Rozdział 2

909 41 28
                                    

- Kurwa - zaklął pod nosem i szybko zerwał się po szmatkę i zaczął wycierać podłogę. - Te butelki są cholernie śliskie - skłamał i cały czas nawet nie spojrzał za mężczyznę za sobą.

Lisa szybko pochyliła się koło niego i zaczęła zbierać rozbite szkło na szufelkę, mówiąc mu przy tym, że nic się nie stało. Doceniał to bardzo, chociaż sam czuł się jak kretyn, bo ile on miał lat, żeby dać się wystraszyć w ten sposób. Zdecydowanie wiedział, że chcę unikać Harry'ego.

- Umm... Cześć Louis - ale Harry'ego Styles'a nie dało się tak po prostu ignorować, oczywiście.

Louis zagryzł zęby i podniósł się powoli prostując się i wreszcie pozwalając sobie na niego spojrzeć. Harry wyglądał oczywiście nienagannie, ale jak inaczej miałby wyglądać ktoś kto pracował dla takich marek jak Gucci czy Versace. Jego włosy były lekko wilgotne i grzywka opadała mu na twarz, zanim odgarnął ją szybkim ruchem i uśmiechnął się niezręcznie. Kilkudniowy zarost, przypominał Louisowi, że nie ma przed sobą dzieciaka, a dwudziestosiedmioletniego mężczyznę i tylko te zielone oczy, sprawiały, że czuł jak wracają wszystkie wspomnienia. I te najlepsze i niestety te najgorsze, które miał z Harry'm.

- Hej - rzucił krótko i odetchnął z ulgą, gdy Harry'emu to wystarczyło.

- Nawet się nie przywitasz - zwrócił się teraz do Lisy, która wyrzucała potłuczone szkło do śmieci.

Styles po prostu wyminął go i podszedł do blondynki, która od razu rzuciła mu się na szyję. Mężczyzna uniósł ją lekko i Louis dopiero przypomniał sobie jak wysoki był. Poczuł dziwny ścisk w żołądku na wspomnienie tego, jak kiedy go poznał chłopak był od niego niższy. Pieprzone wspomnienia, pomyślał i stał tam nadal nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.

- Stęskniłam się za tobą, tak dawno Cię nie widziałam Harry - Lisa uśmiechała się szeroko, gdy jej stopy ponownie spotkały się z podłogę.

- Wiem, bardzo was przepraszam, ostatni rok był dla mnie bardzo intensywny, ale nadrobimy to, mamy tydzień na nadrobienie zaległości. Bardzo wam dziękuję za zaproszenie - jak zawsze był tak bardzo czarujący, że Louis miał ochotę przewrócić oczami.

- Mamy całą lodówkę wina na nadrobienie zaległości - uśmiechnęła się blondynka.

- A jak wolisz coś mocniejszego to mam też szkocką - wciął się Irlandczyk i naprawdę to było niepojęte. Zbliżali się wszyscy pod trzydziestkę, a ta dwójka zachowywała się jakby nie organizowali wesela, tylko studencką popijawę. Zdecydowanie byli dobrze dopasowaną parą.

- Na razie zeszedłem napić się kawy - przyznał Harry, nadal uprzejmie się uśmiechając i Louis naprawdę nie mógł dłużej na to patrzeć. Był pewien, że lepiej zniesie jego obecność, ale może unikanie konfrontacji przez te wszystkie lata sprawiło, że to było tylko i wyłącznie trudniejsze.

- Tam masz ekspres słońce, obsłużysz się - blondynka znów wróciła do układania rzeczy w lodówce.

- Ja... pójdę się położyć - Louis rzucił tylko zanim ktokolwiek zdążył się odezwać i po prostu wyszedł.

Oddalił się szybkim krokiem i marzył tylko by zamknąć się już w swoim pokoju. Gdy wreszcie rzucił się na miękki materac odetchnął głęboko. To było dla niego tak potwornie niezręczne, po prostu być koło Harry'ego i udawać, że wcale nie unikali siebie nawzajem przez ostatnie 6 lat. Teraz w pewien sposób tego żałował, bo może gdyby nie bał się tak panicznie tego spotkania przez te pierwsze lata po rozstaniu, teraz nie czułby się tak strasznie przytłoczony samą obecnością młodszego mężczyzny.

Sięgnął po swój telefon i odblokował go. Spodziewał się, że jego żona na pewno jest teraz w pracy, ale postanowił zaryzykować i po prostu wybrał jej numer. Odczekał kilka sygnałów i gdy miał się już rozłączyć Grace nagle odebrała.

That memory of you // LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz