1

2K 60 52
                                    


Z niecierpliwością zerkam w kierunku zegara, który nieśmiało wskazuje godzinę wpół do szóstej. Moja głowa już dawno poddała się myśląc o jakimś zwrocie akcji. Dzisiejszy wieczór spędzę sama i muszę to przełknąć. Smutnym wzrokiem wracam do książki, rozłożonej na biurku.

Już mam wracać do lektury, lecz niespodziewanie słyszę dźwięk powiadomienia, które wydobywa się przez krótka chwile z mojego telefonu. Łapczywie chwytam za niego, jak za swoją ostatnią szklankę wody podczas suszy, i odczytuje wiadomość bez większego zastanowienia.

Od: Marysia
Hej Jasma. Idziesz dzisiaj ze mną na domówkę?
𝐰𝐲ś𝐰𝐢𝐞𝐭𝐥𝐨𝐧𝐨

Do: Marysia
Tak!!! Tego mi trzeba, mam dość tych książek. Dawaj adres
𝐰𝐲𝐬ł𝐚𝐧𝐨

Od: Marysia
Stawki 4A/13. Ja już jadę spotkamy się pod blokiem
𝐰𝐲ś𝐰𝐢𝐞𝐭𝐥𝐨𝐧𝐨

Zrozumiałe było to, co napisała Marysia, ponieważ to ja mam bliżej do centrum. Ta wiadomość jakby spadła mi z nieba. W końcu mogę rzucić te cholerne książki i oddać się melanżowi, rozluźnić się trochę.

Żwawo się przebieram i przygotowuje do wyjścia. Naciągam na siebie bluzę i wkładam moje, zjechane na amen, nike. Łapię po drodze za klucze i wychodzę z pokoju, zakluczając drzwi.

Wsiadam do autobusu, a po kilku przystankach wysiadam z niego, kierując się w stronę wielkiego bloku, pod którym kręci się niespokojnie Marysia. Światła zapalone w niektórych pokojach mieszkań, z daleka, tworzą piękny obraz okiennych kwadracików.

— Kochana, no w końcu. — wita mnie uśmieszkiem.

— W końcu, w końcu. Czyje to? — pytam przyjaciółki.

— Ten blok? — odpowiada krzywo się na mnie patrząc.

— Nie blok, tępaku. Ta impreza. Kto cie zaprosił? — ponawiam pytanie, bardziej sprecyzowane.

— Wojtek zaprosił mnie, a jego zaprosił kolega właściciela mieszkania. A ja zaprosiłam ciebie. Czuj się ważna. — tłumaczy po kolei, ja kiwam głową na znak zrozumienia.

— To co. Idziemy na górę. — wędruję wzrokiem po piętrach aż na samą górę niebotycznego bloku.

— Chodź. — wyrzuca papierosa do kosza na śmieci obok wejścia do klatki.

Powolnym krokiem idziemy na piętro, na którym znajduje się mieszkanie o numerze pięć. Marysia prowadzi, bo ja narazie czuje się nieswojo. Docieramy do właściwych drzwi, głośno w nie pukając. Otwiera nam jakiś chłopak i nie mówiąc ani słowa wpuszcza nas do środka.

Jakikolwiek dźwięki zagłusza muzyka wydobywająca się z głośników, przez które podłoga w mieszkaniu cała drży. Wchodzimy wgłąb pomieszczenia, a Marysia chwyta mnie za rękę aby mnie nie zgubić, prowadząc mnie do kuchni.

Siadamy przy aneksie tuż obok kilku dziewczyn, ktore szybko zmywają się na parkiet posyłając nam, nie wiedzieć czemu, krzywe spojrzenia. Gdy Marysia polewa nam do kieliszków, na ich miejsce pojawia się dwóch chłopaków, śmiało zerkających w nasza stronę.

— Jak się bawicie dziewczyny? — odzywa się jeden z nich, z ogromnym uśmiechem na twarzy, przez co wygląda sympatycznie.

— Narazie średnio, ale po tym — Marysia pokazuje na swój, wypełniony po brzegi wódką, kieliszek. — Miejmy nadzieje będzie lepiej. — odwzajemnia uśmiech bruneta, na co ten reaguje śmiechem.

urok tamtego lata. mataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz