Tych dwoje wyglądało na bardzo znużonych pośpieszną podróżą, wyglądali jakby przemaszerowali całe Równiny Centralne. Wielki Szaman jednak, zaraz po spotkaniu z nimi nie marnował czasu na słowa i przeszedł do badania Zhou Zishu.
Mężczyzna chciał mu najpierw podać, całkowicie odruchowo, lewy nadgarstek, ale zdał sobie sprawę, że jest on niemożliwy do zaprezentowania i cicho cofnął go w połowie drogi. Podał za to prawy. Rzucając na to okiem, Wielki Szaman zapytał bezceremonialnie:- Zraniłeś nadgarstek?
Zhou Zishu odpowiedział beznamiętnie:
- Oh, to nic. Pies mnie ugryzł.
Nadgarstek był jednym z kluczowych obszarów, których mistrz sztuk walki powinien zaciekle strzec; Wielki Szaman, uczciwy człowiek, zatrzymał się słysząc to i wyciągnął rękę, aby położyć palce na zranionym miejscu. Był zaskoczony.
- Jaka rasa psa jest w stanie cię zranić?
Zhou Zishu milczał. Wen Kexing, który stał z boku, słuchając tego spokojnie, nagle wyciągnął rękę, by przyłożyć ją do ust Zhou Zishu. Westchnął.
- Wiedziałem, że będziesz trzymać urazę, jesteś zbyt małostkowy. Nie wpuściłeś mnie przez tą błahą rzecz do pokoju od trzech dni. Tutaj, proszę, ugryź mnie.
Lord Siódmy, który właśnie usiadł, żeby napić się herbaty, zakrztusił się. Gu Xiang zakryła sobie twarz, odwracając się, udając że nic nie widziała, nic, a nic.
Kącik oka Zhou Zishu drgnął. Odciągnął rękę drugiego z swojego pola widzenia. Jego ekspresja pozostała taka sama.
- Jesteśmy wśród ludzi. Powinieneś się wstydzić.
Wen Kexing uśmiechnął się, ale ten uśmiech był trochę pobieżny, jakby nie mógł wykrzesać więcej energii, by drażnić Zhou Zishu. Skupiając całą swoją uwagę na Wielkim Szamanie, patrzył na niego bez mrugnięcia okiem, jakby na twarzy mężczyzny nagle rozkwitł kwiat.
Po dłuższej chwili Wielki Szaman w końcu uwolnił nadgarstek Zhou Zishu. Natychmiast Wen Kexing zapytał:
- I jak?
Wielki Szaman zawahał się, po czym przemówił szczerze:
- To jest trochę poważniejsze niż mi się wydawało... Lordzie Dworu Zhou, czy zostałeś ranny?
Zhou Zishu cofnął nadgarstek i lekkimi ruchami poprawił rękaw. Opuścił wzrok i jakby to było nic, uśmiechnął się.
- Kiedy ktoś wędruje po Jianghu doznaje obrażeń.
Będąc urodzonym w Nanjiang, istniały pewne niewielkie różnice w rysach Wielkiego Szamana, a u tych z Centralnych Równin. Jego oczy były bardzo głęboko osadzone i wydawały się o kilka stopni ciemniejsze niż u innych. Spojrzał na Zhou Zishu spokojnym spojrzeniem, a po chwili powiedział, jakby pojawiło się w nim objawienie:
- Lordzie Dworu Zhou, gdybym nie miał chociaż trochę pewności siebie, nie przyjechałbym szukać ciebie i sprawić ci więcej kłopotów. Możesz czuć się trochę swobodniej.
Zhou Zishu podniósł wzrok, by na niego spojrzeć i parsknął śmiechem.
- Jeśli wiąże się to z okaleczeniem moich umiejętności walki...
W tej chwili ślad kruchej bezbronności, jakby nie mógł dłużej utrzymać stoickiego wyrazu twarzy, przemknął w oczach Zhou Zishu. hoć zniknął w jednej chwili, jakby to był tylko sztuczka, Wielki Szaman dostrzegł to wyraźnie, więc skinął głową i powiedział:
- Nigdy już nie zasugeruje nic takiego. Mam metodę, która może zachować twoje umiejętności i uratować ci życie.
Wen Kexing usiadł prosto, już miał się odezwać, ale Zhou Zishu przerwał mu nagle, pytając:
CZYTASZ
✓ Faraway wanderers | Tłumaczenie PL ✓
RomanceAutor: Priest Tytuł oryginału: 天涯客, Tian Ya Ke Zgody i linki: w pierwszej części Opis: Opowieść o liderze specialnej organizacji, który porzuca swoją przeszłość i przypadkiem zostaje wplątany w intrygi świata kultywacyjnego.