim prawem ten ćwok ją obłapia.

- Hamuj koleś – zagadnął ćwok – Zmień ton i zachowuj się, jak na gentelmana przystało.

- Czy to moje dziecko? – wypaliłem ignorując fakt, że mamy towarzystwo.

- Nie – spokojnie odpowiedziała Iga, czym przyciągnęła wielce zdziwione spojrzenie przydupasa – To są nasze dzieci. Jestem w siedemnastym tygodniu ciąży i spodziewamy się bliźniaków.

- Nasze w znaczeniu twoje i jego? – wysyczałem przez zaciśnięte zęby.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał – roześmiał się ćwok.

- Qrwa! – emocje wzięły górę – Zamierzałaś mnie powiadomić?

- Telepatycznie? – teraz ona warknęła – Czy może miałam wystąpić w głównym wydaniu wiadomości CNN?

- Myślę, że wszyscy powinniśmy się nieco uspokoić – włączył się Eryk – Te emocje z pewnością nie służą najlepiej dzieciakom, ani mamie. Tym bardziej, że jeszcze przed chwilą z ich nadmiaru straciłaś przytomność – to ostatnie zdanie skierował do Igi.

- Porozmawiaj ze mną – mówiłem już spokojnie – proszę.

Na szczęście dla nas wszystkich Iga wyraziła zgodę. Ćwok ociągał się z opuszczeniem pokoju, jednak posłuchał zapewnień rudzielca, że to nie będzie długa rozmowa. Eryk też nie był przekonany, że powinniśmy teraz pozostać sami, ale odpuścił. Kiedy tylko zamknęły się za nimi drzwi wyrzuciłem z siebie :

- Przecież brałaś pigułki!

- Przecież używałeś prezerwatyw! – nie była mi dłużna.

Wpatrywaliśmy się w siebie, a ja przypomniałem sobie, że nie za każdym razem. Jakby wyczytała w moich myślach:

- Bo używałeś, prawda? Nalegałam! Obiecałeś!  – ostatnie słowo wypowiedziała już drżącym głosem.

- Masz całkowitą pewność, że to ja jestem ich ojcem? – nie wiem dlaczego zadałem to pytanie. Może z poczucia winy.

Piękne, migdałowe oczy niebezpiecznie zabłyszczały. Zamrugała szybko, jakby chciała zatrzymać zbierające się łzy. Wzięła głęboki oddech i przymknęła na chwilę powieki. Kiedy na mnie spojrzała, poczułem wszechogarniający chłód. Jej spojrzenie było boleśnie puste.

- Myślę, że na tym powinniśmy zakończyć tę rozmowę – i wybiegła na korytarz, a ja starałem się oswoić z faktami.

- No to brachu – Eryk poklepał mnie po ramieniu – Zdaje się, że powinienem ci pogratulować – wpatrywał się we mnie z dziwnym grymasem na twarzy - Ale w pierwszej kolejności to chyba głupoty.

Iga
Doskonale wiedział, że na długo przed nim nikogo nie miałam. Najwidoczniej uznał, że po opuszczeniu Rodos rzuciłam się w wir przygodnych znajomości. Forma, w jakiej zadał to pytanie była jak policzek. W takiej atmosferze nie było sensu kontynuować rozmowy, dlatego wybiegłam z pokoju. Na zewnątrz czekał na mnie Wiktor w towarzystwie Eryka i Juliana. Kiedy Eryk poszedł do brata, poprosiłam Juliana, by zamienił wizytówki na stołach. Mój asystent spisał się idealnie. Zorganizował nam miejsce przy stoliku, który stał najbliżej wyjścia. Moi współpracownicy wiedzieli, że ostatnimi czasy mam małe problemy ze zdrowiem, dlatego taka roszada zbytnio ich nie zaskoczyła.

Pan Cezary, jak i Eryk wygłosili swoje przemowy, które nagrodzone zostały gromkimi brawami. Co poniektóre dziewczęta pożerały wzrokiem panów Rotterman. W części już mnie oficjalnej otoczył ich wianuszek wielbicielek, dając mi tym samym czas na szybką ewakuację.

Wsiedliśmy do samochodu, kiedy zabrzęczał mój telefon. To wiadomość od Juliana. Informował mnie, że pan Kosma Rotterman był niezadowolony, iż tak szybko wyszliśmy. Zażądał numeru mojej komórki, więc pewnie będzie za chwilę dzwonił. Dwanaście prób połączenia z nieznanego numeru. No cóż, w prawdzie to telefon służbowy, jednak jest piątek i dawno zakończyłam godziny pracy. Nie czuję się w obowiązku odebrać połączenia. Wyciszam komórkę i wrzucam do torebki. Pan Kosma Rotterman będzie miał trochę czasu, by przemyśleć swoją pozycję.

Wzięłam ciepły prysznic i założyłam wygodną, ciepłą piżamkę. W moim łóżku czekał już Wiktor, a na szafce nocnej stał kubek z gorącą herbatą imbirową oraz dodatkowe pudełko chusteczek higienicznych. Ciążowe hormony uczyniły ze mnie straszną beksę. Jednak dzisiejszy wieczór nie zakończy się łzawo.

- Czy w tych okolicznościach zechcesz ponownie przemyśleć moje oświadczyny? – pytanie Wiktora zaskoczyło mnie.

Położył na łóżku czerwone aksamitne pudełeczko.

- A to co ma znaczyć? – zaskakiwał mnie coraz bardziej.

- Pomyślałem, że z pierścionkiem zaręczynowym będzie ci łatwiej przebrnąć przez to wszystko. W poniedziałek, w biurze, będziesz pod obstrzałem spojrzeń, a do tego zarzucą cię lawiną pytań.

- Wiki – ujęłam jego dłonie – Nie wyjdę za ciebie i nie przyjmę tego pierścionka. Będziesz wspaniałym wujkiem, tak, jak jesteś wspaniałym przyjacielem. Zasługujesz na szczęście u boku ukochanej osoby. Nie jestem aż takim samolubem, by ci to odebrać.

Zanim Wiktor wrócił do swojej sypialni długo jeszcze rozmawialiśmy. Bardzo cenię sobie jego obecność i wsparcie, jakie mi daje. Był wściekły na Kosmę, ja też. Nie zamierzam go usprawiedliwiać, jednak my mieliśmy kilkanaście tygodni na oswojenie się z myślą o rosnących w moim brzuchu bliźniakach. Na niego ta wiadomość spadła jak bomba. Nie zareagował najlepiej, ale czy mam prawo go za to winić? To miał być wakacyjny romans. Kilka dni słodkiego szaleństwa. Wspólne rodzicielstwo nawet jako ostatnie nie było na naszej liście potrzeb. A jednak bardzo zabolały jego słowa. Chemia i poczucie bliskości, które nas połączyło, nagle gdzieś wyparowało. Jeszcze długo odbijały się echem w mojej głowie wypowiedziane przez niego słowa „masz całkowitą pewność, że to ja jestem ojcem?"

Pamiątka z wakacjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz