Caterina obudziła się, gdy ktoś zaczął szturchać ją w ramię. Kiedy tylko rozchyliła powieki, dotarło do niej, że nie leżała w swoim łóżku, a straszna prawda spadła na nią jak sokół na bezbronnego szaraka. Zerwała się i zobaczyła małego chłopca, Bobby'ego, który wczoraj przyniósł herbatę.
-Milady – powiedział, na co zamrugała z niedowierzaniem. - Kapitan zaprasza cię na śniadanie.
Postanowiła nie ułatwiać mężczyźnie dobrania się do jej ciała, więc pokręciła stanowczo głową i założyła ręce na piersi.
-Milady – Bobby postanowił się nie poddawać – Kapitan powiedział, że jak nie zjesz z nim, to nie zjesz w ogóle.
Nie ruszyła się ani o cal, dalej pozostając nieugiętą. Bobby westchnął ciężko i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Kiszki grały jej marsza, ale nie chciała dać się pokonać, więc znosiła głód, licząc na to, że kapitan okaże odrobinę człowieczeństwa i uratuje ją przed śmiercią głodową, wysadzając na brzeg przy najbliższej okazji, gdzie będzie mogła zjeść, skoro z nim jadać nie będzie. Z pewnością była naiwna, ale nawet taka naiwność była dla niej drobnym pocieszeniem w obecnej sytuacji. Bobby odwiedzał ją raz na jakiś czas, ponawiając ofertę, ale ona uparcie odmawiała, nie odzywając się ani słowem.
Kiedy kolejny raz usłyszała szczęk zamka, była już tak głodna, że obawiała się, że nie będzie miała siły odmówić. Jakie było jej zdziwienie, gdy – zamiast Bobby'ego – w drzwiach stanął kapitan.
-Już pora na obiad – zaczął, świdrując ją spojrzeniem i stawiając na kufrze małe lusterko. - A ja od rana nic nie jadłem. Śniadanie oddałem Bobby'emu, bo nieźle się nalatał chłopak, próbując cię przekonać. Obiadu nie dostanie, bo tym razem my go zjemy, czy tego chcesz, czy nie. Przyślę kogoś za dwadzieścia minut. I nie przyjmuję odmowy.
Zakluczył za sobą drzwi. Coś jednak udało jej się osiągnąć swoim protestem, nawet jeśli było to tylko rozzłoszczenie kapitana. Może tak go zmęczą jej humory, że wypuści ją wolno, ciesząc się, że pozbył się problemu? Z drobnym poczuciem triumfu, przebrała się w inną suknię. Wybrała ciemnoniebieską, która odsłaniała jej ramiona i dekolt, licząc na to, że wybór sukni i jej dzisiejsza zawziętość pomogą jej nieco nagiąć kapitana do swojej woli, a do tego upięła wysoko włosy, żeby mógł podziwiać jej nagą skórę w całej jej okazałości.
Choć sama nie interesowała się jeszcze mężczyznami, to jej ukochana matka nauczyła ją różnych sposobów mających na celu owinięcie ich sobie wokół palca. Caterina co prawda nie miała zbyt wielu okazji na ich przetestowanie, ale jej uroda w większości przypadków wystarczyła, aby omotać jakiegoś nieszczęśnika. Dziewczyna liczyła więc na to, że tak stanie się i tym razem.
Kiedy drzwi jej kajuty otworzył jeden z piratów, wiedziała, że osiągnęła swój cel. Mężczyzna spojrzał na nią oniemiałym wzrokiem, a kiedy weszła na pokład, sunąc po nim powoli jak prawdziwa dama, z wysoko uniesioną głową i dłońmi delikatnie złożonymi na brzuchu, wszyscy jakby zapominali o tym, co robili, bo byli tak pochłonięci jej widokiem. Prowadzący ją pirat otworzył jej drzwi i ukłonił się, najwyraźniej sam zaskoczony tym, co zrobił. Dygnęła powoli, wywołując na twarzy mężczyzny rumieniec, po czym weszła do środka, uważnie obserwując plecy kapitana, który wyglądał przez okno. Gdy drzwi się za nią zamknęły, drgnął i odwrócił się na pięcie. W jednej chwili widoczny na jego twarzy gniew ustąpił wyraźnemu zaskoczeniu. Wpatrywał się w nią oczarowany i przytłoczony tym, co ujrzał. Postanowiła wykorzystać swoją przewagę.
Dygnęła lekko, delikatnie rozkładając ręce, tak jak uczyła ją matka, po czym, z twarzą nie wyrażającą emocji, podeszła do przygotowanego dla niej nakrycia. Unosząc jedną brew, a następnie muskając spojrzeniem krzesło, przy którym stała, dała oniemiałemu kapitanowi do zrozumienia, że powinien pomóc jej usiąść. Mężczyzna ocknął się z transu i obszedł biurko, po czym odsunął jej krzesło, tak jak rozkazała mu spojrzeniem. Kiedy wreszcie oboje usiedli, Caterina po jednej stronie stołu, a kapitan naprzeciwko, w ciszy zabrali się za jedzenie. Dziewczyna próbowała nie rzucić się na posiłek, jak to miała w zwyczaju, zanim została nauczona manier, walczyła więc z głodem, bardzo powoli przeżuwając to, co dostała – ziemniaki, rybę i startą marchew. Oczywiście nie była ubrana stosownie do okazji, ale nie o to tu przecież chodziło.
Siedziała wyprostowana, doskonale świadoma faktu, iż jej postawa zmusiła kapitana to tego, aby sam zachowywał się jak człowiek, bo miał wyraźne problemy z jedzeniem, zupełnie jakby próbował robić to co Caterina, ale nie miał bladego pojęcia, jak robić to poprawnie. Kiedy sięgnęła po kielich, on zrobił to samo, przy okazji oblewając sobie koszulę; kiedy wbiła nóż w ziemniaka, on zrobił to samo, przypadkowo spychając innego z talerza. Już czerwony jak piwonia, postanowił nie bawić się z rybą, tylko zaczął ją jeść palcami, na co Caterina chrząknęła z dezaprobatą. Po krótkiej wewnętrznej walce, chwycił za nóż i widelec.
Kiedy skończyli, dziewczyna była przyjemnie najedzona, za to kapitan był wyraźnie niezadowolony. Wkrótce pojawił się Bobby, z herbatą i szerokim uśmiechem, który Caterina odwzajemniła, na co chłopiec zaczerwienił się i pisnął z uciechy, po czym wybiegł z kajuty w radosnych podskokach. Ale kiedy jej twarz obróciła się ku twarzy kapitana, znowu była zimna jak lód. Odchylając mały palec podczas picia herbaty, obserwowała drżącą dłoń mężczyzny, gdy ten odstawiał swoją filiżankę na spodeczek.
-Zacząłem czytać jedną z twoich książek – powiedział znienacka, po czym wstał i wyjął wolumin z prawie pustej półki, na której stały jedynie książki Cateriny. - „Boska Komedia". Zawsze chciałem ją przeczytać. Co o niej sądzisz?
Właśnie siedziała na pirackim statku, trzymana w niewoli, a król piratów zadał jej pytanie odnośnie włoskiej literatury. Czy to nie był aby sen? Przecież w realnym świecie takie rzeczy się nie działy.
Zamrugała szybko, nie dowierzając własnym uszom, ale nic nie powiedziała, pomimo tego, że słowa cisnęły jej się na język, chcąc wyrwać się na wolność i sławić Dantego pod niebiosa.
-Dlaczego nie chcesz przemówić? - spytał wreszcie po długiej chwili ciszy.
Chociaż matka mówiła jej, że tak nie wolno, z ironią wypisaną na twarzy zatoczyła oczami koło od ściany, przez sufit, kończąc na przeciwległej ścianie, dość jasno pokazując, co sądziła o tym, gdzie się znalazła.
-Ale to nie znaczy, że musisz być taka niemiła – obruszył się. - Nie zrobiłem ci krzywdy, wręcz przeciwnie, staram się przywołać tu odrobinę tego, do czego przywykłaś w domu, a ty mi nawet nie chcesz zdradzić, jak masz na imię?
Miał rację. Była tak pochłonięta faktem, że została uprowadzona, że nie dostrzegła tego, że przecież nikt nawet nie podniósł na nią ręki. I, biorąc pod uwagę warunki panujące na statku, kapitan starał się, żeby miała tu jak najlepiej. Caterina poczuła wyrzuty sumienia, ale to nie przekonało jej do otwarcia ust. To dopiero pierwszy dzień jej niewoli, więc kapitan mógł wkrótce zmienić zdanie co do obchodzenia się z nią jak z jajkiem.
Jadali wspólnie wszystkie posiłki, a kapitan przez cały ten czas próbował zachęcić ją do mówienia. Chyba zauważył, jak bardzo męczyło ją to, że tak się zawzięła i nie chciała z nim porozmawiać o literaturze, bo na złość dziewczynie rozmawiał tylko o tym, analizując fragmenty „Boskiej Komedii", które przeczytał, opowiadając jej o książkach ze swojego zbioru i doprowadzając ją do pasji tym, że tak się nad nią pastwił. Po paru dniach jego zapał zaczął jednak słabnąć i coraz częściej jedli posiłki w milczeniu, a Caterina łapała się na tym, że brakowało jej jego pełnych energii wywodów na temat jego książek, które pragnęła teraz przeczytać, bo rozniecił w niej ciekawość nieznanego. Ku jej zaskoczeniu, przez cały ten czas spędzony na statku była bardzo dobrze traktowana.
CZYTASZ
Odnalezieni na oceanie /ZAKOŃCZONE
Short StoryCaterina Moretti została wysłana przez swojego ojca na spotkanie swojego przyszłego męża. I choć mężczyzna chciał dla swojej pięknej córki jak najlepiej, nie przyszło mu nawet do głowy, że dziewczyna mogłaby nie dotrzeć na miejsce spotkania. Sama Ca...