Eryk
Nieco zasiedziałem się dziś w biurze. Teraz, kiedy Iga eliminowała ciągłą obecność chętnych pomagaczy, zdarzało mi się zatracać w pracy. Coraz trudniej było mi wracać do domu. Domu, w którym czekała kobieta i dwoje małych szkrabów. Uwielbiałem ten moment, kiedy witały mnie trzy uśmiechnięte buzie. Cieszyłem się jak wariat, jednak chwilę później, zalewał mnie paniczny strach, że ten cudowny czas się niebawem skończy. Powinienem się już wyprowadzić. Miałem wesprzeć Igę kilka tygodni, a mieszkałem z nią już prawie rok. W bezsenne noce układałem sobie w głowie słowa. Chciałem porozmawiać z Igą i zaproponować, byśmy pozostali w obecnym układzie. Chciałem pewności, że to, co mamy będzie trwało. Jednak jeszcze nigdy nie odważyłem się, by tę rozmowę zagaić. Uznałem, że niepewność jest lepsza, niż pewna wyprowadzka. Czułem, że właśnie o to poprosiłaby Iga. Te smętne wynurzenia przerwał dźwięk nadchodzącej wiadomościKolację zostawiam w lodówce, jeśli będziesz głodny po powrocie, to sobie odgrzej J
Czytałem te słowa raz za razem, a ogromna gula bólu zaciskała mi gardło. Zabrzmiało to tak, jakby czekała na mnie z kolacją. Z perspektywy postronnego obserwatora mogłem wyglądać na zapracowanego faceta, któremu żona przypomina, że w domu czeka ciepły posiłek. Było już po dwudziestej drugiej, chłopcy pewnie śpią od jakiś dwóch godzin. Zganiłem się w duchu za te niedorzeczne myśli i zamknąłem laptopa. Spakowałem się i ruszyłem do samochodu. Dzisiejszego wieczoru porozmawiamy. Żyjąc w zawieszeniu w końcu oszaleję. Nie mogłem, nie chciałem już tak żyć dłużej. Chciałem żyć obok niej i pomagać w wychowaniu chłopców. Antka i Tymka traktowałem, jak własne dzieci. Jak synów, których nigdy nie będę miał.
Wjeżdżając na podjazd zauważyłem, że salon spowija światło lampy. Serce zaczęło łomotać mi z przejęcia. To znaczy, że Iga jeszcze nie położyła się spać. To znaczy, że jeszcze dziś moje życie wkroczy na nowy tor. W dłoniach tej kobiety spoczywa mój los.
Wszedłem do salonu, by się przywitać i stanąłem w bezruchu, jak zahipnotyzowany. Iga leżała na kanapie. Spała zwinięta niemal w kulkę. Przykucnąłem tuż przy jej twarzy. Ciemno szare cienie pod oczami kontrastowały na jasnej skórze. Nos i kości policzkowe obsypane były drobnymi piegami. Pukle rudych włosów opadały na szyję. Dłonie o smukłych, długich palcach zaplotła na drobnych ramionach. Walczyłem z myślami, czy wziąć koc i okryć jej zmarznięte ciało, czy lepiej ją wziąć na ręce i zanieść do sypialni. Opcja numer dwa wygrała. Być może to jedyna szansa, by wziąć ją w ramiona. Marzyłem o tej bliskości od miesięcy. Wstałem, nachyliłem się nad nią. Delikatnie wsunąłem dłoń pod jej kolana, a drugą objąłem ramiona. Jej ciało zesztywniało, a mgliste, zaskoczone spojrzenie utkwiło w mojej twarzy. Wtulałem ją w siebie i niosłem w kierunku jej sypialni. Upajałem się tą chwilą. Iga przymknęła powieki, ułożyła głowę na moim torsie, a jej dłoń objęła moją szyję. Bałem się oddychać, by jej nie wybudzić. Weszliśmy do sypialni i podszedłem do łóżka. Jeszcze nie byłem gotów wypuścić ją z ramion. Wpatrywałem się w pełne, lekko rozchylone usta. Doskonale pamiętałem ich smak. I nagle owładnęło mną przemożne pragnienie, by znów to poczuć. Wieki temu, w biurze, dałem ponieść się pragnieniu i pocałowałem ją. Wspomnienie przyjemności wypełniło moje ciało. Poruszyła się i zrozumiałem, że czas uciekać z raju. Nachyliłem się i ułożyłem jej drobne ciało na łóżku. Nakryłem kołdrą i wyszedłem.Wróciłem do salonu po elektryczną nianię. Dziś, to ja zabiorę ją ze sobą do sypialni. Iga będzie mogła się wyspać. Może dzięki temu, jutro będzie w dobrym nastroju i rozmowa, którą musimy przeprowadzić, przyniesie dla mnie dobry rezultat.
Zdjąłem marynarkę, poluzowałem krawat i poczłapałem do kuchni, by sprawdzić, co takiego Iga pozostawiła dla mnie na kolację. Odwinąłem folię z talerza i natychmiast uśmiech wpełzł na moje usta. Naleśniki nadziewane karmelizowaną cukinią. Uwielbiałem je. Nikt inny nie przyrządza ich tak dobrze. Ślinianki zaczęły mi pracować na samą myśl, że za chwilę będę jadł te pyszności. Kulinarna rozkosz. Zdaje się, że to jedyna, na jaką mogę liczyć tego wieczoru.Ugniatałem poduszkę, jakby to mogło w jakikolwiek sposób pomóc mi zasnąć. Dotyk Igi rozpalił moje zmysły. Teraz już nie byłem taki pewien, czy dam radę mieszkać z nią i traktować, jak przyjaciółkę. Owszem, łączyła nas przyjaźń i bardzo sobie ją cenię. Jednak, kiedy wziąłem ją w ramiona, a ona wtuliła się we mnie, taka ufna i bezbronna, zapragnąłem więcej, Dużo więcej niż to, co była gotowa mi dać. Krew się we mnie gotowała na myśl, że po tę piękną, delikatną i kruchą kobietę, mógłby wyciągnąć rękę obcy facet. Przecież jest ciepłą, młodą i bardzo atrakcyjną kobietą. Tylko patrzeć, jak zacznie układać sobie życie na nowo. Może nie jutro, ani pojutrze, ale ten czas przyjdzie. A ja będę musiał to zaakceptować. Bo ona zasługuje na szczęście. Los ze mnie kpił nieustannie. Prawie dwa lata temu odpuściłem zasłużone wakacje i od tamtej chwili Iga mi się wymyka.
Zaczynałem godzić się z myślą, że to Kosma został cholernym szczęściarzem i przejdzie przez życie z tą niezwykłą kobietą. Kiedy mój brat zmarł, długi czas żyłem w odrętwieniu. Namawiałem Igę, by skorzystała z pomocy terapeuty, ponieważ sprawdziłem na sobie, że to pomaga. Facet pomógł mi poukładać myśli, uczucia, pragnienia. Myślenie o Kosmie już nie bolało. Kiedy patrzyłem na jego synów, widziałem nas. Antek i Tymek, naprawdę, są jak dwie krople wody. Kochane urwisy. Przy nich, przy Idze, moje życie nabrało sensu. Cholernie mocno chciałem być częścią ich życia. Tylko jak przekonać Igę, by pozwoliła mi spełnić te pragnienia...
CZYTASZ
Pamiątka z wakacji
RomanceZ tegorocznych wakacji Iga przywiozła wyjątkową pamiątkę. Dni spędzone na Rodos, skąpanej w słońcu greckiej wyspie, były cudownie beztroskie. Wypoczęła, przeżyła gorący romans i wróciła do swojego życia z kolorowymi wspomnieniami. Po dwóch miesiącac...