Robi się mokro

72 7 0
                                    

Tą wspaniałą ucztą udało się Caterinie obłaskawić piratów, którzy zaczęli jej się kłaniać na powitanie, a kiedy czasami zagadywała któregoś o funkcjonowanie poszczególnych elementów statku, zaczynał opowiadać jej z werwą o wszystkim, o co tylko poprosiła. Wydawało się, że od kiedy przemówiła, stała się dla załogi bardziej ludzka i dostępna, a gdy dodatkowo zapewniła im królewski posiłek, odnosili się do niej jak do prawdziwej damy. Dziewczynę cieszyło to, że mogła nauczyć się czegoś nowego i że wreszcie mogła z kimś porozmawiać, skoro zarzuciła już swój milczący bunt.

Jedyną osobą, która wydawała się niezadowolona z tego obrotu spraw, był kapitan, który stał się z kolei bardziej milczący. Nie jadali już razem, więc Caterina jadała samotnie, dopóki piraci nie zaprosili jej do siebie, zabawiając ją najróżniejszymi historiami podczas posiłków. Rany na plecach kapitana bardzo dobrze się goiły, ale każda zmiana opatrunku przebiegała w przytłaczającej ciszy. Wkrótce mężczyzna nie wymagał już jej opieki, więc nie było potrzeby, aby odwiedzała go dwa razy dziennie, co czyniła do tej pory. Podczas jej spacerów po pokładzie, Caterina dość często przyłapywała kapitana na wpatrywaniu się w nią, ale w takich sytuacjach mężczyzna natychmiast odwracał wzrok lub zaczynał patrzeć na świat spod byka. Brakowało jej jego monologów na temat literatury, ale wiedziała, że to częściowo była jej wina. Mimo wszystko przeprosiła go, zajęła się nim, więc nie wiedziała, co jeszcze mogłaby teraz zrobić, aby mężczyzna przestał ją tak uparcie ignorować. Czego by nie mówić, zachowywał się tak, jak ona zachowywała się na początku, ale Caterina i tak miała do niego pretensje o to, że już z nią nie rozmawiał.

Najważniejsze było jednak to, że kiedy dobijali do jakiegoś portu, mogła schodzić na ląd, co dziewczyna uznała za malutkie zwycięstwo. Nie pytała nikogo o pozwolenie, ale też nigdy nikt nie zaprotestował przeciwko jej wycieczkom do portu, więc, żeby znowu nie doszło do takiego dramatu jak ostatnio, zawsze zabierała ze sobą jednego z członków załogi, który w danym momencie nie miał za dużo do roboty. Podczas spacerów kilka razy widziała kapitana, jak targował się z kupcami, a gdy ich spojrzenia się spotykały, natychmiast odwracał wzrok.

Z biegiem czasu Caterina zaczęła zastanawiać się czy rzeczywiście była przetrzymywana na pirackim statku, no bo jak to możliwe, że nikogo nie rabowali? Dobrze, napadli na jej statek, a później wybronili się przed tamtymi piratami, więc stąd mieli wszystkie łupy, ale od tego czasu pływali od portu do portu, gdzie pozbywali się zbędnego ładunku, zakupując wodę i jedzenie, oraz bardzo często inne surowce na wymianę. Czyżby byli tylko kupcami? Ale dlaczego mieli wywieszoną piracką flagę? I dlaczego od ponad miesiąca nie napadli na ani jeden statek?

Jedno z takich rozważań przeszkodziło jej w czytaniu książki pożyczonej od kapitana. Gdy dziewczyna wreszcie zmusiła się do poproszenia go o coś do przeczytania, sam wybrał jej lekturę i bez słowa wcisnął ją jej w ręce. Teraz Caterina siedziała na rufie, ubrana w swoją najlepszą suknię, bo tylko ona była w miarę czysta, z książką w jednej ręce i parasolem w drugiej, zastanawiając się nad tym, kim tak naprawdę byli ludzie, którzy ją przetrzymywali. A może zajmowali się porywaniem kobiet i więzieniem ich do czasu, aż jakiś bogacz zdecyduje się zapłacić za ich uwolnienie? Tak, to wydawało się dość prawdopodobne.

Nagle coś uderzyło w statek, a kiedy dziewczyna kurczowo chwyciła się relingu, trzymany przez nią parasol upadł na pokład, po czym został porwany przez wiatr i zaczepił się o bukszpryt. Caterina jęknęła z rezygnacją i zaczęła wspinać się po swoją zgubę. Parasol nie był daleko, więc po chwili chwyciła go i już miała wracać, kiedy statkiem ponownie coś zatrzęsło. Krzyknęła, bo zaczęła ześlizgiwać się po drewnie, aż wreszcie wpadła z chlupotem do wody.

Dziewczyna próbowała utrzymać się na powierzchni, ale ciężka suknia zaczęła ciągnąć ją w dół, a ona walczyła z supłem na gorsecie, próbując się z niej uwolnić. Nagle dostrzegła coś, co wydusiło z jej płuc resztkę powietrza – wielkiego, błękitnego stwora, który płynął prosto na nią, powoli otwierając paszczę. Długością dorównywał statkowi, obok którego przepływał. Przerażona, zaczęła się topić, resztkami sił próbując wydostać się na powierzchnię. Zaczęła już tracić świadomość, kiedy coś zaczęło szarpać się z jej suknią.

*

Caterina obudziła się, wyrzucając z siebie masę słonej wody. Krztusząc się i prychając, usiadła, próbując dojść do siebie.

-Dzięki Bogu – kapitan opadł na pośladki, przyglądając jej się z ulgą.

Cały ociekał wodą, a koszula przykleiła się do jego wyraźnie unoszącej się i opadającej piersi, ale nie wyglądał na rozzłoszczonego jej bezmyślnością. Gardło zapiekło dziewczynę niemiłosiernie, kiedy spróbowała coś z siebie wydusić, a widząc jej starania, jeden z piratów podał jej kubek z wodą. Przepłukała gardło i rozejrzała się po wszystkich. Niektórzy wydawali się zatroskani, inni rozbawieni.

-Tam był potwór – wychrypiała, patrząc na kapitana. - Chciał mnie pożreć...

Piraci roześmiali się gromko, na co zaczerwieniła się po uszy. To wcale nie było śmieszne!

-To był wieloryb, nic by ci nie zrobił – kapitan zabrał się za wyciskanie wody ze swojej koszuli. - One nie jedzą ludzi.

Caterina zmarszczyła brwi i rozejrzała się po reszcie, a ich spojrzenia potwierdziły, że nie miała się czego bać. Wkrótce piraci, ponagleni spojrzeniem kapitana, wrócili do swoich zajęć.

-Najbardziej ciekawi mnie to, jak znalazłaś się w wodzie – mruknął mężczyzna, podając jej rękę i pomagając wstać.

Zaczerwienił się w ułamku sekundy i zerwał z siebie koszulę, zarzucając ją na dziewczynę. Dopiero wtedy Caterina uświadomiła sobie, że miała na sobie tylko bieliznę, która, pod wpływem spotkania z wodą, oblepiała jej ciało, pokazując wszystkim to, co zawsze tak skrzętnie ukrywała. Czerwona jak piwonia, otoczyła się szczelnie koszulą, starając się za bardzo nie myśleć o swoich wyraźnie zarysowanych kształtach.

-Uciekła mi parasolka – mruknęła, czując się bardzo zakłopotana. - Chciałam ją odzyskać.

-Mogłaś powiedzieć, że wpadła ci do wody – kapitan otworzył przed nią drzwi do swojej kajuty, gdzie czekała na nią jedna z jej sukienek, tym razem sucha. - Nie musiałaś za nią skakać.

-Nie wpadła mi... - Caterina zaczerwieniła się jeszcze bardziej, po czym opowiedziała ze szczegółami o tym, jak to wpadła do wody przez wielkie, pływające monstrum, które uderzyło w statek. - Więc nie jesteś zły? - spytała, obserwując kąciki ust mężczyzny unoszące się lekko.

Kapitan uśmiechnął się z pobłażaniem, po czym odgarnął jej mokre włosy z czoła. Kiedy dotarło do niego, co zrobił, natychmiast zabrał rękę jak oparzony i opuścił kajutę, pozwalając jej się przebrać. Caterina stała nieruchomo jeszcze przez chwilę, czując gorąco w miejscu, gdzie jego dłoń dotknęła jej twarzy.

Odnalezieni na oceanie /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz