Rozdział 28

50 3 0
                                    

Czułam na sobie JEGO spojrzenie. Patrzył i przeszywał mnie na wylot. Widział moje myśli. Moje wspomnienia. Moje moce. Widziałam jak się uśmiecha. Jeśli to można nazwać uśmiechem. Czułam strach. Ogromny strach, a nie powinnam go odczuwać. Bellatrix się ukłoniła, a ja stałam sparaliżowana.

- Witaj młoda damo. - odezwał się.

Na dźwięk jego głosu przeszły mnie ciarki. Jest straszny.

- Jak się nazywasz? - spytał mnie.

- Aurora Adams, Panie. - odparłam pewnie co mnie teraz zdziwiło. - Jeśli mogę spytać. Co ja tu robię?

- Bellatrix cię tu przyprowadziła. Może ma jakieś cele na ciebie.

- W sensie? - zmarszczyłam brwi.

- Będziesz nasza przynętą szlamciu. - szepnęła mi do ucha i mnie popchnęła.

Upadłam na ziemię i jęknęłam z bólu. Draco stał i patrzył na mnie z przerażeniem. Nie mógł nic zrobić, a pewnie chciał. Spojrzałam na niego błagalnie. Niech odwróci wzrok, niech na to nie patrzy. Bellatrix na mnie usiadła i wyciągnęła sztylet zza siebie. Skąd ona go ma?

- Skąd masz tak potężna magię?! - krzyknęła.

- Ja… nie wiem. - czułam łzy na policzkach.

- Mów! - przyłożyła mi sztylet do lewego przedramienia.

- Skąd ja mam to wiedzieć? Nie jestem wróżka!

- Kłamiesz!

Przycisnęła mi go do przedramienia. Krzyknęłam z bólu. Ona coś pisała na nim. Płakałam i krzyczałam z bólu. Zdzierałam sobie gardło tym krzykiem. Niech przestanie to boli. Jak ona może mi to robić. Czułam już mroczki przed oczami. Nagle czułam jak robię się ciepła, a Bellatrix odskakuje przerażona. Wstałam pospiesznie i czułam jak w dłoniach mam ogień. Widziałam strach w jej oczach. Uśmiechnęłam się wrednie i chciałam wycelować w nią tą kulą ognia ale upadłam na ziemię. I to ja zwijalam się z bólu. Voldemort mnie torturował. Krzyczałam. Znowu krzyczałam. Ja chcę umrzeć. Chcę zniknąć. Spojrzałam na Draco załzawionymi oczami, on sam miał łzy w oczach. Nie patrz na to. Zamknęłam oczy. Straciłam przytomność.

Obudziłam się w jakiejś celi. Było zimno i mokro. Jęknęłam z bólu i próbowałam wstać nie dało nie. Nie mogłam. Byłam do czego przykuta. Spojrzałam na swoje dłonie i zobaczyłam, że są przykute do łańcuchów. Dlaczego ja? Co ja im zrobiłam? Westchnęłam i oparłam się o ścianę. Czułam zdechlizne tu. Zapaliłam w ręce płomyczek ognia i trochę rozświetlilam cele. Nie jestem tu sama.

- Pan Olivander? - zdziwiłam się. - Co pan tu robi?

- Ohh… - spojrzal na mnie i zaczal kaszleć - Panna Adams. Jak miło cię widzieć.

- Aurora? - ten melodyjny i spokojny głos.

- Luna? - szarpnęłam się ale nic to nie dało. - Co wy tu robicie?

- Nie wiemy. - odparła i do mnie podeszła. - Zapał jeszcze raz ten ogień.

Wykonałam jej polecenie, a ona wzięła łańcuch i podłożyła do ognia. Zaczął się topić. Mądra Luna. Uśmiechnęłam się lekko i z dumą na nią spojrzalam. Wiedziałam, że ona zawsze na coś wpadnie.

- Zostawcie ją! - Ron.

Spojrzałam w stronę celi i zobaczyłam Rona i dziwnego Harrego. Usłyszałam jak łańcuch opada, a ja jestem wolna. Wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam do Harrego. Złapał mnie nim upadłam. Przytulił mnie mocno, i nagle usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk bólu Hermiony. Tego było za wiele. Podeszłam do celi i sama krzyknęłam z bólu, a z moich dłoni wyleciał strumień ognia. Kraty się stopiły i otwarły. Pojawił się skrzat i dał nam różdżki i wtedy zaczęło się dziać. Wojna nadeszła. Weszliśmy po schodach na górę i zaczęliśmy walczyć. Walczyłam z wszystkimi poza Draconem, który też ze mną nie walczył.

- Głupi skrzacie mogłeś mnie zabić! - krzyknęła Bellatrix.

Złapaliśmy się wszyscy za ręce i Zgredek nas teleportował. Nie wiem gdzie ale tam byliśmy bezpieczni. Poza skrzatem, który umarł.

Just (not) friendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz