Rozdział 8

881 37 15
                                    

Louis zjawił się w willi Harry'ego wcześniej niż planował. Był piątek, a pogoda dopisywała, dlatego po zaparkowaniu samochodu na podjeździe przed domem, w pierwszym odruchu odpalił swojego papierosa i oparł się o maskę. Trochę nonszalancko, z okularami przeciwsłonecznymi nasuniętymi na nos i telefonem w drugiej ręce. Fotografka miała zjawić się dopiero za piętnaście minut, a to oznaczało pełen kwadrans sam na sam z Stylesem, przygryzł wargę, słysząc skrzypnięcie drzwi przed nim. 

Harry pojawił się w progu z niezręcznym uśmiechem. Wydawał się spięty i to nawet cieszyło Louisa. Mogło bowiem oznaczać, że wreszcie kurwa zrozumiał jak kuriozalna była sytuacja, w którą ich wplątał.

- Cześć Louis - przywitał się, nadal stojąc zaskakująco daleko od starszego, co było nowością. Minął prawie tydzień od ich ostatniego spotkania i szatyn był zaczynał być powoli zaskoczony nagłą zmianą nastawienia.

- Hej - rzucił po prostu, lustrując sylwetkę bruneta. - Fotografka będzie za jakieś piętnaście minut, pośpieszyłem się trochę.

- To nic - Harry pokiwał energicznie głową. Ponownie uśmiechnął się miło i Louis od razu zauważył jak ten uśmiech nie sięgnął jednak jego oczu.

Coś było inaczej i on nawet nie umiał tego nazwać, w głowie powtarzając sobie, że mimo wszystko jest to przecież zmiana na lepsze. Harry sprawiał wrażenie, jakby jednak chciał trzymać się od niego z daleka. Przecież o to chodziło, a jednak coś w najgłębszych zakamarkach umysłu Tomlinsona, kazało mu martwić się to zmianą. Zupełnie jakby obchodziło go, co trapi Harry'ego. Niedorzeczne.

- Mam do Ciebie sprawę w zasadzie - zaczął zielonooki, opierając się teraz plecami o fasadę domu. - Wyjeżdżam jutro na około dwa tygodnie, mam trochę spraw w Los Angeles i... ummm, zajmiesz się wszystkim tutaj prawda...

- Tak Harry - Louis uśmiechnął się bezczelnie, unosząc brew znad okularów. - Na tym polega moja praca, po to mnie zatrudniasz.

- No właśnie - Harry przebiegł palcami po swoich włosach. - Dam Ci kluczę i jakby ktoś chciał zobaczyć dom, możesz go oprowadzić i wiesz pokazać mu wszystko, po prostu pisz albo dzwoń jakby coś się ruszyło...

- Na tym polega moja praca - powtórzył, coraz bardziej zaskoczony tą nagłą zmianą nastroju.

Jeszcze w sobotę, u Nialla, Harry wydawał się wyluzowany i nawet podejmował te swoje irytujące próby zbliżenia się do Louisa. Teraz biła od niego nieśmiałość, która w przedziwny sposób kontrastowała z jego całym obrazem. Wysoki, przystojny, dobrze ubrany, a jednak było w nim coś co przywodziło na myśl zagubione dziecko.

- Wszystko w porządku? - Louis nie potrafił powstrzymać swojej ciekawości.

Harry wydawał się niewzruszony, jakby pytanie zupełnie go nie zaskoczyło. Był w zasadzie tak samo spięty jak przedtem, ale Tomlinson spodziewał się chyba, że może wystraszy go pytaniem. Może zwyczajnie nie dało się go już bardziej wystraszyć.

- Tak, ja tylko... - nie dokończył. Nagły dźwięk klaksonu, dobiegający od strony bramy wjazdowej przerwał ich krótką wymianę zdań. - Pójdę otworzyć.

I Harry bez słowa zniknął za drzwiami domu, by po chwili na podjeździe pojawił się kolejny samochód. Kobieta w okolicach trzydziestki, wyskoczyła z niego od razu machając wesoło do Louisa. Amanda była jego ulubionym fotografem, z jakim pracowali. Zabawna, żywiołowa, a co najważniejsze zawsze profesjonalna. Wierzył też, że nie będzie nieręczna przy Harrym Stylesie, a to wydawało mu się zaskakująco, cholernie istotne.

- Jestem wcześniej, ale widzę, że nie tylko ja - rzuciła na powitanie, wypakowując swój sprzęt z samochodu.

- Był mały ruch - skłamał Louisa, kiedy tak naprawdę on po prostu nie potrafił usiedzieć na miejscu, wiedząc że ma tego dnia spotkanie z Harrym. Po prostu chciał mieć to jak najszybciej za sobą czy jakoś tak.

That memory of you // LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz