Kończy się czas

66 6 0
                                    

Kiedy wreszcie dobili do brzegu, Caterina została zaproszona do kajuty kapitana statku, który doprowadził do śmierci tylu jej bliskich piratów. Wcale nie miała ochoty tam iść, niestety zarówno sam kapitan, jak i pilnujący ją żołnierz mieli inne zdanie, więc została siłą zaciągnięta na herbatę i ciastko. Usiadła naprzeciwko surowo wyglądającego oficera, tego samego, który o mało co nie zabił Connora i przybrała pozę prawdziwej damy, która niegdyś tak bardzo onieśmieliła jej kapitana. Siedzący przed nią mężczyzna jednak nie był z tych, którzy ulegali manierom i pięknu wytwornych panien.

-Co pani robiła na tym statku? - zaczął bez ogródek, popijając herbatę z takim spokojem, jakby właśnie opowiadała mu o tym, jaki to wspaniały wzór udało jej się ostatnio wyszyć, kiedy odwiedziła sąsiadkę na ploteczkach.

-Ci panowie bardzo mi pomogli – zaczęła, mówiąc spokojnym, acz pewnym tonem. - Byli tak mili, że zaoferowali mi pomoc w powrocie do mojego ojca.

-Szła sobie pani nabrzeżem, wypytując piratów o podwózkę? - mruknął, przyglądając jej się badawczo.

-Nie. Odbili mnie z rąk piratów – postanowiła nieco nagiąć fakty, chcąc za wszelką cenę uratować nie tylko siebie, ale też resztki załogi Connora.

-Zdaje pani sobie sprawę, że to też są piraci, prawda?

-Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka – powiedziała stanowczo, upijając łyk herbaty.

-Niech mi pani opowie, jak dokładnie doszło do tego, że wylądowała pani na ich statku? – oficer oparł się o oparcie krzesła i zmrużył lekko oczy w taki sposób, że Caterina wiedziała już, że tym razem omotanie mężczyzny może nie pójść jej tak łatwo.

-Mój ojciec wysłał mnie w podróż, abym poznała swojego przyszłego męża – zaczęła spokojnym tonem. - Wkrótce potem napadli nas piraci. Wyrżnęli całą załogę, a mi tylko cudem udało się ujść z życiem, jednak kiedy znaleźli mnie w mojej kryjówce w ładowni, od razu zaciągnęli mnie na swój statek. To, co zobaczyłam na pokładzie... - urwała, po czym szybko powachlowała się ręką, mając nadzieję, że jej gra była wystarczająco przekonywująca. - Wszędzie leżeli... Krew... Moja guwernantka!

Ukryła twarz w dłoniach i zaniosła się łzami, zmuszając się do płaczu. Oficer podał jej chusteczkę, którą delikatnie otarła twarz. Zanim się uspokoiła, minęła długa chwila, w trakcie której mężczyzna obserwował ją uważnie, a ona wpatrywała się uparcie w swoje zaciśnięte na podołku dłonie.

-Byłam pewna, że umrę – powiedziała cicho. - Zachowywali się jak zwierzęta i byłam pewna, że nie przeżyję tam nawet godziny, a jeśli jakimś cudem udałoby mi się dotrwać do rana, błagałabym Boga o szybką śmierć. Szukałam każdego możliwego sposobu, żeby uciec, zwłaszcza wtedy, kiedy byliśmy w pobliżu lądu, ale byłam zbyt dobrze pilnowana. Sama nie wiem, jak udało mi się tam przeżyć te kilka dni. Byłam coraz bardziej przerażona, bo z każdym kolejnym dniem stawali się coraz brutalniejsi i tylko czekałam, aż kapitan rzuci mnie załodze na pożarcie. Trzymał mnie w zamknięciu jak trofeum i zabronił się do mnie zbliżać, samemu przychodząc tylko po to, żeby wygadywać ohydne rzeczy i straszyć mnie jeszcze bardziej, a kiedy dobijaliśmy do brzegu... Słyszałam, co wyrabiali z prostytutkami. Tylko czekałam, aż zrobią to samo ze mną... Aż wtedy napotkaliśmy obcy statek.

-Ten, który przejęliśmy? - coś w spojrzeniu oficera podpowiadało jej, że połknął haczyk i to dało jej siłę na dalsze kłamstwa.

-Tak... Byłam zamknięta, nie wiedziałam, co się dzieje, a kiedy zobaczyłam obcych ludzi, poczułam ulgę, że wreszcie ktoś przybył mi na ratunek. Jakie było moje przerażenie, kiedy zobaczyłam, że to kolejni piraci! Znowu byłam uwięziona, ale tym razem... Byłam bezpieczna.

Odnalezieni na oceanie /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz