Jutro

1K 79 34
                                    


Oznaczę moment włączenia piosenki [**]

Stałam tam i przeskakiwałam wzrokiem od jednego do drugiego i trzeciej czekając na odpowiedź. Żadne nie patrzyło mi w oczy tylko uciekało wzrokiem gdzie się da, byleby jak najdalej od mojej osoby. Wszystkie pary oczu, włącznie z moimi wylądowały na Hunterze, który westchnął i powoli, wręcz ociągale wstał z kanapy. Wziął mnie za rękę i bez słowa poprowadził do lekko uchylonych drzwi tarasowych. Gdy obydwoje byliśmy już na zewnątrz, zamknął szkło z głuchym trzaskiem, odwrócił się do mnie i po prostu patrzył. W jego oczach była mieszanka różnych uczuć, tak wiele emocji w jednej osobie. Podszedł bliżej, usiadł na fotelu i pociągnął mnie w dół, abym również to zrobiła. Mimo woli zaczęła się delikatnie denerwować, zaistniała sytuacja przypominała mi trochę te „poważne" rozmowy z rodzicami. Nigdy nie było wiadome za co tym razem dostaniesz opierdol.

– Powiesz mi w końcu o co chodzi i czemu zachowujecie się tak dziwnie? – zapytałam po chwili ciszy, w której po prostu patrzyliśmy sobie w oczy. Kocham jego oczy, ale do kurwy chce wiedzieć co się dzieje.

– Rayan nie żyje – wypalił na jednym tchu zanim w ogóle dokończyłam zdanie.

– Dobra kurwa, nie żartuj sobie z takich rzeczy – mruknęłam i obserwowałam jego reakcję. Zielone tęczówki wpatrywały się we mnie z taką intensywnością, jakiej jeszcze nigdy nie widziałam. Nefryt oczu delikatnie pociemniał.

– Okłamałem cię wcześniej – spojrzałam na niego z niezrozumieniem – On nigdzie nie wyjechał, oboje zostaliście postrzeleni. Ty przeżyłaś, Rayan nie.

Wszystkie kawałki układanki nagle wskoczyły na swoje miejsce. Wszystkie ukradkowe spojrzenia, dziwne zachowania i szepty stały się tak banalnie, kurwa proste. Oczy automatycznie wypełniły się łzami, a ręce zaczęły drżeć. Myśli same powędrowały do drobnej rudowłosej, za każdym razem, gdy przyszła mnie odwiedzić w tym cholernym szpitalu była przygaszona i smutna. Tłumaczyła się gorszym dniem, czy innymi głupotami, ale od początku do końca chodziło o niego.

Oboje zostaliśmy postrzeleni, ale to niewłaściwa osoba wtedy zmarła.

Pierwsza, gorąca łza spłynęła po policzku, a za nią cała kaskada łez. Zamglonym wzrokiem wpatrywałam się w twarz chłopaka, naprzeciwko która ani drgnęła przez cały czas. Hunter siedział z łokciami opartymi na kolanach i po prostu patrzył jak rozsypuje się na kawałeczki. Mój świat ponownie się wali, znowu pęka i tym razem nie wiem, czy komukolwiek uda się go posklejać. Nic więcej nie mówiąc wstałam i wybiegłam z tarasu, a zaraz potem z mieszkania ignorując nawoływania Liv i Kai'a. Gdy tylko metalowe drzwi windy się otworzyły wpadłam do środka niczym huragan i niemal natychmiast wcisnęłam guzik zamykania drzwi, a następnie piętro, na które chce jechać.Oparłam się plecami o zimną powierzchnię, oddech był urwany, a łzy nie przestawały płynąć.

Szloch, który w pewnym momencie wydobył się z moich ust odbijał się od ścian windy i wracał do mnie niczym bumerang. Charakterystyczny dźwięk powiadomił mnie o przybyciu na parter, metalowa powłoka się otworzyła, a ja jak poparzona wybiegłam z budynku wprost na chodnik. Poranek w październiku nie należy do najcieplejszych, miałam na sobie tylko bluzę Huntera, która sięgała mi do połowy ud. Wyciągnęłam telefon I w pierwszym odruchu chciałam zadzwonić do Asher'a albo Dove, w ostatnim momencie się powstrzymałam I ostatecznie zadzwoniłam po taksówkę.

Po dziesięciu minutach stałam już pod swoim domem, zmarznięta i zapłakana. Nacisnęłam klamkę I z całej siły pchnęłam drzwi, drewniana płyta ustąpiła, a ja ucieszyłam się w duchu, że nie zamknęłam ich na klucz poprzedniego dnia. Drzwi trzasnęły z hukiem przyprawiając mnie o gęsią skórkę, tym razem zakluczyłam je na obydwa zamki I ruszyłam wprost na górę. Pierwsze co zrobiłam po wejściu do swojego pokoju było rzucenie się na łóżko, zakopałam się pod kołdrą I pozwoliłam wszystkim emocjom wygrać. Zaczęłam płakać, a w zasadzie to wyć jak jeszcze nigdy wcześniej, kolejne spazmy płaczu szarpały moim ciałem.Nie wiem ile czasu minęło, ale w końcu zasnęłam, a gdy otworzyłam oczy było już całkowicie ciemno. Wygrzebałam telefon, który zaginął gdzieś w pościeli i spojrzałam na wyświetlacz. Milion wiadomości, nieodebranych połączeń I powiadomień z mediów społecznościowych. Dwudziesta druga dwadzieścia dwa, anielska godzina. Odblokowałam urządzenie, wybrałam odpowiednią osobę I zaczęłam pisać.

Waiting For HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz