Rozdział 1

1.2K 42 36
                                    

- Naprawdę nie jesteś zły, że nie mogę z Tobą jechać? - zapytała kobieta przytulając się do męża.

- Jest w porządku, ważne że przylecicie na ceremonię w sobotę - odpowiedział Louis, przytulając ją mocno do siebie.

Oczywiście, że nie chciał jechać na tygodniowe świętowanie ślubu przyjaciela sam, ale rozumiał Grace. Zawsze go wpierała i tym bardziej nie umiał być na nią zły. Tygodniowy wyjazd na Sycylię nie wchodził teraz w grę, nie kiedy otwierali kolejne biuro i ktoś po prostu musiał być na miejscu. Niall jak zawsze musiał wyjechać z czymś takim zupełnie niespodziewanie i może gdyby nie poprosił Louisa na swojego drużbę byłoby mu łatwiej odmówić. Tyle, że on nie umiał odmówić.

Poznali się całkowicie przypadkiem na wakacyjnym obozie i gdy tylko Irlandczyk przeprowadził się do Manchesteru byli naprawdę najlepszymi przyjaciółmi. Louis traktował chłopaka całe życie jak swojego młodszego brata i wszystkie te młodzieńcze wspomnienia przelatywały mu przez głowę w tamtym momencie. Pamiętał ich wypady na mecze, wyjazdy na festiwale, to jak zawsze musiał udawać przed rodzicami Horana, tego odpowiedzialnego. Był starszy o 2 lata i często wykorzystywali to by Niall mógł pojechać z nim gdzieś na weekend. Uśmiechnął się do wspomnień.

- Przeprosiłam już Nialla, że się nie pojawię - powiedziała sennie Grace, układając głowę na ramieniu szatyna i przymykają oczy. - Naprawdę żałuję.

- Ucieszyłby się... Będę wysyłał Ci jakieś ładne zdjęcia.

- Super, żebym była zazdrosna, że wy świetnie się bawicie pod palmami, a ja gnije w firmie - zażartowała, dźgając go lekko w bok.

- To będę wysyłał same brzydkie, jak ktoś rzyga do śmietnika czy coś...

- Lou, nie jesteście już na studiach, nikt nie będzie rzygał do śmietnika.

Zaśmiał się ciepło, sam czując jak robi się senny.

- Zobaczymy - zdążył jeszcze powiedzieć, zanim poddał się i zamknął oczy zapadając w sen.


Harry Styles stał ze swoją walizką na lotnisku w Palermo. Czerwiec na Sycylii był naprawdę ciepło i to nie tak, że nie przywykł do gorąca, mieszkając w Los Angeles. Skrzywił się jednak na intensywne promienie i nasunął na nos okulary przeciw słoneczne. Był niewyobrażalnie zmęczony długim lotem i naprawdę nie mógł uwierzyć, że jego przyjaciel musi jak zawsze się spóźniać. Spojrzał na swój zegarek. Niall powinien odebrać go już jakieś dwadzieścia minut temu i stanie tam w upale stawało się coraz bardziej wyczerpujące. Wyciągnął swój telefon i szybko wybrał numer.

- Zaraz jestem - odezwał się przyszły pan młody, zanim Harry zdążył powiedzieć cokolwiek. - Już wjeżdżam na lotnisko serio, granatowa Panamera.

Styles rozejrzał się i prześledził nadjeżdżające auta. Nie było wśród nich tego, które opisał mu przyjaciel.

- Nie widzę Cię.

- No czekaj chwilę, zaraz mnie zobaczysz, może do tej pory nie podbiegnie do Ciebie grupa nastolatek błagających o atencję.

- Taaa... cokolwiek, jestem wykończony stary, czekam na Ciebie.

- Do zobaczenia Harry - i Niall po prostu się rozłączył.

Brunet westchnął i rozejrzał się dookoła siebie, lekko tylko zaniepokojony słowami przyjaciela. Nie miał teraz ochotę na zdjęcia z fanami, liczył, że w ciemnych okularach i zwykłych jeansach nikt nie rozpozna go, skoro do tej pory miał spokój. Naprawdę uwielbiał swoich fanów, ale bywały momenty, gdy po prostu chciał ukryć się w tłumie i przeżyć swój dzień najspokojniej jak się dało. Chciał być po prostu niezauważalny.

That memory of you // LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz