-Nie ma co się martwić, panienko – Abby, nowa guwernantka, poprawiła fałdy obfitej sukni swojej pani, która z wyniosłą miną przyglądała się załadunkowi. - Pan Warren jest bogatym gentlemanem, na pewno będziesz miała dostęp do największych luksusów. Twój ojciec wybrał ci doskonałego kandydata na męża!
-Ależ ja się nie martwię – mruknęła Caterina, próbując pozbyć się swojego zwyczajnego wyrazu twarzy, przez który wyglądała, jakby myślała tylko o tym, w jaki sposób podać swojemu rozmówcy arszenik. - Cóż może być strasznego w pływaniu statkiem?
Abby mruknęła pod nosem „piraci", ale Caterina udała, że tego nie usłyszała. Przyglądała się, jak marynarze wnoszą na statek dobra, które jej ojciec, Feredico, kupiec i rodowity Włoch, zamierzał ofiarować panu Warrenowi na znak przyjaźni. Oczywiście największym podarkiem miała być właśnie ona, siedemnastoletnia Caterina.
Dziewczyna czuła na sobie spojrzenia marynarzy, ci odważniejsi posyłali jej nawet ukradkowe uśmiechy, ale ona myślała tylko o tym, jak przeżyje małżeństwo z mężczyzną, którego imienia nawet nie znała, a o którym wiedziała tylko to, że był obrzydliwie wręcz bogaty, a do tego równie stary. Nie śmiała jednak zaprotestować, a już na pewno nie w sytuacji, w której się znaleźli – ojciec coraz częściej chorował, a do tego nie tak dawno temu stracił swoją żonę. Matka Cateriny, Bianca, którą Federico kochał ponad życie, zmarła przy porodzie syna – zmarłego brata Cateriny, którego dziewczyna nigdy nawet nie trzymała w ramionach. Matka zawsze służyła jej dobrą radą i często wstawiała się za córką, kiedy ojciec rugał ją za chowanie się w koronach drzew, podczas gdy powinna zabawiać gości swoją grą na fortepianie. Po śmierci żony, Federico stał się tak markotny, że Caterina nie potrafiła mu się sprzeciwić, nie chcąc łamać mu i tak już złamanego serca, więc kiedy pojawiła się możliwość ożenku, przytaknęła pokornie, tłumiąc swoje niezadowolenie. Wystarczająco już narobiła ojcu problemów, nie zachowując się tak, jak na damę przystało, tym razem więc postanowiła oszczędzić mu cierpienia, na które nie zasłużył, bo był dobrym człowiekiem.
-Ach, tu jesteś – Federico położył jej dłoń na ramieniu i obrócił ku sobie.
Był już zmęczony życiem bez swojej ukochanej, a teraz jeszcze posyłał swoją córkę na daleki koniec świata, chcąc zapewnić szczęśliwe życie chociaż jednej osobie z rodziny.
-Jesteś taka piękna, zupełnie jak twoja matka – smutny uśmiech ojca łamał dziewczynie serce.
-Będziemy się odwiedzać, prawda, papo? - spytała, poprawiając mu przekrzywiony kapelusz.
-Oczywiście, najdroższa, oczywiście. Uważaj na siebie, dobrze? I uważaj na Abby, była najlepszą kandydatką, ale...
Oboje spojrzeli na podstarzałą już guwernantkę, której suknia właśnie zahaczyła o wystający ze skrzyni gwóźdź i teraz kobieta szarpała się z nim z całą zawziętością.
-Oczywiście – Caterina uśmiechnęła się do ojca i ucałowała go w policzek, zanim odwróciła się na pięcie i weszła po trapie na pokład. - Będę ci często pisać listy, kiedy już dotrę do Havany! – krzyknęła jeszcze, kiedy statek delikatnie odbił od brzegu. - I uśmiechaj się częściej!
Ojciec pomachał jej ze śmiechem, po czym opuścił powoli rękę i stał jeszcze przez chwilę, zanim całkowicie zniknął w tłumie stapiającym się w jednolitą masę poruszającą się leniwie w charlestońskim porcie.
-Panienko, ubrudziłaś sobie suknię – Abby pojawiła się znikąd, w ułamku sekundy otrzepując kremową tkaninę z kurzu. - Musisz uważać, nie możesz pokazać się panu Warrenowi w takim stanie.
-Moja droga Abby, zobaczymy się z nim nie prędzej niż za tydzień, więc nie ma co zaprzątać sobie głowy takimi drobnostkami właśnie teraz. Nie chcesz się może zdrzemnąć? Widzę, że jesteś zdenerwowana, chwila odpoczynku dobrze ci zrobi.
-Panienka ma trochę racji, ale przecież nie mogę...
-Nic mi się tu nie stanie, a jeśli znudzi mnie widok morza, najpewniej odwiedzę cię w kajucie. Nie musisz się tak o mnie martwić, jestem już dorosła.
Abby poprawiła okulary na nosie, walcząc z poczuciem obowiązku i potrzebą drzemki, po czym wreszcie postanowiła, że może sobie pozwolić na pół godziny snu. Oddaliła się niespiesznie, zerkając z ukosa na mijanych marynarzy, bezgłośnie ostrzegając ich przed zbliżaniem się do Cateriny, bo inaczej będą mieli do czynienia z wściekłą staruszką. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, po czym wpatrzyła w delikatne fale ciągnące się za statkiem, rzucając ostatnie spojrzenie na miasto, gdzie zostawiła wszystko, co znała.
CZYTASZ
Odnalezieni na oceanie /ZAKOŃCZONE
Short StoryCaterina Moretti została wysłana przez swojego ojca na spotkanie swojego przyszłego męża. I choć mężczyzna chciał dla swojej pięknej córki jak najlepiej, nie przyszło mu nawet do głowy, że dziewczyna mogłaby nie dotrzeć na miejsce spotkania. Sama Ca...