Znów robi się mokro

65 6 0
                                    

Dzień był jeszcze bardziej ponury niż wczoraj i Caterina obawiała się, że spotkanie z oczytanym nieznajomym skończy się szybciej, niż nakazuje przyzwoitość. Otuliła się więc szczelniej szalem i pożegnała się z ojcem, z niepokojem obserwując zbliżające się od oceanu chmury. Pomimo tego, że dzień był ciepły, nadchodząca burza przyprawiała ją o dreszcze. Starając się nie myśleć o szarym niebie, które doskonale odzwierciedlało jej stan umysłu, ruszyła w stronę plaży.

Już z daleka wypatrzyła czekającego na nią mężczyznę, co nie było trudne, bo był jedyną osobą na plaży – wszyscy inni ludzie wykazali się większym pomyślunkiem niż oni obydwoje, zostając w swoich ciepłych domach. Kupiec wydawał się niespokojny, bo krążył nerwowo po piasku, trzymając ręce za plecami i wypatrując czegoś na wzburzonym oceanie.

-Przepraszam za spóźnienie – powiedziała Caterina na powitanie, na co mężczyzna ukłonił jej się nisko.

-Nic z tych rzeczy, jest pani na czas. To ja się pospieszyłem – dodał wesoło, oferując jej swoje ramię. - Nie najlepszą porę wybraliśmy na spotkanie.

-Jeszcze nie pada - zauważyła dziarsko dziewczyna, wyciągając przed siebie dłoń i pokazując, że nie spadła na nią ani jedna kropla.

-Ale nie chciałbym, żeby pani zmokła.

-W takim razie będzie musiał pan mnie uratować, jeśli to się stanie.

Zaśmiał się w bardzo dziwny sposób, jakby coś mu się przypomniało. Caterina spojrzała na niego ukradkiem, próbując wyczytać coś z jego twarzy; mężczyzna z jakiegoś powodu wydawał się zestresowany.

-Dobrze się pan czuje? - spytała. - Nie wygląda pan najlepiej, możemy przełożyć...

-Nie! Nic mi nie jest – powiedział szybko, unikając jej badawczego spojrzenia. - To chyba przez pogodę.

Coś zdecydowanie było nie tak, ale kiedy stał do niej profilem, nie mogła nic wyczytać z jego oczu. Właśnie zdała sobie sprawę, że ani razu nie widziała jego twarzy w całości, bo jeśli nie stał do niej prawym profilem, ukrywał się pod swoim kapeluszem.

-Nie chcę być niegrzeczna... - zaczęła, chcąc zachęcić go do spojrzenia na nią - ...ale...

Znienacka zaczął padać deszcz, jednak nie był to kapuśniaczek, ale solidna, rzęsista ulewa.

-Chyba jednak muszę panią uratować! - mężczyzna próbował przekrzyczeć szum kropel uderzających o taflę wody, a kiedy Caterina zaśmiała się uroczo, chwycił ją za rękę i ruszyli biegiem w stronę wydm.

Kupiec wdrapał się przodem, po czym wyciągnął ku dziewczynie dłoń, a kiedy złapała się mocno, wciągnął ją na górę z taką łatwością, jakby ważyła nie więcej niż piórko. Caterina czuła, jak jej suknia przesiąkła już wodą, tak samo jak włosy, a po jej twarzy spływały teraz ciężkie krople; buty ślizgały się na mokrej trawie, ale mężczyzna trzymał ją mocno, ratując przed upadkiem. Wreszcie dopadli pobliskiego lasu i schowali się pod rozłożystymi gałęziami drzewa, które zapewniło im schronienie przed deszczem. Zdyszana, Caterina spojrzała na mężczyznę grzebiącego w swoim płaszczu.

-O nie... - mruknął i wyjął z wewnętrznej kieszeni książkę.

Płaszcz nie poradził sobie z taką ilością wody i jej część zdołała zmoczyć opasły tom, ale z tego, co zauważyła Caterina, ucierpiał tylko górny jego brzeg.

-To raczej nic poważnego – powiedziała pocieszającym tonem. - Na pewno wyschnie.

-Zapewne, ale to miał być prezent, a nie powinno się dawać TAK wyglądających prezentów – mruknął, otwierając książkę i sprawdzając, czy treść nadal była czytelna. - Całe szczęście woda nie zmoczyła tekstu.

-Myślę, że kiedy opisze pan obdarowywanej osobie tę ulewę, ona to zrozumie i przyjmie podarek, nie śmiąc odmówić – dziewczyna uśmiechnęła się pocieszająco, ale kupiec dalej wpatrywał się w książkę, a kapelusz zasłonił całą jego twarz.

-Zwłaszcza, jeśli ta osoba kocha książki – mruknął, po czym wyciągnął podniszczony tom w jej kierunku. - Proszę, to dla pani.

Przez moment Caterina nie zrozumiała, co się stało, ale wkrótce oprzytomniała i wzięła książkę do ręki. Spojrzała na okładkę i coś podskoczyło jej w żołądku.

-Czytała ją pani?

-Ja... Dawno, dawno temu... A potem... Zgubiłam ją.

Ścisnęło ją w gardle, gdy przypomniała sobie, gdzie trzy lata temu rozstała się ze swoją książką. Ostrożnie przewróciła okładkę, a kiedy zobaczyła stronę tytułową, z emocji upuściła tom na leśne poszycie.

Kupiec podniósł go szybko i podał jej, ale Caterina stała jak zaklęta, z dłońmi skrzyżowanymi na szyi, jakby coś głęboko nią wstrząsnęło.

-Kim pan jest? - wychrypiała, wpatrując się w trzymaną przez niego książkę.

„Boska Komedia" Dantego, ze stroną tytułową naznaczoną kroplą krwi, dokładnie w tym miejscu, gdzie łapało się kartkę między kciuk i palec wskazujący, aby przejść na następną stronę; kroplą krwi, która naznaczyła stronę, kiedy Caterina rozcięła sobie papierem palec, będąc jeszcze dzieckiem.

-Kim pan jest? - powtórzyła ostrzej, wbijając spojrzenie w mężczyznę, którego twarz skryta była w cieniu kapelusza.

-Nie miałem zamiaru pani straszyć – zapewnił ją, sięgając do nakrycia głowy.

Zdjął je powoli i wyprostował się, po czym spojrzał w jej twarz z boleścią.

-Ojej – szepnęła Caterina i osunęłaby się na ziemię, gdyby nie męskie ramiona, które uratowały ją przed upadkiem.

Odnalezieni na oceanie /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz