Rozdział 3

114 3 0
                                    

Patrzyłam na blondyna przed sobą. Był ubrany w czarny garnitur i patrzył na mnie zawzięcie. Wyglądał pięknie. Auroro stop! To Malfoy. Hermiona ci mówiła coś o nim.

- Wredy powiadasz? - uśmiechnął się lekko.

- Tak. Arogancki i irytujący też. - uśmiechnęła się chytrze.

- Auć zabolało. - złapał się teatralnie za serce i usiadł koło mnie. - Jestem Malfoy, Draco Malfoy.

- Autora Adams. - spojrzałam przed siebie - Nie boisz się, że ubrudzisz się szlamem?

- Nie. Dziś mam dzień dobroci.

- Mam się czuć zaszczycona? - spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem. - Słynny Draco Malfoy rozmawia i siedzi z dziewczyna z rodziny mugoli.

Pokręcił głową rozbawiony i spojrzał przed siebie. Przyjrzałam się jego profilowi i odruchowo przygryzłam wargę. Idealnie zarysowana szczeka. Ten chłopak to chodzące cudo. Westchnęłam i również spojrzałam przed siebie. Było cicho, spokojnie i ciepło. Było idealnie. Cieszyłam się ciepłą pogodą i nawet jego towarzystwem.

- Czemu nie lubisz takich jak ja? - zerknęłam na niego.

- W sensie? - również na mnie spojrzał.

- Wiesz. Czarodziei brudnej krwi jak wy to uwarzacie. Każdy jest taki sam.

- Od dziecka mam to wpajane.

- Jak to? - zmarszczyłam brwi.

- Nie ważne. Koniec tematu. Nie chce o tym mówić. - machnął ręką. - Szlamy nie powinły tu się uczyć i tyle.

Zabolało. Otwarłam szeroko oczy i patrzyłam na niego z bólem w oczach. Przymknęłam oczy i wzięłam dwa wdechy aby się uspokoić. Otwarłam oczy i posłałam mordercze spojrzenie chłopakowi. Wstałam szybko z ławki i skierowałam się do wejścia do zamku. Chłopak nawet za mną nie poszedł. Jedynie co usłyszałam to jego przekleństwa. Szlamy nie powinły tu się uczyć i tyle. Zabolało i to bardzo. Pieprzony Malfoy.

***

Siedziałam w Pokoju Wspólnym Gryffonów i patrzyłam w ogień. Jest piękny. Te skaczące płomienie. Spojrzałam na pierwszaków jak siedzą i grają w szachy czarodziejów. Są urocze.

- Czemu sama siedzisz? - usłyszałam.

- Lubię samotność. - uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.

- Nie zawsze jest fajna. Fajnie mieć kogoś obok i z kimś porozmawiać.

- Harry? - posłałam mu słaby uśmiech.

- Tak Auroro? - złapał mnie za rękę.

- Czy ja jestem dziwna?

- Skąd ten pomysł? - zmarszczył brwi.

- A tak jakoś pytam. Bo czuje, że tu nie pasuje. Tak o nagle się pojawiłam w waszym świecie. Cały czas się uczyłam w domu, a teraz jestem tu. Czy ja dam sobie radę?

- Auroro. Pamiętaj, że masz nas. Zawsze będziemy i ci pomożemy.

- Dziękuje Harry.

Oparłam głowę o ramie chłopaka i patrzyłam dalej w kominek. Szlama. Po głowie chodziło mi tylko te słowo. Staraszne slowo. Westchnęłam i wtuliłam się bardziej w chłopaka. Harry zawsze mnie wspierał. Zawsze był przy mnie. Kochałam go bardzo. Ale nie jak chłopaka, tylko jak brata.

- Cześć wam! - do pokoju weszła Hermiona i Ron.

- Cześć. - uśmiechnęłam się i wtuliłam w Harrego.

Wszyscy rozmawialiśmy na różne tematy. Cieszyłam się, że tu jestem. Po dobrych dwóch godzinach ruszyłam z Hermiona do naszego pokoju i poszłyśmy spac.

Ale najgorsze jest to, że gdy poszłam spać to nawiedzały mnie szaroniebieskie tęczówki.

Just (not) friendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz