Rozdział 14

875 40 29
                                    

Harry zaparkował ostrożnie przed domem Tomlinsonów. Niall siedział koło niego, starając się strzepnąć okruszki krakersów serowych ze swojego swetra. Skrzywił się na ten widok.

- Napisz mu, że jesteśmy - poprosił przyjaciela, starając się ignorować jak ten robi dosłowny syf w jego świeżo wysprzątanym samochodzie.

- Zrobione - skwitował Niall chwilę później, chowając telefon z powrotem do kieszeni. - Liam strasznie zjebał, że z nami nie jedzie.

Harry zaśmiał się cicho. Niall zdawał się traktować ten wyjazd niczym szkolną wycieczkę, wyraźnie zadowolony, kiedy Styles zaoferował, że mogą jechać prawie wszyscy jego samochodem. Nie obyło się oczywiście bez komentarzy na temat jego techniki prowadzenia pojazdów. Przywykł już do tego, odkąd raz zdarzyło mu się nieco poturbować jego pierwsze auto. Nauczył się tym nie przejmować.

- Dzięki Liamowi, nie będziesz wracał pociągiem - przypomniał przyjacielowi.

- Jesteś pewien, że to dobry pomysł, żebyście zostawali tam sami do poniedziałku?

- Nie wiem co masz-

- Och skończ pierdolić, Harry - niespodziewanie Niall spojrzał na przyjaciela w sposób, który sprawił, że jego dłonie wystukujące rytm na kierownicy zaczęły się pocić. Ile wie? - Rozmawiałem z Lisą i z... Rozmawiałem z Lisą i wiem, że byłeś nim zauroczony i... znam Cię... Martwię się Harry.

- Nie masz o co się martwić, to było dawno - skłamał, starając się uspokoić szaleńcze bicie swojego serca. Obawiał się, jak bardzo Niall może zacząć coś podejrzewać, a przecież przez prawie pół roku udało mu się utrzymać w tajemnicy to co wydarzyło się na Sycylii, nie mógł tego spierdolić. Nie teraz, kiedy czuł, że naprawdę udaje mu się przyjaźnić z Louisem i może cała sprawa w końcu odejdzie w zapomnienie.

- Wiem, ale... - Niall wyjrzał przez przednią szybę, dostrzegając przebiegającego przez ulicę Tomlisona. - Pogadamy później - zdążył powiedzieć, zanim szatyn otworzył duży bagażnik, wrzucając do niego swoją sportową torbę i przewieszoną przez nią kurtkę. Z szerokim uśmiechem, wgramolił się na siedzenie z tyłu pojazdu, kiedy Harry ze spokojem starał się ponownie włączyć do ruchu.

- Dzień dobry koledzy - wyrzucił z siebie Louis, kiedy uśmiech dosłownie nie schodził mu z twarzy. - Mogę się podłączyć?

- Co? - Harry nie zrozumiał co szatyn ma na myśli.

- Chcę puścić muzykę, mogę? Och i czy mogę otworzyć piwo? - najstarszy z mężczyzn radośnie pomachał im butelką trunku, jednocześnie starając się znaleźć swój pas. Celowo zajął miejsce po środku, by móc nachylać się do dwójki swoich kompanów. Zdecydowanie był w cholernie dobrym nastroju tego poranka.

- Umm... Tak, możesz - Harry szybko wyłączył bluetooth w swoim telefonie, starając skupić się na drodze. - Oba.

- Cudownie - Louis uśmiechnął się jeszcze szerzej, otwierając piwo zapalniczką, by po chwil sięgnąć po własny telefon i połączyć się z radiem w aucie Harry'ego. Zajęło mu to chwilę zanim puścił jakąś wesołą, rockowo-popową piosenkę. Upił łyp piwa, rozsiadając się wygodnie na tylnym siedzeniu.

- Dobra skąd ten świetny humor? - Niall odwrócił się do niego przez ramię, obserwując przyjaciela uważnie. - Jesteś chory?

- Nie jestem chory - Louis przewrócił oczami. - Dostałem wczoraj zaproszenie na rozmowę o pracę, myślałem już, że nikt się nie odezwie, a tu nag-

- Czekaj stop - Irlandczyk był wyraźnie zaskoczony. - Jaką pracę? Dlaczego nic nie wiem?

Louis ponownie przyłożył butelkę do ust, biorąc łyka piwa zanim zdecydował się wyjaśnić im całą sytuację. Harry mimowolnie spojrzał na niego przez lusterko w aucie. Niebieskie oczy dosłownie błyszczały, Styles nie mógł powtrzymać własnego uśmiechu. Lubił widzieć go takiego. Wesołego.

That memory of you // LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz