Siedzę sobie w Nero i piję herbatę z chłopakami. Stwierdziłem, że nie ma sensu dłużej siedzieć w domu i narażać się na to, że ojciec zobaczy ogromne limo pod moim okiem, wtedy miałbym przejebane. Nie wyszedłbym z chaty przez następne dwa tygodnie, a jeśli matka by się o tym dowiedziała, wzięła by zapewne wolne, tylko żeby mnie pilnować. Nie mogę sobie pozwolić na takie coś.Przyglądam się twarzom chłopaków, na których malują się różne ekspresje. Kłócą się o to kto jest lepszym raperem Jay-Z czy Kanye West. Dla mnie odpowiedz jest prosta, ale nie dorzucam swoich pięciu groszy do dyskusji i pozwalam moim kolegom na dalsze jej toczenie. W międzyczasie myśle o Jaśminie, powoli zaczyna denerwować mnie jej obojętność w moim kierunku. Przez całe życie wszyscy przyzwyczajali mnie, że dostaję to czego chcę bez względu na cenę czy trud jaki wiąże się ze zdobyciem mojego obiektu pożądania. Droga zabawka, nowy samochód czy wakacje na wyspach nie stanowiły nigdy żadnych problemów. Chociaż na obecne, nowo zakupione mieszanie sam wyłożyłem siano. Oczywiście z rapu, bez tego dzisiaj dalej byłbym tylko kolejnym bogatym dzieciakiem.
— Stary, wszystko okej? Z okiem. — głos Adama wybudza mnie z rozmyślań.
— Ta, nie przejmuj się. — macham ręką, jakby od niechcenia.
— Chyba najbardziej ucierpiałeś. Dobrze, że ta dziewczyna Tadzia się zmyła, bo mogło być nie przyjemnie. Nie brali jeńców. — podsumowuje przedwczorajszą sytuacje z nad Wisły. Wspomina o Jaśminie, którą wysłałem Uberem do mieszkania, i to na całe szczęście.
— Jaśmina. — mruczę podpierając brodę na dłoni.
— Co?
— Ona ma na imię Jaśmina. — wbijam w niego tępy wzrok łypiąc jednorazowo na Tadea.
— No w każdym razie, dobrze, że się zmyła w porę. — Adam posyła spojrzenie Tadkowi.
— Polubiłem ją. Spoko dziewczyna. — dorzuca Wyga.
— Wow Wyga kogoś polubił. To jest dziwne. — Szczepano wyglada na zdziwionego. Z resztą nie dziwie się, Wyguś strasznie rzadko mówi co o kim myśli i czy kogoś polubił.
— A skąd ty Alvaro, wiesz jak ona się nazywa? — Tadek posyła mi zawadiacki uśmieszek, co nie powiem, trochę wyprowadza mnie z równowagi.
— Chyba byłeś zbyt zajęty Michaliną, żeby zauważyć, że cały wieczór spędziła latając za mną. — odwzajemniam ironiczny uśmiech i prycham pod nosem.
— Ta. Ty nie jesteś w jej typie. — macha ręką. Czuje jak robię się czerwony ze złości.
— Tak? Jakoś nie wydaje mi się. — mówię pewny siebie. — Gdybym chciał byłaby moja, tak o. — pstrykam palcami prawej dłoni.
— O co się założysz? — Tadek wystawia do mnie dłoń.
— O co, kurwa, chcesz. — prycham lekceważąco.
— Ma za tobą latać jak piesek, inaczej robisz za mojego szofera przez miesiąc. I nic nie pijesz na melanżach, żeby mnie odwozić do domu. — szczerzy się. Podaje mu rękę. — Adamo, przecinaj. — chłopak rozdziela swoją ręką nasze dwie dotychczas splątane.
— Powodzenia. — brunet uśmiecha się, a reszta chłopaków wydaje z siebie tylko różne odgłosy zdziwienia i „przerażenia".
— Nie będzie mi potrzebne. — zerkam na niego spod ciężkich powiek morderczym wzrokiem.
— Swoją drogą nieźle ci odjebało ostatnio. — docinam chłopakowi, który w tym momencie zalazł mi za skórę.
— Co masz na myśli? — pyta, a ja w milczeniu tylko patrze na niego.