Rozdział 5

889 43 32
                                    

- Panom wystarczy - zatroskana Gemma, wyjęła kieliszek z dłoni Louisa, kiedy jakiś czas później zauważyła ich zupełnie pijanych przy barze. Zdecydowanie nie mogła pozwolić, żeby coś stało się tej dwójce. - Wezwałam wam taksówkę, jesteście nawaleni.

- Cokolwiek mamo - warknął Louis i ona była naprawdę w szoku. Nie miała pojęcia co tak nagle zirytowało niespełna trzydziestoletniego mężczyznę.

- Ja też mam wracać? - Harry, w przeciwieństwie do swojego byłego partnera był po pewnej ilości alkoholu potulny jak owieczka. 

- Tak Harry, miałeś nie upadać na ślubie Nialla, więc właśnie temu zapobiegam, no chodź, odprowadzę was do taksówki.

Harry chwycił siostrę pod ramię i spokojnie ruszył z nią do wyjścia. Pomachali jeszcze Niallowi i Lisie na pożegnanie i wyszli na zewnątrz. Tomlinson szedł za nimi powoli, wkładając całą swoją uwagę w to, żeby nie wpaść na kogoś przypadkiem. Czuł wyrzuty sumienia, których nie potrafił stłumić nie ważne ile wypił, w zasadzie im więcej pił tym mocniej je czuł. Nie powinien być pijany na ślubie najlepszego przyjaciela... Tak samo jak nie powinien pozwolić Harry'emu się pocałować, a już zdecydowanie nie powinno mu się to aż tak podobać.

Gemma pomogła im obu wsiąść na tył taksówki i dla pewności podała kierowcy klucze, oprócz adresu. Każąc odstawić ich pod same drzwi i wręczając spory napiwek, zanim ruszyli. Podróż był cicha, cicha i niezręczna. Nie odezwali się słowem. Milczeli nawet kiedy uprzejmy starszy taksówkarz otworzył im kluczem drzwi do willi i oddał brzęczący pęk w ręce Harry'ego. Młody mężczyzna podziękował mu za pomoc i po chwili usłyszeli jak samochód rusza z podjazdu. 

Byli całkiem sami w ciemnym dużym domu i milczenie stawało się coraz cięższe, coraz bardziej niezręczne z każdą pieprzoną sekundą.

- Przepraszam, że się przeze mnie najebałeś - Harry zaczął cicho, kiedy drzwi za nimi zamknęły się z hukiem. Louis oczywiście pchnął je trochę za mocno.

- Nie najebałem się przez Ciebie, nie wszystko kręci się wokół ciebie Harry - fuknął Louis i to naprawdę zabolało, kiedy wyminął go chłodno, kierując się w stronę schodów.

- Wiem, ja tylko... Nie powinienem Cię całować - próbował się wytłumaczyć, ale każde jego słowo zdawało się jeszcze bardziej irytować Tomlinsona, co w zasadzie i na młodszego działało jak płachta na byka. - Kurwa w zasadzie mogłeś mnie odepchnąć, co ja gadam, ty też mnie całowałeś! Po co mnie całowałeś?!

Louis odwrócił nagle, stał już na schodach próbując niezdarnie dostać się na piętro. Harry szybko znalazł się przy nim patrząc mu prostu w oczy. Nachylał się teraz nad szatynem, przypierając go do ściany, tak że starszy naprawdę zapomniał jak poruszać swoimi kończynami.

- Dlaczego, do cholery, nie mogłeś mnie odepchnąć skoro tak Cię to teraz wkurwia?

- Bo Ciebie się nie da odepchnąć - słowa Louisa były ciche, a mimo to rozniosły się echem po pustej przestrzeni.

- To odepchnij mnie teraz zanim znów zrobię coś głupiego - jak zawsze mówił bardzo powoli, ale jego głęboki głos nagle był jakby jeszcze głębszy. Pełen złości i pożądania, ostrzegawczy, ale Louis nie chciał być ostrzegany. On chciał być blisko Harry'ego w tamtym momencie. Nie ważne jak bardzo będzie się za to nienawidził następnego dnia.

- Nie odepchnę Cię - powiedział zgodnie z prawdą.

- To mnie pocałuj - i tyle wystarczyło by Louis owinął swoje ramiona wokół szyi wyższego mężczyzny i przyciągnął go do mocnego pocałunku.

That memory of you // LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz